Dzisiejszej nocy w NBA dwie drużyny stanęły przed szansą na domknięcie serii. Houston Rockets zdołali utrzymać się w grze i pewnie pokonali Golden State Warriors przed własną publicznością. Show tamtego meczu skradł świetny Amen Thompson. Z kolei w meczu w Los Angeles to przyjezdni wyszli z tego pojedynku z tarczą, co oznacza, że niespodziewanie Lakers odpadają już w pierwszej rundzie play-offów, a Minnesota Timberwolves, z Anthonym Edwardsem na czele, sparafrazowała popularne „Lakers in 5”, na „Wolves in 5”.
Houston Rockets – Golden State Warriors 131:116
- Przed dzisiejszym spotkaniem Golden State Warriors prowadzili w serii 3-1, a zatem przystępowali do meczu w uprzywilejowanej sytuacji. Houston Rockets nie złożyli jednak broni i zaliczyli bardzo udany występ, co poskutkowało przedłużeniem nadziei na awans do dalszej fazy pla-offów.
- Rockets z impetem weszli w mecz i tylko przez pierwsze kilka minut Warriors byli w stanie dotrzymać im tempa. Gospodarze konsekwentnie jednak punktowali i finalnie odskoczyli rywalom. Kluczowym rolę odegrał wówczas Fred VanVleet, który uzbierał w tej części 14 punktów. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się bezpiecznym prowadzeniem Rockets, przy stanie 40:24.
- Obraz gry w drugiej odsłonie nie uległ znaczącej zmianie. Drużyna z Houston rozpoczęła tę kwartę od zdobycia 14 punktów z rzędu, co zapewniło im jeszcze większy komfort gry. Wtedy do akcji wkroczył Stephen Curry, który próbował przywrócić wolę walki w swoim zespole i pociągnąć go ku lepszemu wynikowi. Po stronie Rockets udany fragment zaliczył chociażby Alperen Sengun, który nie tylko punktował, ale także inicjował ofensywę gospodarz. Bardzo duży wpływ na swoją drużyną miał też Amen Thompson, który zanotował w tej kwarcie najlepszy wskaźnik +/- (+14). Schodząc do szatni ekipa Ime Udoki wypracowała sobie imponującą przewagę (76:49).
- Po przerwie Warriors wrócili na parkiet odmienieni, jednak Rockets nadal prezentowali się bardzo dobrze. Z tego powodu, mimo niezłej gry, Wojownicy nie zredukowali strat, a jedynie nie pozwolili rywalom na powiększenie przewagi: kwarta zakończyła się remisem po 31 „oczek. W tej części najbardziej wyróżniał się wspominany już Thompson.
- Ostatnia kwarta to fragment, kiedy Steve Kerr zdecydował się dać szansę rezerwowym graczom. Bardzo dobrze tę szansę wykorzystał Kevin Knox II i Moses Moody: zawodnicy poprowadzili swój zespół i zredukowali stratę do gospodarzy, co jednak nie zagroziło poważnie ekipie z Houston. Rockets odnieśli zatem niezwykle cenne zwycięstwo i utrzymali się w grze.
- W pewnym momencie meczu, w czwartej kwarcie, Warriors zmniejszyli dystans do rywali na kilkanaście punktów. Atmosfera na boisku szybko uległa zmianie, czego najlepszym przykładem było starcie między Patem Spencerem a Alperenem Sengunem, z powodu którego gracz Wojowników został odesłany do szatni.
- Po stronie Rockets trzech zawodników zasłużyło na specjalne wyróżnienie. Pierwszym z nich jest Amen Thompson, który zakończył zawody z 25 punktami na koncie, do których dołoży sześć zbiórek, trzy asysty, pięć przechwytów i trzy bloki, a także najlepsze w zespole (+32). Najskuteczniejszym punktującym gospodarzy był Fred VanVleet, autor 26 „oczek” (4/6 celnych prób zza łuku). Dobrze spisał się także Dillon Brooks, który zanotował 24 punkty, o double-double otarł się zaś Alperen Sengun (15 „oczek” i dziewieć zbiórek).
- W ekipie Warrios najlepszy mecz rozegrał Moses Moody, autor 25 punktów i dziewięciu zbiórek. Kevin Knox dorzucił 14 „oczek”, a Pat Spencer zapisał na swoim koncie 11 punktów. Dużo gorzej zaprezentowali się zawodnicy pierwszej piątki, z których tylko Steph Curry uzbierał dwucyfrową zdobycz (13 „oczek” i siedem asyst).
Los Angeles Lakers – Minnesota Timberwolves 96:103
- Wielu fanom wydawało się przed tym meczem, że Los Angeles Lakers przełamią złą passę i przed własną publicznością odegrają się na Minnesota Timberwolves, odnosząc spektakularne zwycięstwo. Takie przewidywania okazały się jednak bardzo dalekie od rzeczywistości, bo to Leśne Wiki dominowały przez większość spotkania i ostatecznie
- W mecz lepiej weszła drużyna przyjezdnych, konsekwentnie punktowała i wypracowała sobie nieznaczną przewagę, która jednak ustawiła ton tej części meczu. Już wtedy było widać jak ważny w dzisiejszym spotkaniu będzię Rudy Gobert, a także jego podkoszowy partner Julius Randle. Ostatecznie Timberwolves wygrali tę odsłonę 31:22.
- Druga kwarta była momentem cześciowego przebudzenia Lakers, szczególnie intensywnie w ten fragment wszedł LeBron James, dzięki któremu Jeziorowcy złapali kontakt z rywalami. Nie bylil jednak w stanie zrównać się punktami z Timberwolves, bo sytuację w meczu kontrolował Anthony Edwards. Sprawdził się zarówno jako rzucający, ale też jako inicjujący grę i rozdający asysty. Skorzystał na tym chociażby Nickeil Alexander-Walker. Między innymi dzięki jego postawie Leśne Wilki wyszły z tej kwarty zwycięsko i schodząc do szatni drużyna z Minnesoty prowadziła 59:49.
- Po powrocie na parkiet miało miejsce przebudzenie w szeregach Lakers. Luka Doncic odnalazł swój rytm i w dużej mierze dzięki jego postawie Jeziorowcy byli w stanie nadrobić straty, a nawet objąć prowadzenie. Słoweńskiego gwiazdora wspierał LeBron James, a także Rui Hachimura. W tym fragmencie dużo gorzej zaprezentował się Ant-Man, przez co gra Timberwolves straciła impet i drużyna z Miasta Aniołów miała szansę, by wrócić do meczu. Przed rozpoczęciem ostatniej odsłony zespół z Minnesoty prowadził 81:80.
- Kolejny raz w tej serii decydująca okazała się czwarta kwarta. Nie był to popis ofensywny żadnej z drużyn, ponieważ łączny wynik, jakie uzbierały dwie ekipy nie przekraczał 40 punktów. Mecz przybrał postać wymiany ciosów, w której nikt nie był w stanie odskoczyć na co najmniej dwa posiadania.
- Ta sztuka udała się dopiero Juliusowi Randle’owi na 3:29 do końca. Skrzydłowy wyprowadził Leśne Wilki na prowadzenie 93:88. Chwilę później przewaga przyjezdnych urosło do sześciu „oczek”, jednak Lakers odpowiedzili rzutem tzrypunktowym. Najważniejszą akcją meczu okazała się trójka Mike’a Conley’a na 1:22 do końca, która doprowadziła do stanu 100:94 i przesądziła losy spotkania, a w konsekwencji także serii.
- Najlepszym zawodnikiem po stronie Minnesota Timberwolves był dzisiaj Rudy Gobert. Francuski środkowy zakończył mecz z rekordem kariery w punktach w fazie play-off (27 punktów). Co bardziej imponujące, zebrał dziś z tablic 24 piłki, w tym dziewięć w ataku. Jego wkład w grę przeciw Lakers, grającymi niskim ustawieniem był zatem ogromny. Dobrze spisał się także Julius Randle, autor 23 „oczek”. Kluczowy był także Anthony Edwards, który nie był dziś głównym strzelcem zespołu i zawiodłą go skuteczność, ale otarł się o triple-double, notując 15 punktów, 11 zbiórek i osiem asyst. Na uznanie zasługuje szczególnie ta ostatnia statystyka, bo właśnie dzięki niej Timberwolves byli dziś tak skuteczni i odnieśli zwycięstwo.
- Po stronie Lakers najlepiej zaprezentował się Luka Doncic, który uzbierał 28 punktów, siedem zbiórek i dziewięć asyst, trafił jednak tylko 7/18 rzutów. Poniżej oczekiwań zagrał również LeBron James, który zakończył mecz z dorobkiem 22 „oczek, sześciu zbiórek i siedmiu asyst. Solidne spotkanie ma za sobą Rui Hachimura, autor 23 punktów (5/8 celnych rzutów trzypunktowych).