Phoenix Suns w dalszym ciągu muszą oglądać plecy rywala w wyścigu o miejsce w turnieju play-in. Wygląda na to, że ekipa z Arizony ponownie stawia na talent Bradleya Beala, który minionej nocy powrócił do pierwszej piątki i od razu zaprezentował się wyśmienicie.
Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że przygoda Bradleya Beala w Phoenix Suns w najbliższym czasie dobiegnie końca. Przedstawiciele klubu z Arizony próbowali pozyskać Jimmy’ego Butlera z Miami Heat i tym samym uwzględnić 31-latka w transakcji, ale ostatecznie na przeszkodzie stanęły preferencje i tłusty, bo warty aż 50,2 miliona dolarów kontrakt zawodnika.
Czas na dokonywanie wymian minął, a Beal pozostał ostatecznie zawodnikiem Suns, co dla niektórych sympatyków klubu brzmiało niemal jak wyrok. Obrońca kontynuował grę jako zmiennik, bo jakiś czas wcześniej został odsunięty od wyjściowej piątki. Zmiana ta dobrze zrobiła jednak 31-latkowi. Choć jego statystyki ucierpiały nieco przez ograniczony czas na parkiecie, to Beal zaczął wnosić więcej dobrego do gry Phoenix.
Minionej nocy trener Mike Budenholzder zdecydował się jednak na kolejną zmianę i przywrócił Bradleya do pierwszego składu Suns. W starciu z Chicago Bulls Beal rozegrał 38 minut i w tym czasie odnotował 25 punktów, sześć zbiórek, cztery asysty oraz dwa przechwyty (10/19 z gry, 3/7 za trzy). Miał on również najlepszy wskaźnik +/- w swoim zespole (+11).
Na 34,1 sekundy przed końcową syreną gospodarze zdołali zmniejszyć stratę do zaledwie trzech “oczek”. To właśnie wtedy na wysokości zadania stanął Beal, który popisał się kluczowym trafieniem zza łuku i przypieczętował tym samym zwycięstwo swojej ekipy.
— Organizuje nas. Wnosi przywództwo i stabilność. Jest rozgrywającym. To ten gość, który chce zaangażować w akcję każdego. Ma ten poziom komfortu. Był jak dotąd dobry — komentował grę swojego podopiecznego Budenholzer.
Z rolą startera musiał pożegnać się Tyus Jones, który w pierwszym meczu po powrocie na ławkę nie zaprezentował się najlepiej. Choć rozgrywający zaliczył sześć asyst, trzy zbiórki i jeden przechwyt, to spudłował wszystkie swoje rzuty z gry (0/5) i zdobył ostatecznie tylko dwa punkty.
— Jezus Chrystus pomógł mi przejść przez to wszystko — mówił o swoim epizodzie w roli rezerwowego Beal. — Pozostawałem przygotowany i trzymałem się tego, kim jestem. Nie ma w tym jednak żadnej różnicy. Nieważne, czy zaczynam w pierwszej piątce czy z ławki. Moim zadaniem jest być koszykarzem i przyczyniać się do sukcesów zespołu — dodał.
Mecz z Bulls był czwartym w tym sezonie, w którym każdy z tercetu Durant — Booker — Beal zdobył co najmniej 20 punktów. Bilans Suns w tych spotkaniach to solidne 3-1. Jeżeli zajrzymy jednak głębiej, to zauważymy, że dopiero po raz drugi w bieżących rozgrywkach każdy z opisywanej trójki zapisał na swoim koncie minimum 25 “oczek”. W tych spotkaniach Phoenix są już 1-1.
Według serwisu Tankathon Suns mają obecnie najbardziej wymagający terminarz do końca sezonu zasadniczego. Na ten moment Phoenix zajmują 11. miejsce w tabeli Konferencji Zachodnie z bilansem 27-29. Do plasujących się na 10. lokacie Sacramento Kings tracą jednak zaledwie jedną wygraną.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!