Wysokie cele i huczne zapowiedzi nie pokryły się z rzeczywistością. Los Angeles Lakers zakończyli swoją przygodę z tegorocznymi play-offami już na pierwszej rundzie, urywając Minnesota Timberwolves zaledwie jeden mecz. Radości po pokonaniu głośniejszego medialnie zespołu nie ukrywał Anthony Edwards.
Dużo szumu pojawiło się wokół Los Angeles Lakers w trakcie rozgrywek zasadniczych. Po raz kolejny opinie były podzielone. Część uważała, że Jeziorowcy z JJ Redickiem za sterami będą walczyć nie tylko o najwyższe laury w Konferencji Zachodniej, ale i pierwszy od pięciu lat mistrzowski tytuł. Inni skazywali ich na porażkę i to ci uśmiechają się teraz pod nosem.
Minnesota Timberwolves pokonali minionej nocy Jeziorowców 103:96 i zamknęli tym samym serię w pięciu spotkaniach. Świetnie wypadł Anthony Edwards, który w rywalizacji z LAL notował średnio 26,8 punktu, 8,4 zbiórki oraz 6,2 asysty na mecz. Po tym, jak w zeszłym roku 23-latek odesłał na wakacje Kevina Duranta, tym razem zakończył sezon LeBrona Jamesa.
— To wiele dla mnie znaczy. Pokonaliśmy najlepszego zawodnika na świecie i najlepszego w historii — przyznał krótko lider Timberwolves. — Czuję się świetnie, ale to dopiero początek — dodał Naz Reid.
Jeden z dziennikarzy przytoczył rozmowę, którą odbył z Edwardsem przed rozpoczęciem play-offów. Anthony chciał, by media i kibice mówili przede wszystkim o Lakers. Po transferze Luki Doncicia część analityków przyjęła opinię, że to właśnie Jeziorowcy są teraz murowanym faworytem do gry w finale NBA.
— Wiesz co sprawia, że to [zwycięstwo] smakuje jeszcze lepiej? Wszyscy mówili, że Lakers wygrają w pięciu [spotkaniach]. Tymczasem to Wolves wygrali w pięciu. Dzięki temu zwycięstwo wydaje się dziesięć razy lepsze — odpowiedział
Kluczem do sukcesu Timberwolves był tej nocy m.in. Rudy Gobert, który popisał się potężnym double-double w postaci 27 punktów i 24 zbiórek. Lakers, którzy kilka miesięcy temu oddali Anthony’ego Davisa do Dallas Mavericks, nie mieli odpowiedzi na popisy francuskiego środkowego pod koszem.
— Rudy grał fantastycznie, był na parkiecie przez prawie 40 minut! Nie możemy poprosić go o więcej. Miał 24 zbiórki! Był dziś smokiem. Rudy był dziś smokiem, z pewnością. Był dziś smokiem z Gry o Tron — żartował po meczu Edwards.
Jeszcze na początku sezonu wydawało się, że transfer Karla-Anthony’ego Townsa do New York Knicks całkowicie pogrąży Timberwolves i z zespołu, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej walczył w finale Konferencji Zachodniej, Minnesota stanie się ekipą, której trudno będzie znaleźć się w czołowej szóstce. Edwards nie ma wątpliwości, co ich wówczas uratowało.
— Kluczowym momentem sezonu był dla nas powrót Juliusa [Randle’a] w Phoenix. To zmieniło wszystko. Wiedzieliśmy, że go potrzebowaliśmy. Brakowało nam właśnie tego jednego elementu. Mieliśmy wówczas spotkanie z trenerami, wszyscy spojrzeli w lustro i zareagowali we właściwy sposób — podkreślił Anthony.
Timberwolves muszą teraz zaczekać na swojego kolejnego rywala. W drugiej rundzie ekipa z Minneapolis zmierzy się z Golden State Warriors lub Houston Rockets. Pomimo zwycięstwa minionej nocy Rakiety wciąż przegrywają 2-3.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!