Draymond Green jesienią rozpocznie swój 14. sezon na parkietach NBA. Mimo bycia aktywnym zawodnikiem 35-latek wysnuwa myśli na temat dalszej przyszłości. Jego zdaniem zasługuje on na dołączenie do koszykarskiej Galerii Sław i wymienia swoje zasługi, podkreślając jednocześnie, że jego przydatności na boisku nie widać na pierwszy rzut oka patrząc na statystyki.
Urodzony w Saginaw w stanie Michigan od początku kariery pozostaje zawodnikiem Golden State Warriors. W barwach zespołu z San Francisco sięgnął po cztery tytuły mistrzowskie, przez lata pozostając niezbędnym elementem układanki Steve’a Kerra.
Oprócz zdobyczy zespołowych doświadczony gracz ma na swoim koncie również cztery występy w Meczu Gwiazd, dwie nominacje do najlepszych piątek rozgrywek regularnych, dziewięć nominacji do najlepszych piątek defensorów, nagrodę dla najlepszego obrońcy roku i zawodnika z największą liczbą przechwytów w rozgrywkach sezonu zasadniczego.
Średnie z całej kariery Greena to: 8,7 punktu, 6,9 zbiórki, 5,6 asysty, 1,3 przechwytu i 1,0 blok. Na pierwszy rzut oka nie są to szczególnie imponujące liczby, jednak fakty są takie, że jego wpływ na grę zespołu jest ogromny, szczególnie po bronionej stronie parkietu.
35-latek stwierdził właśnie, że liczy na bycie włączonym do koszykarskiej Galerii Sław po zakończeniu kariery.
– Mam nadzieję, że znajdę się w Galerii Sław. Moja droga na pewno nie jest typowa. Gdy ktoś popatrzy na moje suche statystyki, to nie powie „ten facet to pewny kandydat do Galerii Sław”. Ale ktoś, kto zna się na grze, dużo analizuje, stwierdzi, że mam ku temu solidne powody – wylicza Green.
Green był jednym z kluczowych elementów w czasach dynastii Warriors, która w latach 2015-2019 pięciokrotnie grała w finale ligi, sięgając po trzy mistrzowskie pierścienie. Oczy wszystkich były skierowane na Stephana Curry’ego, Kevina Duranta czy Klaya Thompsona, ale to właśnie Green był filarem defensywy, emocjonalnym liderem i swego rodzaju motorem napędowym, który pozwalał na tak znakomite funkcjonowanie zespołu.
Jego koszykarskie umiejętności i boiskowa inteligencja pozwalają mu grać na kilku pozycjach. Green dobrze czuje się, mając piłkę w rękach, ma dobry przegląd pola i potrafi w skuteczny sposób rozprowadzać podania do kolegów, którzy zamieniają je w zdobycze punktowe.
Jego możliwości defensywne są elitarne. Boiskowy spryt, umiejętności przewidywania tego, co się wydarzy, nieustępliwość i determinacja uczyniły go jednym z najlepszych obrońców ostatniej dekady. Jego przywództwo i waleczność to cechy, które na pierwszy rzut oka nie są widoczne w statystykach, ale to w dużej mierze dzięki nim Warriors przez ostatnie 10 lat wywalczyli cztery tytuły mistrzów NBA.
Ubiegły sezon dla Wojowników zakończył się na drugiej rundzie po porażce z Minnesota Timberwolves. Latem zespół nie wykonał do tej pory ani jednego ruchu. Nie da się ukryć, że jeżeli podopieczni Steve’a Kerra chcą powalczyć o coś więcej, muszą dokonać kilku zmian w swoim składzie. Problem jednak w tym, że nie za bardzo mają w czym wybierać, ponieważ większość godnych uwagi zawodników podpisała tego lata przedłużenia swoich umów, bądź zmieniło kluby.
W San Francisco mają jednak kilka pomysłów na zmiany. Jednym z nich jest wymiana Jonathana Kumingi, który nie może dojść do porozumienia z zespołem w kwestii wysokości nowej umowy za Josha Giddeya z Chicago Bulls, który znajduje się w takiej samej sytuacji podczas negocjacji w Wietrznym Mieście. Innymi nazwiskami będącymi na radarze Wojowników są, chociażby Malcolm Brogdon czy Seth Curry.
CZYTAJ WIĘCEJ: