Jeszcze zanim Bradley Beal zdecydował się na dołączenie do Los Angeles Clippers, wysłuchał ofert, które przygotowali dla niego przedstawiciele innych klubów NBA. Wśród zainteresowanych byli m.in. Golden State Warriors. Klub z San Francisco zaoferował mu jednak mniej, niż to, na co Beal zgodził się w Los Angeles. Clippers z Bealem w składzie wyglądają na papierze jak jedna z silniejszych drużyn Konferencji Zachodniej.
Saga z udziałem Bradleya Beala dobiegła końca w środę, gdy obrońca doszedł do porozumienia w sprawie wykupu kontraktu i związania się nową umową z Los Angeles Clippers. Z nowym zespołem podpisał dwuletnią umowę wartą 11 mln dol. Beal musiał zrezygnować z 13,88 mln dol., by Suns mogli wykupić jego dwuletni kontrakt warty 110 mln dol. i rozłożyć jego wypłatę na pięć lat. Ostatecznie Beal dostanie od byłego pracodawcy 96,9 mln dol.
Choć inne zespoły też były zainteresowane ściągnięciem Beala, ostatecznie ograniczenia finansowe im na to nie pozwoliły. Dziennikarz serwisu Clutch Points Brett Siegel poinformował, że o obrońce starali się m.in. Golden State Warriors, który nie byli jednak skorzy zaoferować mu więcej niż minimum dla weterana (3,6 mln dol.). Miami Heat także zostali ograniczeni do minimalnej oferty po tym, jak pozyskali w wymianie z Clippers Normana Powella. Według Siegela bliscy ściągnięcia Beala byli Milwaukee Bucks.
O tym, że Clippers są faworytami do ściągnięcia Beala mówiło się już od dawna. Ostatecznie do przyjścia do Los Angeles przekonał go James Harden. W poprzednim sezonie Beal 53 spotkania, w których osiągał średnio 17 punktów, 3,3 zbiórki i 3,7 asysty.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!