Minęło trochę czasu, ale Phoenix Suns w końcu znaleźli odpowiedniego partnera do wymiana, w ramach której Arizonę opuścił Kevin Durant, przechodząc do Houston Rockets. Tym samym Wielka Trójka, która nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, została pomniejszona o jeden element. Wciąż jednak pozostaje kilka pytań, na odpowiedzi na które będziemy musieli zapewne jeszcze poczekać.
Nie wiadomo na przykład, jakie plany Phoenix Suns mają wobec sprowadzonego w ramach rozliczenia za Kevina Duranta – w towarzystwie Dillona Brooksa i garści wyborów w drafcie – Jalena Greena. W końcu oprócz byłego już gracza Houston Rockets, filary drużyny trenowanej od niedawna przez Jordana Otta to również pozostałe 2/3 Wielkiej Trójki, czyli Bradley Beal i Devin Booker. Nie da się ukryć, że dla obu z nich – podobnie jak dla Greena – naturalną jest pozycja rzucającego obrońcy.
Plotki o potencjalnej wymianie Beala krążą już od zeszłego roku i – póki co – na tym się skończyło. Booker tymczasem to twarz zespołu, więc on raczej nigdzie się nie wybiera. Co z Greenem? Wstępne doniesienia sugerowały, że klub rozważał różne scenariusze i badał wartość 23-latka na rynku transferowym, jednak według Johna Gambadoro ze stacji Arizona Sports 98.7 FM, dalsza wymiana z udziałem nowego zawodnika nie jest w tej chwili planowana.
Niewykluczone z kolei, że władze Phoenix postanowią rozstać się z drugim z ubiegłorocznych filarów zespołu. Jak poinformował Gambadoro, Suns planują albo wymienić, albo wykupić kontrakt Beala, który jego zdaniem rozegrał już swój ostatni mecz w barwach drużyny, do której trafił latem 2023 roku z Washington Wizards.
– Bradley Beal nie zostanie w tej drużynie. Albo go wymienią, albo wykupią jego kontrakt… Nie widzę żadnego scenariusza, w którym Bradley Beal wraca i gra dla Suns – bez ogródek stwierdził dziennikarz z Arizony.
Może się wydawać, jakoby popularny „Big Panda” był w NBA od zawsze, tymczasem ma dopiero 31 lat. To trzykrotny uczestnik Meczów Gwiazd, który w swoich najlepszych latach potrafił rzucać średnio ponad 30 punktów na mecz. Niestety, jak dotąd jego pobyt w Phoenix trudno nazwać inaczej niż katastrofą, nawet jeśli spory wpływ na to miały kontuzje, przez które Beal opuścił aż 58 spotkań. Według lokalnych kibiców jest tylko kolejną przepłaconą – tylko w tym roku zgarnął ponad 50 mln dol – „gwiazdą”, która przez swoje wątpliwej jakości nastawienie musi się mierzyć z krytyką.
– Lubię tę grę, stary. Ta gra sprawia mi frajdę. Staram się nie pozwolić nikomu odebrać mi tej radości, ale to bardzo trudne. W końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Mamy pełne prawo się załamać. Mamy prawo zadawać pytania w rodzaju „Co się dzieje?” albo „Dlaczego ja?”. Ale mam wrażenie, że to tylko ciągnie nas w dół bardziej, niż to potrzebne. Nadal gram w NBA, mam najlepszą pracę na świecie i nadal mam klauzulę zakazu transferu. Więc codziennie się uśmiecham – wypalił w marcu gdy po dotkliwej porażce z Indiana Pacers został przesunięty na ławkę rezerwowych, dodając, że momentami czuł się „niedoceniany i traktowany bez szacunku”. Inna sprawa, że bez niego w pierwszej piątce podopieczni Mike’a Budenholzera radzili sobie lepiej.
W Arizonie z pewnością chętnie pozbyliby się tego akurat zawodnika z listy płac, ale to łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Po pierwsze, rzeczywiście w kontrakcie Bradleya zapisana jest klauzula zakazu transferu, co oznacza, że nie może być wymieniony bez udzielenia na to zgody. W dodatku w przyszłym sezonie mógłby zarobić 53,7 mln dol, a w jeszcze kolejnym ma wartą 57,1 mln dol opcję zawodnika, więc może nie chcieć zrezygnować z takiego rzędu pieniędzy. Właśnie z tego powodu wykup jego kontraktu byłby wyjątkowo skomplikowany. Cała sprawa wymagałaby obustronnej współpracy, co wcale nie jest takie pewne.
Pamiętajmy jednak, że ten sam John Gambadoro, który twierdzi, że Beal jest na wylocie z Suns, jako pierwszy podał informację o zbliżającej się wymianie z udziałem Duranta. Nie mylił się, co potwierdził kilka godzin później oficjalnym newsem Shams Charania. Niewykluczone więc, że dziennikarz z Arizony i tym razem wie więcej niż wszyscy inni.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!