Po świetnym ostatnim miesiącu, Los Angeles Lakers ewidentnie wpadli w lekki dołek. Podopieczni JJ’a Reddicka ulegli Milwaukee Bucks 126:106, tym samym zaliczając już trzecią porażkę z rzędu. Głównym powodem kryzysu Jeziorowców są kontuzje kluczowych zawodników, jak LeBron James, Rui Hachimura czy Jaxson Hayes, przez co swoje szanse dostaje taki na przykład Alex Len.
Nie ulega wątpliwości, że Los Angeles Lakers stali się lepsi po pozyskaniu z Dallas Mavericks Luki Doncicia, jednak ubytek Anthony’ego Davisa i wycofanie się ze sprowadzenia Marka Williamsa pozostawiło pod koszem dziurę o rozmiarach mniej więcej Wielkiego Kanionu. Nie licząc mającego problemy z kontuzjami Jaxsona Hayesa i chimerycznego po zdrowotnych perypetiach Christiana Koloko, w składzie został właściwie tylko rezerwowy Alex Len, sprowadzony w lutym jako wolny zawodnik.
Doświadczony środkowy podczas ostatniego dnia okienka transferowego trafił z Sacramento Kings do Washington Wizards, jednak zaledwie kilka dni później podziękowano mu za współpracę. Patrząc na występ, jaki środkowy Lakers zaliczył w czwartek przeciwko Milwaukee Bucks, łatwo zrozumieć dlaczego. Ukrainiec, który w blisko 20 minut zaliczył tylko dwa punkty, trzy zbiórki i asystę, został wprost zmiażdżony werbalnie przez jedną z byłych gwiazd NBA.
– (Alex) Len nie potrafi bronić przeciwko nikomu, nie zdobywa punktów ani nie zbiera piłek. Lakers powinni się zdecydować na grę niższym składem – grzmiał komentujący ten mecz dla TNT Reggie Miller.
Ostre słowa, ale szczerze oddające rzeczywistość. Od momentu dołączenia do drużyny w lutym Len zaliczył sześć występów, w których notuje średnio 1,0 punktu i 2,3 zbiórki na mecz. Takich liczb można oczekiwać po niedoświadczonym debiutancie, ale nie po weteranie, który spędził już parę lat w najlepszej lidze świata. Podnoszą się już nawet głosy, że Lakers lepiej by zrobili czekając na powrót do zdrowia Christiana Wooda.
Tymczasem zmagająca się z kontuzjami i niedostateczną głębią składu drużyna zdecydowała się dać Alexowi szansę, licząc, że jego ogranie, w połączeniu ze wzrostem i grą w defensywie będą w stanie pomóc, nawet jeśli tylko na krótką metę. Tymczasem rozczarowująca postawa 31-latka wywołała powszechną krytykę, dodatkowo wzmocnioną przez komentarze legendy Indiana Pacers.
Len nigdy nie był gwiazdą, ale w swoich najlepszych latach potrafił być solidnym zadaniowcem. Szczyt jego kariery przypadł na sezon 2018-19, gdy w barwach Atlanta Hawks notował średnio 11,1 punktu, 5,5 zbiórki oraz 0,9 bloku na mecz przy skuteczności z gry na poziomie 49,4%. Wydaje się jednak, że w międzyczasie zatracił całą dynamikę i powoli zmierza na drugi brzeg przysłowiowej rzeki. Tyle dobrze, że jego kontrakt z Lakers obowiązuje tylko do końca sezonu i wszystko wskazuje na to, że to jego pierwszy i ostatni sezon w Mieście Aniołów.
Weteran z Ukrainy nie został panaceum na problemy LAL z środkowymi i to już się raczej nie zmieni. Przy kontuzji Hayesa i niezbyt obiecującej postawie Koloko, wszystkim związanym z organizacją pozostaje modlenie się o szybki powrót w dobrej formie nieco już zapomnianego nabytku, Maxiego Klebera. Problem w tym, że chociaż Niemiec przez ponad pół dekady był kluczowym rezerwowym Dallas Mavericks, jednak i jego karierę spowolniły problemy zdrowotne. W tym sezonie w 34 występach notował średnio 3,0 punktu, 2,8 zbiórki i 1,3 asysty. Jeśli jednak wróci do pełni sił, wciąż może być wartością dodaną zarówno w obronie, jak i w ataku. Gorszy od Lena być nie może.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!