Zarówno Anwil jak i Polfarmex po piątkowym spotkaniu mają bilans 3-3. Jednak trochę lepsze humory na pewno mają podopieczni trenera Igora Milicicia, którzy obronili Halę Mistrzów i pokonali Kutno 78:69. O kilka słów po spotkaniu poprosiliśmy rozgrywającego z Miasta Róż – Grzegorza Grochowskiego (8pkt, 4zb, 1as).
Marcin Rutkowski: Na 5min przed końcem czwartej kwarty Anwil miał już 18pkt przewagi (68:50) i mogłoby się wydawać, że jest po meczu. Skąd wzięliście tę energię, aby dalej walczyć?
Grzegorz Grochowski: Dla mnie, dla sportowca, walczy się do końca i tyle. Nie ma co patrzeć ile jest straty, czy ile przewagi. Trzeba grać do końca na tym samym poziomie zaangażowania i koncentracji. Po prostu gra się do końca.
Przegraliście, ale ta końcówka i walka do ostatniej minuty może trochę powiać optymizmem i dobrze wpłynąć na drużynę przed kolejnymi spotkaniami.
No tak. Wszyscy wiedzą, że mamy dołek. Powiedzmy, że dziś to już jakoś wyglądało. Powoli odbudowujemy swoją formę i mam nadzieję, że wszystko będzie szło w dobrą stronę. Podejmujemy za tydzień Turów i gramy o zwycięstwo. Musimy z każdym treningiem poprawiać swoją grę, bo jak widać można zagrać dobry mecz z Anwilem, z potęgą powiedzmy ligową, a można nikomu nie ujmując ze Startem Lublin rozegrać fatalne spotkanie i wygrać. Wiadomo, liga jest wyrównana, ale trzeba do każdego meczu podchodzić tak samo i przede wszystkim trzeba zacząć pracować jeszcze ciężej na treningach.
Na konferencji prasowej wspomniał Pan o straconych punktach spod kosza (40-18 dla Anwilu). Skąd to się wzięło?
Anwil bardzo dużo nas low-post’ował. Dużo tyłem do kosza grali Sobin i Leończyk. Dmitriew też kilka razy rzucił te swoje bardzo ciekawe rzuty z prawej ręki, z lewej strony, spod obrońcy. To są bardzo trudne rzuty. Trafiali. Nie podołaliśmy tego zatrzymać w obronie. Nastawiliśmy się na to, że Anwil będzie grał dużo 1 na 1 tyłem do kosza, aczkolwiek chyba nie byliśmy za bardzo nastawieni na rozrzutkę do strzelców. I tak jak w tamtym roku, czy dwa sezony temu, najbardziej nas tym zabili, to w tym roku rozwalili nas grą wysokich, tyłem do kosza.
Z powodu kontuzji barku nie grał Kamil Łączyński. Miało to jakiś wpływ na mecz? Anwil zagrał coś inaczej niż się spodziewaliście?
Nie grał, ale drugi mecz z drużyną rozegrał Jaramaz i zdobył aż 17pkt. Na pewno Kamil by wzmocnił siłę, więc było to osłabienie Anwilu, ale nie zagrali aż tak słabo. Nie było widocznej dużej różnicy z powodu jego braku.
Z Kutna do Włocławka jest bardzo blisko, ale może jednak jesteście trochę zdziwieni, że aż tylu Waszych kibiców przyjechało do Hali Mistrzów?
Nie. Nasi kibice jeżdżą wszędzie i mogę im tylko podziękować. Jestem pod pełnym wrażeniem, ukłony dla nich pod samą podłogę. Naprawdę tylu ile ich jeździe za nami… a nasza gra mogła się ostatnimi czasy nie podobać. Jednak oni są cały czas z nami, więc naprawdę dziękujemy i mamy nadzieję, że się poprawimy.
z Włocławka, Marcin Rutkowski
Obserwuj @MarcinRutkowski
Obserwuj @PROBASKET