W cieniu bardzo leniwie toczącego się obecnie rynku transferowego w NBA, odbyły się Mistrzostwa Świata U19. Nie jest wielkim zaskoczeniem, że wygrała je reprezentacja USA, na czele z kolejną wielką nadzieją amerykańskiej koszykówki.
Reprezentacja USA pokonała w finale Mistrzostw Świata FIBA U19 reprezentację Niemiec wynikiem 109:76, pewnie sięgając po złote medale. Młodzi Amerykanie wygrali wszystkie siedem spotkań, pozwalając nawiązać walkę jedynie Kanadzie (108:102 w ćwierćfinale). Nagrodę MVP rozgrywanych w Szwajcarii mistrzostw zdobył 18-letni AJ Dybantsa. Lider reprezentacji USA zdobywał w turnieju 14,3 punktu, 4,1 zbiórki, 2,3 asysty i 1,1 przechwytu, grając średnio po 20 minut na mecz.
Liderem zespołu nie była osoba przypadkowa. AJ Dybantsa już dziś jest typowany do pierwszego wyboru w drafcie 2026 i postrzegany jest jako jedna z największych obecnie nadziei amerykańskiej koszykówki.
AJ Dybantsa to mierzący 206 cm wzrostu skrzydłowy, zbudowany – jak na zaledwie 18-latka – niebywale atletycznie. Swoje 215 cm zasięgu ramion i szeroką ramę podpiera bardzo dobrą jak na gracza o tych wymiarach dynamiką. To wyjątkowo wszechstronny gracz ofensywny, mający już teraz bardzo dobry zasób ruchów z piłką. Potrafi świetnie kończyć przy obręczy i pokazuje niezły przegląd parkietu oraz kozioł. Swoje warunki fizyczne i wysokie zaangażowanie potrafi dobrze wykorzystywać w obronie. Jeśli wszystko potoczy się dobrze, może być to gracz NBA umiejący – niczym Młode Wilki z Kilera – „praktycznie wszystko”.
W nadchodzącym sezonie NCAA AJ Dybantsa zagra dla uniwersytetu BYU. Nie jest to uczelnia znana z wysyłania do NBA największych gwiazd. Gracze, którzy zrobili najlepsze kariery w NBA po grze dla BYU to Danny Ainge, Shawn Bradley, czy Jimmer Fredette.
Dybantsa – typowany obecne do pierwszego wyboru kolejnego draftu – nie jest jedynym kandydatem do miana najlepszego gracza w swojej klasie. Wśród zawodników tego rocznika wyróżnia się także obwodowy Darryn Peterson, oraz jeden z synów Carlosa Boozera, czyli Cameron Boozer. Co łączy całą trójkę? Każdy z nich ma szansę zostać dużą gwiazdą ligi – każdy z nich to Amerykanin.
Być może ta grupa – w połączeniu z wybranym dopiero co do Dallas Mavericks wielkim talentem Cooperem Flaggiem – może stanowić dla NBA nową falę „lokalnych gwiazd”. Liga od kilku lat zmaga się z drobnym kłopotem natury marketingowej. Wśród najlepszych obecnie koszykarzy NBA, zdecydowana większość pochodzi spoza USA. Z pewnością ma to wpływ na wyniki w lokalnych stacjach telewizyjnych, wciąż będących dla ligi bardzo znaczącą częścią budżetu.