Indiana Pacers znalazła się w grupie drużyn, które dopiero szukają dla siebie odpowiedniej formuły. Zmiany, które zaszły latem w organizacji spowodowały rozstrojenie. Wypuszczenie Franka Vogela i podpisanie Nate’a McMillana miało sprzyjać wizji Larry’ego Birda, ale w przypadku drużyny z Indianapolis początki są trudne, wręcz odbierające motywację.
Zwycięstwo z Chicago Bulls miało być punktem zwrotnym po rozczarowującym początku Indiany Pacers. Jeff Teague zanotował w tamtym meczu 21 punktów, co zwiastowało przełamanie po niepewnym starcie. Dla rozgrywającego doświadczenie związane z nowym zespołem okazało się kłopotliwe. Miał problem z przystosowaniem się do nowej rotacji, nowych wymagań i przede wszystkim presji związanej z grą przed ludźmi, wokół których się wychowywał. Dlatego ogranie Bulls potraktowano jako dobry sygnał.
Potem jednak przyszła porażka z Charlotte Hornets. Szerszeniom podopieczni McMillana pozwolili rzucić aż 122 punkty. W kolejnym meczu – choć zwycięskim – zespół dopiero w dogrywce był w stanie zatrzymać grającą bez Joela Embiida – Philadelphię 76ers. – Po prostu nie jesteśmy jeszcze ze sobą związani – twierdzi George. – Pozwalamy rywalom, kórzy grają u siebie bardzo łatwo wykorzystywać to, że mają przewagę parkietu – dodał lider drużyny.
Hornets w samej pierwszej kwarcie tamtego meczu zanotowali 43 punkty. Pacers byli bezradni, nie potrafili za rywalem nadążyć, nie potrafili go zatrzymać ani na obwodzie, ani pod koszem, nie potrafili przestać tracić bezmyślnie piłki. Sprawiali wrażenie zespołu złożonego naprędce, jakby dopiero co się poznali i chcieli pograć w koszykówkę. – Nie ufamy sobie nawzajem, nie ma między nami chemii, w nic nie wierzymy – kontynuuje PG13. – W tym momencie po prostu brakuje nam życia….
W poprzednich rozgrywkach, pod wodzą Franka Vogela Pacers byli jedną z najlepszych defensyw w lidze. Po ośmiu meczach kampanii 2016/2017 dysponują trzecią najgorszą obroną pozwalając rywalom na średnio 108,6 punktu na sto posiadań. To przeszło 8 punktów więcej w porównaniu z poprzednim sezonem. Ciekawostką jest natomiast fakt, że Pacers są 4-0 na własnym parkiecie i 0-4, gdy grają w charakterze gości. To odnosi się do słów, jakich użył George – zespół traci pewność siebie, gdy gra na wyjeździe.
– Najbardziej szalone jest to, że jeszcze nawet nie zagraliśmy przeciwko najmocniejszym rywalom – mówi z kolei Thaddeus Young, który dołączył do Indiany latem tego roku. – Na pewno nie będą się z nami bawić – dodał. W przyszłym tygodniu czeka ich pojedynek z Cleveland Cavaliers na własnym parkiecie. Generalnie kolejnym meczem z Boston Celtics ekipa rozpocznie serię czterech spotkań przed własną publicznością. To rodzi szansę na zbudowanie przewagi i popracowanie nad ucementowaniem kolektywu.
fot. Mark Runyon | http://basketballschedule.net/
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET