W najbliższym czasie Jayson Tatum nie wspomoże Boston Celtics na parkiecie z powodu kontuzji Achillesa, ale nie oznacza to, że nie może pomóc drużynie w inny sposób. Według informacji Boston Globe lider bostońskiej drużyny mocno namawia Damiana Lillarda, by ten dołączył do Celtics.
Od kilkunastu dni Damian Lillard jest wolnym graczem. Wszystko dlatego, że Milwaukee Bucks zdecydowali się zwolnić rozgrywającego, który miał przecież ważny kontrakt. Dame ma do odebrania jeszcze 113 mln dol. od Bucks – ekipa z Wisconsin rozłożyła tę umowę na pięć kolejnych lat i choć Lillard nie będzie już dla niej grał, to w swoich finansach będzie musiała jego zarobki uwzględnić. Rozgrywający może sobie tymczasem poszukać nowego klubu.
Od początku całej tej sytuacji zainteresowanie Lillardem wyrażają m.in. Boston Celtics. Teraz okazuje się, że rzeczywiście coś jest na rzeczy, skoro Jayson Tatum ma być bardzo „aktywny” w swoich staraniach, żeby Lillarda na Boston namówić.
Dame, który niedługo będzie obchodził 35. urodziny, z powodu zerwanego Achillesa najpewniej opuści cały przyszły sezon. Podobnie jak i Tatum… Celtics raczej zdają sobie sprawę z tego, że nachodzące rozgrywki są dla nich „stracone” pod kątem walki o tytuł, więc szykują się na sezon 2026-27, kiedy to ich lider wróci do gry. Wtedy też w bostońskim zespole miałby zadebiutować Lillard. Celtowie chcieliby bowiem podpisać z nim co najmniej 2-letni kontrakt.
Lillard i Tatum są dobrymi przyjaciółmi. Znają się dobrze choćby ze wspólnej gry w amerykańskiej kadrze. Dla Celtics pozyskanie Lillarda ma sporo sensu, szczególnie jeśli rozgrywający miałby zagrać na niskiej umowie. W ubiegłym sezonie Dame notował średnio 24,9 punktu oraz 7,1 asysty na mecz w barwach Bucks. I choć po poważnej kontuzji na pewno będzie innym graczem niż dotychczas, to zdaje się, że w Bostonie czują, że warto podjąć ryzyko i przejąć 9-krotnego all-stara.
Wspieraj PROBASKET
