Celtics po fantastycznym spotkaniu Jaylena Browna, który zdobył 36 punktów pokonali Magic. Cavs ustanowili nowy rekord playoffs trafiając 11 trójek w jednej kwarcie i wygrali, choć nie bez problemów starcie z Heat. Rocets natomiast po świetnym meczu Jalena Greena wyrównali stan serii z Golden State Warriors.
Boston Celtics – Orlando Magic 109:100 (2-0)
- Boston Celtics wykorzystali przewagę parkietu, wygrywając kolejny mecz przed własną publicznością. Gospodarze dokonali tego pomimo nieobecności Jaysona Tatuma, który pauzował z powodu kontuzji nadgarstka. Pierwsza połowa była wyrównana, podobnie jak w pierwszym spotkaniu. Orlando Magic nie odpuszczali w defensywie i Celtics mieli problemy ze skutecznością (35,9 proc. z gry w pierwszej połowie). Podopieczni Joe Mazzulli bardzo często za to stawali na linii rzutów wolnych (18/23), dzięki czemu po pierwszej połowie mieli skromne prowadzenie (50-47).
- Trzecia kwarta należała do Celtics, którzy odskoczyli od rywali budując dwucyfrową przewagę. Po trzech kwartach Celtowie prowadzili 10 punktami (81-71), ale Magic nie zamierzali złożyć broni. W czwartej kwarcie przyjezdni z Orlando kilkukrotnie zmniejszali straty, ale nie potrafili doprowadzić do wyrównania i było widać, że Celtics mają sytuację pod kontrolą. Dzięki tej wygranej Bostończycy prowadzą w serii 2-0 i są na dobrej drodze by awansować do kolejnej rundy.
- Magic mieli nieco lepszą skuteczność rzutową (47,6 proc. z gry) i zdobyli 10 punktów więcej z pomalowanego (48 do 38). Celtics dominowali jednak w walce na tablicach, zbierając 12 piłek więcej (46 do 34) i zdobywając 23 punkty z ponowienia akcji. Ponadto gospodarze trafili 5 trójek więcej niż rywale i zdobyli 25 punktów dzięki rzutom osobistym.
- Graczem meczu był bez dwóch zdań Jaylen Brown, który udźwignął presję pod nieobecność lidera. Skrzydłowy Celtics zanotował 36 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst. Kristaps Porzingis miał 20 punktów i 10 zbiórek, a Derrick White dodał 17 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst. W Magic błyszczał Paolo Banchero, który zaliczył 32 punkty, 9 zbiórek i 7 asyst, a Franz Wagner zdobył 25 punktów.
Cleveland Cavaliers – Miami Heat 121:112 (2-0)
- Cleveland Cavaliers dość pewnie wygrali kolejny mecz na własnej hali. Po wyrównanej pierwszej kwarcie, Cavs zdobyli w drugiej ćwiartce aż 43 punkty i ustanowili nowy rekord w historii play-offów, trafiając 11 trójek w jednej kwarcie. Dzięki temu po pierwszej połowie podopieczni Kenny’ego Atkinsona prowadzili 17 punktami (68-51) i wiele wskazywało na to, że będziemy mieli w tym meczu blowout.
- Miami Heat się jednak nie poddali i na drugą połowę wyszli z innym nastawieniem, grając znacznie lepiej. Przyjezdni z Florydy powoli, ale sukcesywnie odrabiali straty i w końcu na trzy minuty przed końcem, zmniejszyli stratę do dwóch punktów (103-105). Końcówka należała jednak do gospodarzy. Ważne rzuty trafiał Donovan Mitchell i Cavs odzyskali bezpieczną przewagę, wygrywając po interesującym spotkaniu.
- Heat mieli lepszą skuteczność rzutową (51,9 proc. z gry) i dominowali jeśli chodzi o punkty z pomalowanego, zdobywając 16 punktów więcej z pomalowanego (44 do 28). Cavs jednak zapewnili sobie wygraną trafiając 22 trójki na 48,9 proc. skuteczności i dodatkowo byli niemali bezbłędni na linii rzutów wolnych, trafiając 21 na 23 rzuty.
- Donovan Mitchell zakończył mecz z dorobkiem 30 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst. Darius Garland miał 21 punktów i 9 asyst, a Evan Mobley dodał 20 punktów i 6 zbiórek. Najlepszym strzelcem meczy był Tyler Herro, który zanotował 33 punkty, 6 zbiórek i 5 asyst. Bam Adebayo otarł się o triple-double, zaliczając 11 punktów, 14 zbiórek i 9 asyst, a Davion Mitchell miał 18 punktów i 6 asyst.
Houston Rockets – Golden State Warriors 109:94 (1-1)
- Houston Rockets podeszli do tego spotkania z nożem na gardle, bo przegranie dwóch pierwszych meczów na własnej hali z reguły kończy się brakiem awansu do kolejnej rundy. Gospodarze od pierwszych minut grali na dużej intensywności i już po pierwszej kwarcie mieli dwucyfrowe prowadzenie (28-18). Podopieczni Ime Udoki grali świetnie w defensywie i kontrolowali przebieg gry, prowadząc po pierwszej połowie 14 punktami (60-46).
- Druga połowa to w zasadzie więcej tego samego. Rockets utrzymywali wypracowaną przewagę, nie pozwalając graczom Golden State Warriors na zbyt wiele w ofensywie. Stephen Curry nie grał tak dobrze jak w pierwszym spotkaniu i Warriors zabrakło argumentów by ponownie wyszarpać zwycięstwo. Gospodarze odnieśli pewną wygraną i sprawa awansu do drugiej rundy pozostaje otwarta.
- Rockets wygrali rywalizację na tablicach, notując 13 zbiórek więcej (59 do 46) oraz dominowali w pomalowanym zdobywając 18 punktów więcej spod kosza (46 do 28). Ponadto Teksańczycy lepiej dbali o piłkę, popełniając 5 strat mniej i przez cały mecz grali twardo w obronie, zmuszając Warriors do rzutów z trudnych pozycji.
- Graczem meczu był Jalen Green, który zanotował 38 punktów i 6 asyst. Z bardzo dobrej strony pokazał się też Alperen Sengun, który miał 17 punktów, 16 zbiórek i 7 asyst, a Dillon Brooks dołożył 16 punktów. Po stronie Warriors 20 punktów i 9 asyst zanotował Curry, a Moses Moody i Quinten Post dodali po 12 punktów.