Burzliwe lato mamy w Wisconsin tego roku. Nie dość, że Milwaukee Bucks zwolnili Damiana Lillarda, a zwolnione w ten sposób miejsce w budżecie przeznaczyli na sprowadzenie z Indiana Pacers Mylesa Turnera, to jeszcze cały czas musieli odpierać plotki o potencjalnym transferze swojej największej gwiazdy, Giannisa Antetokounmpo. Nawet jeśli ostatecznie to nie wystarczy, władze organizacji mają poczucie, że zrobiono wszystko co się dało.
Nawet gdy weźmiemy pod uwagę, że Damian Lillard ma opuścić większość nadchodzącego sezonu z powodu rehabilitacji po zerwaniu ścięgna Achillesa, decyzja o rozstaniu się z nim z pewnością nie należała do łatwych. Przyniosła jednak wymierne korzyści – pozostałe niemal 113 milionów dolarów z kontraktu doświadczonego rozgrywającego Milwaukee Bucks mogli rozłożyć na kolejnych pięć sezonów, dzięki czemu zwolnili wystarczającą ilość miejsca w limicie płac, by podpisać kontrakt z jednym z najciekawszych dostępnych na rynku środkowych, Mylesem Turnerem.
Pozyskanie byłego już podkoszowego Indiana Pacers, który wraz z kolegami do końca walczył o mistrzostwo NBA, to z pewnością wzmocnienie składu. Pytanie tylko czy wystarczające by zadowolić Giannisa Antetokounmpo. Wprawdzie największy gwiazdor ekipy z Wisconson niedawno dał do zrozumienia, że „prawdopodobnie” zostaje, ale tajemnicą poliszynela jest, że zależy mu na sukcesach, więc równie dobrze jego wypowiedź mogła nosić znamiona kurtuazji. Jeśli poczuje, że w Milwaukee nic już więcej nie osiągnie, raczej nikt nie będzie w stanie go tam zatrzymać.
Jednemu nie da się zaprzeczyć – władze Bucks zrobiły wiele – a może wręcz wszystko co w ich mocy – by zatrzymać u siebie reprezentanta Grecji. Takiego zdania jest chociażby menedżer Jon Horst, który w rozmowie z Erikiem Nehmem wyraził swoje zdanie na ten temat.
– W tym offseason zrobiliśmy wszystko, co tylko było możliwe, ja sam zrobiłem wszystko, co w mojej ludzkiej mocy. Czuję, że nasz zespół naprawdę cieżko pracował… Robimy wszystko, by przygotować kolejną wersję tej drużyny, żeby dać Docowi, Giannisowi, Bobby’emu, Scootowi (Kevin Porter Jr.) i reszcie chłopaków wszelkie możliwe szanse na wygraną każdej nocy – stwierdził Horst, cytowany przez dziennikarza The Athletic, przyznając jednak, że nie ma pewności, czy to wystarczy.
– Czy to wystarczyło? Nie wiem. Przekonamy się. Czy zrobiliśmy wszystko, co tylko się dało? Zdecydowanie tak. Czy zrobiliśmy więcej niż ktokolwiek inny byłby w stanie zrobić? Wierzę, że tak. I nie mówię tego z pychą – przyznaję to z pokorą. Myślę, że wykonaliśmy tyle samo lub nawet więcej niż ktokolwiek inny byłby w stanie zrobić i jestem z tego dumny – zakończył menedżer Bucks.
Jeszcze nie tak dawno temu, po trzecim z rzędu odpadnięciu Giannisa i spółki w pierwszej rundzie fazy play-off wydawało się, że nieuchronnego nie da się uniknąć. Sam zainteresowany za pośrednictwem mediów społecznościowych sugerował, że jego odejście z Milwaukee nie jest wykluczone. Wciąż nie da się całkowicie skreślić takiego scenariusza, jednak możliwe, że obecny brak wyraźnego faworyta na Wschodzie może dać Greek Freakowi motywację, by dać sobie jeszcze jedną szansę w środowisku, które zna od podszewki, zanim ewentualnie zdecyduje się poszukać szczęścia i szansy na mistrzowski pierścień gdzie indziej.
Sprowadzony niedawno Turner z pewnością będzie wzmocnieniem na pozycji numer pięć w porównaniu do tego, co prezentował w ostatnich latach Brook Lopez, jednak poza tym Bucks nie mają zbyt wielu opcji, by realnie wesprzeć swojego lidera. No chyba, mówiąc pół żartem pół serio, że nowy kontrakt podpisze jego brat, Thanasis, ale nawet to wcale nie jest takie oczywiste. Tak czy siak można się spodziewać, że to jeszcze nie koniec przedsezonowych emocji podnoszących temperaturę w Wisconsin.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!