Wydawało się, że największą historią powiązaną z tegorocznym draftem będzie wybór Coopera Flagga z numerem pierwszym przez Dallas Mavericks. Tego jednak spodziewali się właściwie wszyscy i chociaż rzeczywiście relacja z pierwszej nocy naboru mówiła sporo o talencie i świetlanej przyszłości gwiazdy Duke, w późniejszych godzinach na świeczniku znalazł się zupełnie ktoś inny. Mianowicie – Ace Bailey, który już na starcie kariery w najlepszej lidze świata będzie miał ewidentnie pod górkę, ale w sumie to sam tego chciał. A może jednak nie i tylko posłuchał nie tych ludzi, których powinien?



Pierwszy raz sylwetkę byłej gwiazdy Rutgers przedstawialiśmy ponad tydzień temu. Już wówczas wspominaliśmy, że Ace Bailey, swego czasu wymieniany jako jeden z tych, którzy mogą zagrozić Cooperowi Flaggowi w staniu się draftową „jedynką”, robił sobie pod górkę. 18-latek nie zdecydował się na indywidualny trening z żadną drużyn z NBA, nawet z Philadelphia 76ers, z którymi był już właściwie umówiony, co mogło sprawić, że spadnie w klasyfikacji. O szczegółach możecie przeczytać w tym miejscu.

Rzeczywiście, Dallas Mavericks i San Antonio Spurs wybrali inaczej. Nawet Daryl Morey z Sixers, który ma w swoim cv co najmniej kilka wątpliwych decyzji, zdecydował się postawić na VJ-a Edgecombe’a. Bailey tymczasem miał liczyć, że trafi do Brooklyn Nets, Washington Wizards czy New Orleans Pelicans, gdzie od początku mógłby wcielić się w rolę gwiazdy. Problem w tym, że psikusa sprawili mu Utah Jazz, co – delikatnie mówiąc – nie spotkało się z aprobatą samego zawodnika.

Powiedzieć, że Ace był rozczarowany takim obrotem spraw, to nic nie powiedzieć. Wprawdzie podczas swojej pierwszej konferencji prasowej starał się robić dobrą minę do złej gry, jego wypowiedź o „szczęściu”, jakim jest możliwość gry w Salt Lake City nie przekonała chyba nikogo. Więcej na ten temat pisał Michał.

Gdy wydawało się, że młody koszykarz będzie musiał się pogodzić z faktem, że jego pierwszym przystankiem w zawodowej karierze będzie stolica stanu Mormonów, okazało się, że to może jednak jeszcze nie koniec. Brian Windhorst podał zaskakujące (ale czy aby na pewno?) informacje mówiąc o tym, że Bailey… nie pojechał do Utah.

(Bailey) nie pojechał dziś do Utah, gdzie miał się stawić wraz z drugim zawodnikiem wybranym w pierwszej rundzie draftu, Walterem Claytonem. Jazz twierdzą, że to nie jest problem. Ponoć pozwalają nowym zawodnikom wrócić do domu, ale oczekuje się, że Bailey pojawi się w siedzibie klubu najpóźniej w poniedziałek, kiedy rozpocznie się obóz treningowy przed Summer League. Zobaczymy – powiedział dziennikarz ESPN.

O ile wszystko wyjdzie w przysłowiowym praniu, według oficjalnych źródeł Jazz nie zamierzają odsuwać swojego nowego zawodnika od drużyny czy też karać go w jakikolwiek inny sposób. Z informacji opublikowanych przez Tony’ego Jonesa z The Athletic wynika, że pomimo całego tego niepokojącego zamieszania, Ace ma dołączyć do zespołu na rozgrywki Ligi Letniej.

Z tego, co wiem, wszyscy nasi zawodnicy wybrani w drafcie będą tutaj w ten weekend i będą przygotowywać się do Summer League. Myślę, że głosy z zewnątrz zawsze będą się pojawiać, ale marzeniem Ace’a było zostać wybranym w drafcie i został pobłogosławiony tym, że trafił do Utah Jazz. Cieszymy się, że go mamy. Cieszymy się, że wkrótce do nas dołączy i że stanie się częścią naszej rodziny, aby mógł zacząć pokazywać, kim jest jako zawodnik – powiedział, cytowany przez Jonesa, wiceprezes ds. rozwoju zawodników, Avery Bradley. To pokazuje, że w Utah są gotowi na to by poczekać na 18-latka, ale pewnie nawet im kiedyś skończy się cierpliwość.

Wprawdzie według aktualnych – przynajmniej oficjalnie – informacji, podanych przez obóz samego gracza, cieszy się on perspektywą dołączenia do Jazz, ale nie powinno nikogo dziwić, jeśli ta cała drama stylizowana na „Trudne Sprawy” będzie miała swój ciąg dalszy. Niektórzy twierdzą, że to właśnie reprezentujący Baileya agent, Omar Cooper – w cywilu ojciec Sharife’a Coopera, byłego zawodnika Atlanta Hawks – źle podpowiada swojemu podopiecznemu.

Dość powiedzieć, że już w minionym sezonie, gdy Ace był jeszcze zawodnikiem Rutgers, Cooper miał domagać się sowitego wynagrodzenia za udzielanie wywiadów przed kamerą. Delikatnie mówiąc, nie jest to przykład, jaki powinno się dawać młodemu koszykarzowi na początku kariery. Może właśnie dlatego syn agenta zamiast w NBA, gdzie zaliczył zaledwie 13 występów, grając średnio po raptem trzy minuty na mecz, kontynuuje karierę we francuskim JDA Dijon?

Baileya – przynajmniej na razie – raczej to nie czeka, ale nie bez kozery Kevin O’Connor napisał na portalu X: – Ace Bailey powinien zwolnić swojego agenta. Dostaje fatalne rady. Jazz mają świetne zaplecze, żeby mógł rozpocząć tam karierę – znakomitego trenera, dużo młodego talentu. Jeśli ktoś mu mówi, żeby tam nie szedł, to byłoby czyste szaleństwo.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    3 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments