Cleveland Cavaliers po otrzymaniu pierścieni byli gotowi do rozpoczęcia nowego rozdziału. Dzięki mocnej trzeciej kwarcie zbudowali nad New York Knicks przewagę, która okazała się decydująca przy okazji pierwszej wygranej w sezonie mistrzów. Tuż po tym meczu rozpoczął się drugi hit pierwszego dnia. Golden State Warriors na własnym parkiecie gościli San Antonio Spurs. Ekipa z Teksasu przyjechała bez jakiejkolwiek litości i zbudowała 29-punktową przewagę doprowadzając do sporej sensacji! W trzecim spotkaniu dnia, Utah Jazz bez Gordona Haywarda, Aleca Burksa i Derricka Favorsa nie byli w stanie sprostać wyzwaniu rzuconemu przez Portland Trail Blazers. Z 39 punktami mecz skończył Damian Lillard.


NEW YORK KNICKS – CLEVELAND CAVALIERS 88:117

STATYSTYKI

Pierwsze punkty nowego sezonu zdobył Derrick Rose trafiając spod kosza w typowy dla siebie sposób. Cleveland Cavaliers w pierwszych minutach pudłowali mnóstwo prób za trzy. New York Knicks zostawiali im miejsce na obwodzie, ale mistrzowie nie potrafili zamienić tego na punkty. Przewagę do 10:7 dla gości powiększył Carmelo Anthony trafiając za trzy z lewego skrzydła. Za chwilę jendak odpowiedział w indywidualnej akcji Kevin Love. Skrzydłowy wszedł pod kosz z Kristapsem Porzingisem i skończył 2+1. Po sześciu minutach gry, D-Rose’a zastąpił na rozegraniu Brandon Jennings. Panowie w bieżącym sezonie będą między sobą walczyć o minuty.

Jeszcze przed końcem pierwszej kwarty Cavs wyraźnie przejmowali inicjatywę. Wymuszali błędy Knicks w ataku dzięki dobrze reagującej obronie i sami kończyli swoje posiadania. Po rzutach wolnych Love’a było już 24:16 dla gospodarzy. – Gramy twardo, ale nie gramy mądrze – mówił jeszcze w trakcie meczu trener Jeff Hornacek. Cavs w pierwszej kwarcie zanotowali tylko jedną stratę do siedmiu przeciwnika. Tymczasem wsad-zabójca w kontrze Jamesa zatrzymał wynik na 34:24 dla mistrzów. Szkoleniowiec Knicks poprosił o przerwę. Goście po prostu nie mogli przestać tracić piłki. Mimo to na chwilę odzyskali koncentrację. Dwa z rzędu celne trafienia z wyskoku Justina Holidaya zmniejszyły stratę NYK do 2 oczek! Do remisu doprowadził D-Rose kończąc kontratak na obręczy (41:41).

Cavs podczas pierwszej połowy popisywali się swoim ruchem piłki, kreując mnóstwo otwartych rzutów. Obrona graczy z Nowego Jorku pozostawiała sporo do życzenia, mimo to ekipy do szatni schodziły z wynikiem 48:45 dla podopiecznych Tyronna Lue. Podwojenia Knicks otwierały Cavs możliwość rozrzucania do strzelców. LBJ czasami ściągał na siebie aż trzech defensorów. MVP ostatnich finałów doskonale wiedział, jak sobie z tym poradzić. 7:0 run Cavs w trzeciej kwarcie wyprowadził drużynę na 11 punktowe prowadzenie. James był coraz bliżej triple-double, przy okazji rozgrywał znakomite zawody po bronionej stronie parkietu broniąc obręczy jak rasowy rim-protector. Knicerbockers pozostawali bardzo niedokładni, przyspieszali grę, ale nie było w tym jakości.

Pięć z rzędu punktów rozpędzonego Kyriego Irvinga i 20-punktowa przewaga Cavs ustawiła ich w mocnej pozycji przed ostatnią 12-stką. Rozgrywający w samej trzeciej odsłonie zanotował 17 oczek. Jeszcze przed koncem kwarty do szatni odprowadzony został Iman Shumpert. Zawodnik przy próbie wjazdu uderzył głowa w biodro Kristapsa Porzingisa. Najprawdopodobniej oznacza to, że zanim wróci do gry dla swojego zespołu, będzie musiał przejść specjalny protokół dotyczący wstrząśnienia mózgu. Gospodarze kontrolowali przebieg spotkania podczas ostatnich dwunastu minut. Przed Knicks wiele pracy, jeśli naprawdę chcą dojrzeć do walki z najlepszymi ekipami swojej konferencji.

Najlepszym graczem na parkiecie był rzecz jasna James, już na początek kończąc z triple-double – 19 punktów (9/14 FG), 11 zbiórek i aż 14 asyst! 23 oczka (6/15 FG, 2/6 3PT, 9/12 FT), 12 zbiórek Kevina Love’a i kolejnych 29 punktów z 22 rzutów Kyriego Irvinga. Po stronie przegranych najlepiej zaprezentował się Carmelo Anthony notując na swoje konto 19 punktów (8/18 FG, 1/4 3PT), 5 zbiórek, 3 asysty i przechwyt.

[ot-video][/ot-video]

SAN ANTONIO SPURS – GOLDEN STATE WARRIORS 129:100

STATYSTYKI

Ale żeby aż tak bardzo!? To nie była noc mistrzów zachodu. Golden State Warriors byli wyraźnie gorsi od San Antonio Spurs prowadzonych przez dwójkę liderów – Kawhiego Leonarda i LaMarcusa Aldridge’a. Ekipa z Teksasu całkowicie zepsuła debiut przed publicznością z Kalifornii nowego gracza GSW – Kevina Duranta. Bardzo zimny prysznic dla Wojowników już na start rozgrywek zasadniczych. Przy okazji szybko zakończyli próbę pobicia 24-0 z zeszłego sezonu.

Spurs wysłali tym meczem bardzo klarowną wiadomość do pozostałych zespołów ligi. Są gotowi rywalizować na naprawdę wysokim poziomie. Gregg Popovich był znacznie lepszy w każdym możliwym elemencie od swojego bezpośredniego przeciwnika – Steve’a Kerra. Zwycięzcy skupili swój atak wokół Leonarda i Aldridge’a, na co obrona Wojowników nie miała skutecznej odpowiedzi. W gruncie rzeczy Ostrogi skończyły to spotkanie w 36 minut. Przed rozpoczęciem finałowej odsłony prowadziły 20 punktami i kontrolowały przebieg meczu.

Warriors zanotowali aż 16 strat – ciągle szukają między sobą optymalnych rozwiązań. Spurs wręcz przeciwnie – grali płynnie, z dużą świadomością tego, co robią. Jeszcze w trzeciej kwarcie po wsadzie Draymonda Greena różnica między drużynami zatrzymała się na 10 oczkach, ale GSW choć zazwyczaj zamykają takie straty w kilkadziesiąt sekund, tym razem pozostali bezradni i to rywal odpowiedział. Odpowiadał za każdym razem, m.in. runem 14:4 pod koniec pierwszej połowy.

KD trafił pierwsze cztery rzuty, które wypuścił z rąk. Nie dostał jednak zbyt wiele pomocy od swoich kolegów. Nowy lider GSW skończył z dorobkiem 27 punktów (11/18 FG), 10 zbiórek, 4 asyst, 2 przechwytów i 2 bloków. 26 oczek z 18 rzutów w tym 3/10 z dystansu Stephena Curry’ego. Ze swojej wszechstronnej strony pokazał się Green notują 18 punktów, 12 zbiórek, 6 asyst, 5 przechwytów i blok. Poza swoim naturalnym rytmem był Klay Thompson, który rozegrał znakomity pre-season. Tylko 5/13 FG i 1/6 za trzy strzelca.

Dla drużyny zwycięzców ze swojej najlepszej strony pokazał się Leonard zdobywając 35 punktów (10/21 FG, 15/15 FT), 5 zbiórek, 3 asysty, 5 przechwytów. Wychowanek San Diego State coraz lepiej radzi sobie z wymuszaniem fauli. Kolejne 26 punktów (10/20 FG), 14 zbiórek i 3 przechwyty dołożył Aldridge. Zaledwie 2 punkty w swoim debiucie dla SAS zanotował Pau Gasol. Z ławki znakomicie zaprezentował się Jonatham Simmons kończąc z 20 oczkami (8/14 FG, 3/5 3PT).

[ot-video][/ot-video]

UTAH JAZZ – PORTLAND TRAIL BLAZERS 104:113

STATYSTYKI

Na sześć minut przed końcem meczu, na tablicy wyników widniał wynik 94:94. Utah Jazz nie mogli skorzystać z trójki kluczowych dla rotacji graczy – Aleca Burksa, Gordona Haywarda i Derricka Favorsa. Mimo to Jazzmani dobrze odpierali ataki mocno nacierających Portland Trail Blazers. Trener Terry Stotts zdecydował skorzystać się ze swojej najmocniejszej broni, mianowicie duetu C.J. McCollum – Damian Lillard. To ta dwójka ostatecznie zbudowała przewagę dla PTB w ostatnich minutach starcia.

To już szesnaste z rzędu zwycięstwo Blazers w meczach otwierających sezon na własnym parkiecie. – Chcieliśmy to utrzymać za wszelką cenę. Jestem bardzo dumny  z tego rekordu – mówił po meczu Damian Lillard, autor aż 39 punktów swojej drużyny. Blazers przegrywali 77:83 przed rozpoczęciem finałowej odsłony. – Nie byłem zaskoczony końcówką. Przecież dobrze wiedzieliście, do kogo należą u nas końcówki – mówi McCollum o przejęciu meczu przez Lillarda. Jednak Dame potrzebował pomocy C.J.-a.

Razem wyciągnęli drużynę za uszy i zapewnili jej pierwszą wygraną w rozgrywkach. McCollum do dorobku swojego kolegi dołożył 25 oczek. Po stronie Jazzmanów najlepszy był Joe Johnson. Weteran zakończył spotkanie z 29 oczkami. – Chcę zrobić co tylko mogę, by pomóc tej drużynie – mówił po meczu. – Ta porażka boli, bo byliśmy bliscy wygranej na wyjeździe przeciwko mocnemu rywalowi. Musimy grać jeszcze lepiej – dodał weteran.

Goście z Salt Lake City przegrali pierwszą połowę 8 punktami, ale w trzeciej odsłonie rzucili obronie Blazers aż 37 punktów, zatrzymując przeciwnika na 23. Gospodarze potrzebowali się podnieść raz jeszcze, aby nie oddać przewagi własnego parkietu. – Przez całą noc czułem duże napięcie płynące z trybun. Fani chcieli się w to zaangażować. Cały czas nas wspierali i dokładnie tego potrzebowaliśmy. To nas podniosło na duchu – dodał Lillard.

[ot-video][/ot-video]


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    25 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments