W nocy z czwartku na piątek czeka nas spotkanie, które może zdecydować o tegorocznym mistrzostwie NBA. Indiana Pacers na własnym terenie podejmą Oklahoma City Thunder licząc, że – być może nawet bez mającego problemy zdrowotne Tyrese’a Haliburtona – uda im się wyrównać stan serii i doprowadzić do meczu numer 7. Teoretycznie to goście będą faworytem, jednak gospodarze z pewnością również tanio skóry nie sprzedadzą. Swoją opinią na temat najbliższego starcia podzielił się były koszykarz, a obecnie ekspert ESPN, Tim Legler.



Szósty mecz tegorocznych Finałów NBA będzie szczególnie ważny dla podopiecznych Marka Daigneaulta. Oklahoma City Thunder staną przed szansą na zdobycie swojego pierwszego tytułu mistrzowskiego od czasu przeprowadzki z Seattle. W przypadku wygranej będą mogli dołączyć do elitarnego grona zespołów – Golden State Warriors z 2016 roku oraz Chicago Bulls z lat 1996 i 1997 – które w całym sezonie, wliczając w to fazę play-off, wygrały łącznie po 84 mecze.

Przypadek OKC jest jednak o tyle ciekawy, że są zespołem, którego średnia wieku wynosi poniżej 26 lat, a za weterana drużyny uchodzi 31-letni Alex Caruso. Z tego tytułu ekipa z Big Friendly może stać się drugim najmłodszym mistrzem w całej historii NBA, ustępując jedynie dowodzonym na parkiecie przez Billa Waltona legendarnym Portland Trail Blazers z roku 1977. W przededniu – być może – historycznego momentu, swoimi spostrzeżeniami na temat nadchodzącego spotkania podzielił się Tim Legler, który był gościem Scotta Van Pelta w programie „SportsCenter”.

58-latek, który sam swego czasu był zawodnikiem najlepszej ligi świata, lecz liczba jego występów w fazie play-off zamknęła się na trzech w barwach Washington Bullets w sezonie 1996-97 podkreślił, że najtrudniejszym zawsze jest zamknięcie serii, zwłaszcza na wyjeździe. Były zwycięzca konkursu „trójek” wyraził jednak opinię, że w obliczu ograniczeń Indiana Pacers związanych z kontuzją Tyrese’a Haliburtona, Thunder mogą zastosować intensywny pressing na rozgrywających rywali, co może stanowić główną drogę do końcowego triumfu.

– Myślę, że zobaczycie presję na najwyższym poziomie wywieraną na rozgrywających rywala przez graczy z Oklahoma City. Thunder będą też musieli sporo rzucać z dystansu, być może najwięcej w tej serii, ponieważ Pacers prawdopodobnie skupią się na zatrzymaniu Shaia Gilgeous-Alexandra i Jalena Williamsa, zamykając drogę do strefy podkoszowej. Jeśli ja byłbym Rickiem Carlisle’em, właśnie do tego bym ich zmusił, bo nie da się wygrać meczu, jeśli SGA i Jalen Williams wyglądają tak komfortowo, jak dotąd w tej serii – powiedział Legler.

Nie da się ukryć, że jednym z największych problemów dla gospodarzy może być prawdopodobna absencja Haliburtona, lidera drużyny. 25-latek, określany przez Leglera mianem „silnika” Pacers, zmaga się z wyraźnie go ograniczającymi – co było widać chociażby w poprzednim meczu obu drużyn – problemami z łydką. Wprawdzie sam zawodnik wyraźnie zaznaczył, że jeśli będzie w stanie stać, to będzie chciał zagrać, lecz to wcale nie musi być dobry pomysł. W związku z tym sztab szkoleniowy drużyny pracuje już nad strategią meczową uwzględniającą nieobecność podstawowego rozgrywającego.

– Tamtej nocy było oczywiste dla wszystkich, że, szczególnie gdy wszedł do gry w drugiej połowie, nie stanowił zagrożenia i nawet tego nie próbował. Nie sądzę, że ten konkretny przypadek to kwestia odporności na ból. Myślę, że raczej jest tam pewien problem dyskomfortu, który sprawia, że jako koszykarz wahasz się przed przyspieszeniem lub zwolnieniem gry. Martwisz się, jak to może wpłynąć na stan łydki, obawiając się znaczącego naderwania mięśnia lub czegoś jeszcze gorszego. Takie ograniczenia sprawiają, że Haliburtonowi bardzo trudno jest być efektywnym, a wpływ jego stanu zdrowia będzie widoczny już od początku meczu, może nawet w ciągu pierwszych sześciu minut – stwierdził ekspert ESPN, przypominając również, że swego czasu w przypadku Kevina Duranta problemy z łydką przerodziły się w zerwanie ścięgna Achillesa.

Kto więc może się wcielić w rolę boiskowego lidera Pacers przy absencji Tyrese’a? Być może Pascal Siakam. Póki co, Kameruńczyk rozgrywa znakomite play-offy, w 21 meczach osiągając średnio 21 punktów, 6,1 zbiórki, 3,5 asysty i 1,3 przechwytu, legitymując się przy tym skutecznością na poziomie 52,2% z gry, w tym 43,2% z dystansu. Dzięki takim znakomitym występom to właśnie były gracz Toronto Raptors, a nie Haliburton, został wybrany najlepszym zawodnikiem finałów Konferencji Wschodniej.

– Wiele będzie zależało od Pascala Siakama, który jest więcej niż zdolny do rozegrania wielkiego meczu, jednak kluczowe dla niego jest zwiększenie liczby rzutów. W żadnym meczu tej serii nie oddał ich więcej niż 15, podczas gdy przeciwko New York Knicks dwukrotnie rzucał ponad 20 razy, co przełożyło się na w sumie trzy 30-punktowe występy. Mimo, że obrona Thunder z pewnością nie zostawi go bez opieki, Siakam musi zrobić wszystko, co w jego mocy, by szukać rzutów i wygrywać pojedynki. Musi naprawdę zrozumieć, że to jest ten czas, kiedy jego zespół potrzebuje, by generował akcje ofensywne i był trochę bardziej samolubny z piłką w rękach – analizował Legler.

Patrząc jednak na całą serię, były koszykarz wyraźnie dał do zrozumienia, że czynnikiem, którego nie można zignorować, jest kontuzja Haliburtona. Wprawdzie lider Pacers, niezbyt jeszcze doświadczony na tym etapie rozgrywek, nie ma za sobą – póki co – najlepszych finałów, niejednokrotnie jednak jego rzuty w końcowej fazie meczów dawały jego drużynie zwycięstwo.

– Kontuzja Tyrese’a Haliburtona to coś, czego nie da się już uniknąć, ale nie można też ignorować jego wpływu na zespół. Na tak ważnym etapie chciałbym widzieć graczy w pełni zdrowia, ale pewnych rzeczy nie można przewidzieć z wyprzedzeniem. Bardzo trudno mi sobie wyobrazić, jak Indiana ofensywnie może przeciwstawić się rywalowi dysponującemu elitarną obroną, który jest o jedno zwycięstwo od tytułu. Może gdyby Siakam zagrał absolutnie nuklearny mecz i zdobył , pół setki punktów, albo chociaż powyżej czterdziestki. Jest w stanie to zrobić, lecz nie da się ukryć, że będzie to wymagało naprawdę wybitnej postawy nie tylko jego, lecz całej drużyny gospodarzy – zakończył 58-latek.

Mecz numer 6 zapowiada się jako starcie, w którym Thunder będą dążyć do historycznego zwycięstwa, a Pacers, polegając na nadludzkim wysiłku kluczowych graczy, szczególnie w obliczu kontuzji, czeka intensywna walka o przetrwanie. Podopieczni Carlisle’a i tak już napisali wyjątkowo piękną historię i właściwie nic więcej nie muszą. Może więc to sprawi, że zejdzie z nich presja i wrócą z dalekiej podróży, jak już niejednokrotnie w tegorocznej fazie play-off, zadając kłam krytykom i niedowiarkom? Przekonamy się już w nocy z czwartku na piątek. Początek meczu o 2:30 polskiego czasu.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    3 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments