Noc miała obfitować w kilka emocjonujących pojedynków i faktycznie tak było. Toronto Raptors nie wzięli rewanżu na Cleveland Cavaliers z przegrane Finały Konferencji, Thunder po emocjonującej końcówce wyszarpali zwycięstwo z rąk Suns. 51 punktów zdobył dla swojej drużyny Russell Westbrook. De facto skończył z triple-double, bo dołożył 13 zbiórek i 10 asyst! Heat roztrwonili bezpieczną przewagę, a Rockets ograli Mavericks. W ostatnim meczu dnia swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie odnieśli Warriors. Anthony Davis znów dwoił się i troił, ale jego 45 punktów nie wystarczyło.
TORONTO RAPTORS 91-94 CLEVELAND CAVALIERS
Miał to być swego rodzaju rewanż za poprzednie batalię obydwu zespołów w Finałach Konferencji wschodniej. I faktycznie tak było, drużyny zagrały na podobnym, wysokim poziomem, czego efektem było ciekawe widowisko. Kto zarwał nockę, z pewnością nie żałuje.
W otwierającym sezon spotkaniu przeciwko New York Knicks, Kawaleria pokazała, że od samego początku rozgrywek, będzie starała się grać na jak najwyższych obrotach. Początek meczu w Toronto zdawał się potwierdzać te przypuszczenia, podopieczni Tyronna Lue wyszli z szatni niesamowicie skoncentrowani. Goście szybko i łatwo osiągnęli kilkopunktowe prowadzenie. W pierwszej kwarcie widowiska brylował szczególnie Kevin Love (18 punktów, 10 zbiórek), który po licznych izolacjach, w samej pierwszej kwarcie, rzucił 8 punktów oraz zebrał 5 piłek.
Początek drugiej kwarty przyniósł nam zmianę obrazu gry. Raptors zaczęli lepiej zbierać oraz bardziej dbać o piłkę. Szczególnie ważne były zbiórki w ataku, które dawały jakże cenne punkty z ponowienia, często rzuty trzypunktowe. Dało to koszykarzom kontakt z rywalem, a kibicom nadzieję na pozytywne rozstrzygnięcie w dzisiejszym spotkaniu. Niestety dla Kanadyjczyków, Cavaliers szybko się otrząsnęli, zacieśnili szyki w pomalowanym, zmusili Raptors do kilku strat. Sami przy tym byli praktycznie bezbłędni i na przerwę schodzili z pewnym, dziesięciopunktowym prowadzeniem.
Większa część trzeciej odsłony to gra typowa gra kosz za kosz. Ilekroć Raptors rzucali kilka punktów z rzędu, Cavaliers odpowiadali podobnym wyczynem. Dopiero końcówka trzeciej odsłony rozbudziła kibiców zgromadzonych w AirCanada Center. Świetne zawody rozgrywał DeMare DeRozan (32 punkty, 7 zbiórek), autor 16 punktów w samej trzeciej kwarcie. W sukurs szedł mu Jonas Valančiūnas (10 punktów, 17 zbiórek), autor . Sobą nie był natomiast Kyle Lowry, któremu z trudem przychodziło zdobywanie punktów.
Świadomi uciekającego czasu, gospodarze rzucili się do ostatniego, szaleńczego ataku. W końcu punkty zdobywać zaczął Lowry, który nadrobił swoją słabą skuteczność celnymi rzutami wolnymi. Raptors w końcu dopięli swego i na trzy minuty przed końcem objęli pierwsze prowadzenie w meczu. Do końca mieliśmy już wojnę nerwów, w której lepsi okazali się aktualni mistrzowie NBA. Decydujące zagranie po raz kolejny należało do Kyrie’go Irvinga (20 punktów, 6 zbiórek), trafiającego trójkę na prowadzenie na 45 sekund przed końcem.
DALLAS MAVERICKS 98-106 HOUSTON ROCKETS
Był to 168 mecz pomiędzy obiema drużynami. Bilans w dalszym ciągu lepszy mają Houston Rockets. Wygrali oni 87 derbowych spotkań z ekipą z Dallas.
Co warte podkreślenia, z powodu choroby nie mógł w dzisiejszym pojedynku wystąpić Dirk Nowitzki, więc koszykarze z Houston już na początku mieli dość ułatwione spotkanie. Zaczęło się i w sumie przez całą pierwszą połowę było wyrównanie. Żadna z ekip nie potrafiła narzucić własnego tempa gry, co za tym idzie żadna nie odjechała swoim przeciwnikom na znaczącą różnicę punktów.
Sytuacja zmieniła się w trzeciej kwarcie, Rakiety, głównie za sprawą Jamesa Hardena (26 punktów, 8 asyst, 7 zbiórek), wyszły na dwucyfrowe prowadzenie i już go nie oddały, spokojnie dowożąc zwycięstwo do końca. Ostatnią deską ratunku dla trenera Mavericks było umyślne faulowanie Nene, ale i to nie pomogło. Pomimo porażki warto pochwalić Harrisona Barnesa (31 punktów, 5 zbiórek), który pokazał, że potrafi zagrać jako pierwsza opcja zespołu. Nie ma co zapeszać, ale pod nieobecność Nowitzkiego może on, przynajmniej próbować, pociągnąć zespół.
Rockets to zdecydowanie drużyna od A do Z budowana z myślą i w oparciu o Hardena. Brodacz postawiony na rozegraniu, z tak wybornymi strzelcami jak Trevor Ariza (27 punktów, 4 zbiórki), Ryan Anderson i Eric Gordon (19 punktów, 6 asyst, 4 zbiórki), może po raz kolejny bić się o statuetkę MVP. Rakiety starają się grać zdecydowanie szybciej, to widać. Dzielą się piłką, co momentami wygląda fajnie, momentami niekoniecznie. Odzwierciedla to liczba asyst (21) oraz strat (19). Na pewno jest nad czym pracować.
https://www.youtube.com/watch?v=9vBWbD71hUY
NEW ORLEANS PELICANS 114-122 GOLDEN STATE WARRIORS
Niedoszli zeszłoroczni Mistrzowie NBA zaliczyli kompletny falstart, przegrywając sromotnie we własnej hali z San Antonio Spurs. mam nadzieję, że pamiętacie. Momentalnie wtedy cały internet obiegły memy ośmieszające Kevina Duranta (30 punktów, 17 zbiórek) i resztę „super-zespołu”. Ktokolwiek wieszczył im szybki koniec, zdecydowanie musi te myśli odłożyć.
Wojownicy wygrali ten, bo po prostu musieli wygrać, nie było innej opcji. Zwycięstwo gości ani przez chwilę nie było zagrożone. Szkoda tylko Anthony’ego Davisa (45 punktów, 17 zbiórek), bo chłopak trochę się jednak w ekipie Pelikanów marnuje. No, ale może dla Nowego Orleanu też kiedyś nadejdą lepsze dni.
Warriors szybko objęli dwucyfrowe prowadzenie, które dowieźli do przerwy. Koszykarze z Oakland wyglądali na zmotywowanych i pewnych siebie. Mieli większy wigor i chęć do gry. Do tego konsekwentnie realizowali założenie trenera, wszystko układało się po myśli wszystkich ludzi związanych z Golden State. Pod koszem dwoił się i troił Davis, ale nie wiele z tego wynikało, jedynie kolejne punkty i zbiórki wpadały na jego konto.
Nagle coś zaczęło zgrzytać, a Pelicans szybko doprowadzili do wyrównania 73:73. Niestety, było to wszystko, na co było stać dzisiaj koszykarzy z Nowego Orleanu. Szybki run Wojowników załatwił sprawę. Gospodarzom zwyczajnie nie starczyło talentu, aby w konkretny sposób odpowiedzieć. Pierwsze zwycięstwo nowych Warriors stało się faktem. Na wyróżnienie w szeregach Warriors, oprócz wspomnianego już Duranta zasłużył Klay Thompson autor 28 punktów.
MIAMI HEAT 91-97 CHARLOTTE HORNETS
https://www.youtube.com/watch?v=VoTzTTDBrzs
DETROIT PISTONS 108-82 ORLANDO MAGIC
https://www.youtube.com/watch?v=YLS6GNU4s6g
BROOKLYN NETS 103-94 INDIANA PACERS
[ot-video][/ot-video]
UTAH JAZZ 96-89 LOS ANGELES LAKERS
https://www.youtube.com/watch?v=6XKWPxicuZ4
OKLAHOMA CITY THUNDER 113-110 PHOENIX SUNS OT
[social title=”Obserwuj autora” subtitle=”” link=”https://twitter.com/DominikKoldziej” icon=”fa-twitter”]
[social title=”Obserwuj PROBASKET” subtitle=”” link=”https://twitter.com/probasketpl” icon=”fa-twitter”]