Bez cienia przesady można stwierdzić, że Cooper Flagg jest już gotowy do walki z najlepszymi. Wszystko wskazuje na to, że gwiazdor Duke zostanie wybrany z „jedynką” draftu do NBA. Czy stanie się to już w tym roku? Są na to spore szanse, choć ostatnie wydarzenia dopuszczają do głosu pewne wątpliwości.



Fenomenalny debiutant podbił ligę akademicką, nawet jeśli końcówka kampanii jego i jego drużyny w turnieju NCAA nie była udana. Wszystko kompletnie się rozsypało w końcówce półfinałowego starcia przeciwko Houston Cougars. W meczu rozgrywanym w Alamodome w San Antonio Cooper Flagg wraz z kolegami jeszcze na nieco ponad minutę przed końcem prowadzili siedmioma punktami, jednak w pozostałej fazie spotkania stracili ich aż 11, samemu zdobywając… zaledwie jeden. Sensacyjna porażka 70:67 stała się faktem.

Podopieczni Jona Scheyera przez większość ekspertów byli uważani za faworytów do końcowego triumfu, więc nic dziwnego, że ich odpadnięcie już w półfinale można traktować w kategorii co najmniej niespodzianki. Wszyscy jednak starali się przyjąć porażkę po męsku, nawet mimo zrozumiałego przygnębienia, w tym również 18-letni gwiazdor drużyny.

To był niesamowity sezon. Poznałem świetnych ludzi i nawiązałem wyjątkowe relacje, które pozostaną ze mną na całe życie. Nie zakończyło się tak, jak byśmy tego chcieli, ale to i tak był cudowny rok – powiedział Flagg podczas pomeczowej konferencji prasowej.

W słowach nastolatka można było jednak wyczuć nutę rozgoryczenia. Wprawdzie nadal najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest, że niedługo oficjalnie ogłosi on swój akces do tegorocznego draftu do NBA, to jednak… kto wie? Być może do głosu dojdzie ambicja młodego koszykarza i stwierdzi, że chce dać sobie jeszcze jedną szansę na zdobycie akademickiego mistrzostwa kraju.

Trudno bowiem przypuszczać, by jego sobotni występ nie pozostawił całkiem sporej dozy niedosytu. Wprawdzie Cooper w swoim – prawdopodobnie – ostatnim meczu na uczelni zdobył aż 27 punktów, dorzucając do tego siedem zbiórek, cztery asysty, dwa przechwyty i trzy bloki, ale również zawiódł w jednym z decydujących momentów.

Na kilka sekund przed końcem, przy prowadzeniu rywali 68:67, Flagg mógł zapewnić swojej drużynie prowadzenie. Wywiódł w pole gracza przeciwników i oddał kolejny rzut z półdystansu, jednak tym razem spudłował. Piłka odbiła się od obręczy, niwecząc marzenia Duke o awansie do finału mistrzostw kraju. Mimo, że sam zainteresowany skomentował tę nieudaną próbę, nazywając ją „rzutem, z którym może żyć”, to jednak równie dobrze może chcieć udowodnić, że stać go na więcej, co oznacza pozostanie na uczelni na kolejny rok.

Tym bardziej, że to nie był jedyny przykry incydent z udziałem największej gwiazdy koszykówki uczelnianej, który wydarzył się w tym spotkaniu. Cieniem na ostatnie sekundy meczu rzucił się kontrowersyjny faul odgwizdany przeciwko Cooperowi. Gdy Blue Devils prowadzili jeszcze 67:66, ich obrońca Tyrese Proctor został sfaulowany i przyznano mu rzut wolny „one-and-one” (stosowana głównie w NCAA zasada polegająca na tym, że kiedy zawodnik jest sfaulowany i jego drużyna nie przekroczyła jeszcze limitu przewinień, ale przeciwnicy mają ich 7 do 9 w połowie gry, wtedy faulowany zawodnik dostaje jeden rzut wolny i jeśli trafi, może wykonać drugi rzut, zaś w przypadku pudła przy pierwszej okazji, gra toczy się dalej – przyp. aut.).

Kolega Flagga nie wykorzystał pierwszego rzutu osobistego, co doprowadziło do walki o zbiórkę, podczas której sędziowie podjęli decyzję o odgwizdaniu Cooperowi faulu na J’Wanie Robertsie. Zawodnik Houston udał się na linię rzutów wolnych i trafił oba rzuty, dając Cougars pierwsze prowadzenie w drugiej połowie. Co w tym kontrowersyjnego? Powtórki każą wątpić, czy przewinienie rzeczywiście miało miejsce, z czym zgadzają się również komentatorzy CBS.

Zła decyzja sędziów mogła kompletnie wyprowadzić z równowagi zespół Duke i samego Flagga, co z kolei doprowadziło do tego, że przegrali mecz w samej końcówce. Pamiętajmy, że to jeszcze nie są zawodowi gracze NBA, a wciąż reprezentujący uczelnię młodzi chłopcy, którzy niekoniecznie potrafią przejść nad takimi przykrymi incydentami do porządku dziennego. Tym bardziej, że stawką meczu był awans do finału turnieju NCAA. Niestety, nie udało się, jednak samemu zawodnikowi na osłodę pozostało zdobycie nagrody im. Johna R. Woodena dla najlepszego koszykarza akademickiego w kraju, którą poprzednio dwa lata z rzędu zdobywał Zach Edey (obecnie Memphis Grizzlies).

Cooper musi więc wszystko sobie gruntownie przemyśleć. Gra w najlepszej lidze świata już od nowego sezonu z pewnością kusi, ale udowodnienie sobie i innym, że sobotni wynik był tylko wypadkiem przy pracy, z pewnością również siedzi gdzieś w głowie młodego koszykarza, nawet jeśli wiąże się z to z ryzykiem. Jego decyzję poznamy zapewne w najbliższej przyszłości.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna

  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    17 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments