Był to mecz zupełnie inny od tego, który oglądaliśmy dwa dni temu. Oklahoma City Thunder weszli w spotkanie zdecydowanie lepiej i tym razem nie pozwolili Minnesota Timberwolves przejąć inicjatywy. Świetne zawody rozegrał duet Shai Gilgeous-Alexander – Jalen Williams, który zdobył łącznie 74 punkty. OKC brakuje już tylko jednego zwycięstwa do awansu do wielkiego finału NBA.
Minnesota Timberwolves – Oklahoma City Thunder 126:128 (1-3)
- Sympatycy Oklahoma City Thunder z pewnością mieli w głowie katastrofalny początek Game 3, który w dużej mierze ustawił dynamikę na pozostałą część spotkania. Tym razem przyjezdni zaczęli z wysokiego „C”, choć w pierwszej kwarcie Minnesota Timberwolves znów byli piekielnie skuteczni i trafiali 63,2% swoich prób z gry i 50% zza łuku. OKC napędzali jednak Shai Gilgeous-Alexander i Jalen Williams, autorzy 26 oczek w pierwszej odsłonie (30:37).
- Thunder całą drugą część gry utrzymywali się na mniejszym lub nieco większym prowadzeniu. Goście kilkukrotnie powiększali przewagę do 8-9 oczek, czy to za sprawą Isaiaha Hartensteina, Cheta Holmgrena czy SGA. Skuteczność podopiecznych Chrisa Fincha drastycznie spadła (36,8%), co ułatwiło Oklahomie zadanie. Kluczowy okazał się ostatecznie wkład rezerwowych, bo Nickeil Alexander-Walker i Terrence Shannon Jr. odpowiadali za 15 z 27 punktów Timberwolves w tej odsłonie (57:65).
- Po powrocie na parkiet inicjatywa wciąż była po stronie Thunder, ale gospodarze byli już zdecydowanie bliżej. Choć początkowo Alex Caruso podwyższył prowadzenie OKC do 11 oczek, to seria punktowa Anthony’ego Edwardsa, Mike’a Conleya i Rudy’ego Goberta doprowadziła do niemal całkowitego zniwelowania strat (66:68). Goście musieli więc budować swoją przewagę od nowa i po kilku dobrych fragmentach Shaia, Williamsa czy Caruso udało im się odskoczyć na pięć punktów (85:90), choć w pewnym momencie mieliśmy nawet remis.
- W ostatniej kwarcie to wciąż OKC cieszyli się skromną zaliczką, co okazało się kluczowe w rozstrzygającym momencie Dwa z rzędu trafienia Jadena McDanielsa, w tym trójka, zmniejszyły stratę Timberwolves do dwóch punktów na 23 sekundy przed ostatnią syreną (121:123). Wtedy właśnie rozpoczął się festiwal rzutów osobistych.
- Najpierw dwa trafił SGA, po czym przy próbie szybkiej odpowiedzi spudłował Donte DiVincenzo, ale ofensywną zbiórką i skuteczną dobitką uratował go Rudy Gobert. Shai raz jeszcze stanął następnie na linii, wykorzystując tylko jeden z osobistych (123:126). Thunder nie chcieli ryzykować, więc sami też faulowali Naza Reida, który trafił dwukrotnie. Odpowiedź? Dwa celne osobiste SGA (125:128). Wówczas na linii stanął Anthony Edwards, który po trafieniu celowo spudłował drugą próbę, by przy 3,1 sekundy na zegarze mieć jeszcze szansę na doprowadzenie do dogrywki lub zwycięstwo.
- Piłkę przechwycił jednak Gilgeous-Alexander, który upadł na parkiet, ale gwizdek sędziego milczał. Lider OKC zdecydował się wyrzucić piłkę w kierunku kosza rywali, ale pokierował ją poza linię boczną, gdzie złapał ją kibic, czym kupił Timberwolves dziesiąte sekundy. Gospodarze mieli 0,3 sekundy na wznowienie, ale sztuka ta już im się nie udała.
- — Po prostu sobie ufaliśmy. To dla telewizji? Nie wiem, graliśmy twardo, rywalizowaliśmy razem przez wzloty i upadki. No wiesz, typowe rzeczy, które zazwyczaj mówię — mówił chwilę po zakończeniu spotkania średnio zainteresowany wywiadem Jalen Williams, autor 34 punktów, pięciu asyst i trzech przechwytów (6/9 za trzy).
- — [J. Will oraz Chet Holmgren] byli dziś fantastyczni. Byli pewni siebie, nie zjadła ich presja sytuacji. Mogę mówić wiele o ich ciężkiej pracy, zaangażowaniu i charakterze. Zasługują na takie momenty, jestem z nich bardzo dumny — mówił o swoich partnerach Shai Gilgeous-Alexander, który dorzucił 40 punktów, 10 asyst i dziewięć zbiórek (13/30 z gry, 12/14 z linii).
- Oprócz tego duetu dobrze wpadł też wspominany przez SGA Chet Holmgren, który zapisał na swoim koncie 21 oczek, siedem zbiórek i trzy bloki (9/14 z gry). Cenne trafienia z ławki dorzucił też Alex Caruso (10 punktów, 2 zbiórki, 4/7 z gry). Co ciekawe, Thunder mieli tej nocy mniej punktów w pomalowanym (42-46), mniej punktów drugiej szansy (24-30) i mniej punktów po kontratakach (5-13).
- Trzech zawodników Timberwolves zdołało przekroczyć barierę 20 oczek. Najlepiej pod tym względem wypadł rezerwowy Nickeil Alexander-Walker, zdobywca 23 punktów i sześciu asyst (5/8 za trzy). Jaden McDaniels dorzucił 22 punkty i cztery przechwyty, z kolei Donte DiVincenzo skompletował 21 oczek i rozdał pięć asyst (5/8 za trzy). Mniej widoczny był Anthony Edwards, który po 41 minutach na parkiecie miał 16 punktów, sześć zbiórek i aż pięć strat (5/13 z gry, 1/7 za trzy).
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!