Mavs w swoim pierwszym meczu z Anthonym Davisem pewnie pokonali Rockets, a nowy skrzydłowy wyglądał, jakby szybko się do drużyny wkomponował. Austin Reaves skończył noc z dorobkiem 45 punktów w zwycięstwie Lakers z Pacers. Magic wygrali ze Spurs po zwycięskim trafieniu Paolo Banchero. 34 punkty Stephena Curry’ego w zwycięstwie Warriors z Bulls. Dobrze zaprezentował się Jimmy Butler, nowy zawodnik GSW. Celtics po raz drugi w tym sezonie pokonali Knicks. Jayson Tatum zakończył noc z dorobkiem 40 punktów. Kings ograli Pels pomimo 40 punktów Ziona Williamsona.
LOS ANGELES LAKERS – INDIANA PACERS 124:117
- Los Angeles Lakers przystąpili do starcia z Indiana Pacers w mocno okrojony składzie. Oprócz Luki Doncicia, który ma zadebiutować w poniedziałek zabrakło także Lebrona Jamesa i Marka Williamsa. Mimo to Lakers zaczęli ten mecz z przytupem, zdobywając w pierwszej kwarcie 44 punkty i budując ponad 20 punktową przewagę (44-22 po pierwszej kwarcie). Pacers zdołali jeszcze w pierwszej połowie nieco odrobić straty, ale schodzili na przerwę z 16 punktowym deficytem (50-66).
- W drugiej połowie przyjezdni z Indiany zdołali kilkukrotnie zmniejszali prowadzenie, ale generalnie gospodarze cały czas kontrolowali przebieg meczu i odnieśli pewne zwycięstwo. Pod nieobecność gwiazd w rolę lidera Lakers wcielił się Austin Reaves, który poprowadził koszykarzy z miasta aniołów do zwycięstwa. Reaves zagrał najlepszy mecz w karierze, zdobywając 45 punktów (najwięcej w karierze) oraz 7 asyst i 7 zbiórek.
- Pacers zdobyli 22 punkty po kontrach i bardzo często stawali na linii rzutów wolnych, trafiając niemal wszystkie osobiste (31/32 z linii). Lakers natomiast atakowali kosz, imponując zdobyczami z pomalowanego (58 punktów spod kosza) i mieli lepszą skuteczność rzutową (52,3 proc. z gry).
- Poza Reavesem z bardzo dobrej strony pokazał się Rui Hachimura. Skrzydłowy Lakers zanotował 24 punkty i 9 zbiórek. Najlepszy po stronie Pacers był Pascal Siakam, który zakończył mecz z dorobkiem 23 punktów, 6 zbiórek i 4 asyst, a Tyrese Haliburton dodał 19 punktów i 9 asyst.
Autor: Janusz Nowakowski
DALLAS MAVERICKS – HOUSTON ROCKETS 116:105
- Anthony Davis w swoim debiucie dla Dallas Mavericks zapewnił drużynie zwycięstwo nad rywalem z Teksasu. Nie dokończył meczu z powodów obaw o pogorszenie urazu mięśni brzucha, ale w rozmowie z dziennikarzami podkreślał, że to nic poważnego. Z dobrej strony pokazał się również Max Christie, który jest drugim graczem, jaki dołączył do składu Mavs w ostatniej wymianie z Los Angeles Lakers.
- Davis asystował przy pierwszym trafieniu Mavericks już po czterech sekundach. Zdobył sześć z pierwszych 14 punktów Dallas i miał double-double jeszcze przed przerwą. Spędził na parkiecie 31 minut. Houston Rockets, które ma najdłuższą w sezonie serię sześciu porażek z rzędu, rozpoczęło trzecią kwartę od runu 21:4 i zmniejszyło 21-punktową stratę z drugiej kwarty do zaledwie dwóch oczek. Na 2:43 przed końcem, Kyrie Irving został sfaulowany przy wejściu pod kosz i trafił oba rzuty wolne, a Christie dołożył swoją czwartą trójkę, zapewniając Mavericks prowadzenie 109:100 na 1:38 przed końcem.
- Najlepiej punktującym zawodnikiem ekipy z Houston był Alperen Sengun z dorobkiem 30 punktów (11/19 z gry), ośmiu zbiórek i trzech asyst. Kolejne 24 punkty, trzy zbiórki, sześć asyst Jalena Greena. Dla Mavs z kolei 26 punktów, 16 zbiórek, siedem asyst i trzy bloki Davisa. Z ławki 23 punkty (4/5 za trzy), dwie zbiórki i dwie asysty Christiego.
ORLANDO MAGIC – SAN ANTONIO SPURS 112:111
- Dla Spurs było to drugie spotkanie rozgrywane w przeciągu 24 godzin. W nocy z piątku na sobotę Ostrogi zmuszone były uznać wyższość Charlotte Hornets. Podobnie jak dziś, drużyna z San Antonio uległa rywalom jednym punktem, a decydujące trafienie na 1,4 sekundy przed końcem zaliczył wówczas Miles Bridges.
- Jeremy Sochan ponownie wystąpił w roli rezerwowego. Tym razem Reprezentant Polski spędził na parkiecie 19 minut, na przestrzeni których zapisał na swoim koncie siedem punktów, trzy asysty i dwie zbiórki. 21-latek zanotował również najwyższy w drużynie wskaźnik +/- (+8), co oznacza, że z nim na boisku zespół był lepszy od rywali o osiem punktów.
- Swój 30. występ w trwającym sezonie Sochan rozpoczął w piątej minucie meczu zmieniając Victora Wembanyamę. Spurs z Polakiem na boisku ponownie przeszli na ustawienie tzw. niską piątką. W pierwszych trzech minutach na parkiecie Jeremy zaliczył dwie asysty, a SAS byli w stanie zbudować sobie nawet 10-punktową przewagę.
- Najbardziej udany fragment spotkania w swoim wykonaniu Sochan zaliczył w trzeciej kwarcie, gdy do sześciu punktów dodał dwa bloki, a jego Spurs byli w stanie zbudować sobie dochodzącą do 13 “oczek” przewagę. Gości na prowadzeniu pozostawali aż do 10. minuty czwartej kwarty, gdy udaną pogoń dla Magic podsumował trafieniem Paolo Banchero. Na 25 sekund przed końcową syreną skrzydłowy do swojego dorobku dodał jeszcze celny rzut z półdystansu, czym ustalił wynik spotkania.
- 25 punktów dla Spurs zdobył Devin Vassell, 21 zapisał na swoim koncie Harrison Barnes, natomiast 18 “oczek” i dziewięć zbiórek zanotował Victor Wembanyama. Po stronie Magic 33 punkty rzucił Franz Wagner.
Autor: Maksymilian Kaczmarek
WASHINGTON WIZARDS – ATLANTA HAWKS 111:125
- Zgodnie z planem Hawks stosunkowo łatwo rozprawili się z najsłabszą drużyną NBA w trwającym sezonie. Po wyrównanej pierwszej połowie Jastrzębie swoją przewagę zaznaczyły z początkiem trzeciej kwarty, gdy za sprawą serii 23-4 wyszły na pierwsze w meczu dwucyfrowe prowadzenie.
- W kolejnych minutach przewaga gości gości dochodziła nawet do 23 punktów, jednak Wizards zdołali zmniejszyć rozmiary porażki. Za sprawą doskonałej gry pierwszoroczniaka Buba Carringtona Czarodzieje zdołali w czwartej kwarcie zmniejszyć straty do siedmiu punktów. Drużyna z Atlanty jednak nie dała wydrzeć sobie zwycięstwa i odniosła trzecią wygraną w czterech ostatnich meczach.
- W szeregach Hawks po raz pierwszy mieliśmy okazję oglądać zawodników sprowadzonych do klubu podczas niedawnego trade deadline. Georges Niang zdobył 16 punktów, Caris LeVert zakończył spotkanie z dziewięcioma “oczkami”, natomiast Terance Mann zanotował cztery punkty. Liderem gości był Trae Young, który zapisał na swoim koncie 35 punktów i 14 asyst.
- Po stronie Wizards 23 punkty zdobył wspomniany już Bub Carrington. 21 “oczek” rzucił Jordan Poole, natomiast Bilal Coulibaly zanotował 17 punktów.
Autor: Maksymilian Kaczmarek
CHICAGO BULLS – GOLDEN STATE WARRIORS 111:132
- Jimmy Butler doczekał się swojego debiutu w barwach Golden State Warriors i był to bez wątpienia wyjątkowy występ. Zespół z Kalifornii kiepsko prezentował się jednak do przerwy, a fantastyczna postawa Jalena Smitha i Coby’ego White’a w drugiej kwarcie pojedynku sprawiła, że Chicago Bulls schodzili do szatni z 14-punktową zaliczką (69:55).
- Chciałoby się powiedzieć, że Wojownicy szybko wzięli się w garść i po powrocie na parkiet wyraźnie przejęli inicjatywę. To jednak głównie zasługa Stephena Curry’ego, który w pojedynkę zdobył wówczas 24 punkty i to właśnie jego trafienia pozwoliły GSW wyszarpać prowadzenie (94:97). W ostatniej odsłonie pojedynku wyższy bieg wrzucili też Butler oraz Quentin Post, co przy zaledwie 17 “oczkach” zdobytych przez Bulls przesądziło o losach rywalizacji.
- Świetny mecz rozegrał Curry, autor 34 punktów, sześciu asyst i czterech zbiórek. Jimmy Butler rozpoczął swoją przygodę w GSW z 25 “oczkami” i czterema asystami (7/12 z gry). Dobrze wypadł Brandin Podziemski, który w końcowym rozrachunku zapisał na swoim koncie 16 punktów, siedem asyst i pięć zbiórek (7/11 z gry). Warriors wygrali jedynie dwa z pięciu ostatnich spotkań i znajdują się obecnie poza czołową dziesiątką Zachodu.
- Po drugiej stronie prym wiódł Coby White, który zdobył ostatecznie 27 punktów, cztery asysty i cztery zbiórki. Matas Buzelis dorzucił 16 “oczek”, z kolei wchodzący z ławki Jalen Smith miał ich 15.
Autor: Krzysztof Dziadek
MEMPHIS GRIZZLIES – OKLAHOMA CITY THUNDER 112:125
- Dla Oklahoma City Thunder był to drugi mecz rozgrywany noc po noc, dlatego tym razem w ich składzie zabrakło wracającego po kontuzji Cheta Holmgrena. Od początku spotkania świetnie prezentowali się jednak Shai Gilgeous-Alexander i Aaron Wiggins, dzięki czemu przyjezdni byli w stanie odskoczyć z wynikiem na dwucyfrowy pułap jeszcze przed przerwą (52:69).
- Memphis Grizzlies wciąż mogli wrócić do walki, jeżeli jeden z zawodników wysłałby odpowiedni impuls, ale OKC szybko pogrzebali ich nadzieję na pozytywny rezultat. Przewaga Thunder stopniowo rosła, by w pewnym momencie sięgnąć nawet 28 “oczek” i losy spotkania były już przesądzone na długi przed jego zakończeniem.
- Grizzlies to obecnie druga siła Konferencji Zachodniej, a ich porażka z liderem oznacza, że Thunder powiększają swoją przewagę nad peletonem pościgowym do siedmiu wygranych. Tuż za plecami Memphis (35-17) czają się już Denver Nuggets (34-19) oraz Los Angeles Lakers (31-19).
- Shai zapisał na swoim koncie 32 punkty i osiem asyst, choć miał tej nocy sporo problemów ze skutecznością (8/26 z gry). Wspierali go przede wszystkim Aaron Wiggins (26 punktów, 11 zbiórek; 8/13 za trzy) oraz drugi z All-Starów Jalen Williams (25 punktów, 6 asyst, 6 zbiórek).
- Po stronie gospodarzy przez długi czas wstrzelić się nie mógł Ja Morant, który był tej nocy 6/19 z gry (16 punktów, 7 asyst). Wyręczyć rozgrywającego próbowali przede wszystkim Desmond Bane (20 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst) i Jaren Jackson Jr. (19 punktów, 3 bloki, 3 przechwyty).
Autor: Krzysztof Dziadek
MINNESOTA TIMBERWOLVES – PORTLAND TRAIL BLAZERS 114:98
- Portland Trail Blazers prezentują ostatnio rewelacyjną formę. Koszykarze z Oregonu są na fali sześciu wygranych z rzędu, a w ostatnich 10 spotkaniach przegrali tylko raz. Minnesota Timberwolves musieli sobie radzić bez swojego lidera, a więc Anthony’ego Ewdardsa. Przyjezdni z Portland zdominowali początek spotkania, szybko uzyskując dwucyfrową przewagę i po pierwszej połowie wydawało się, że są na dobrej drodze do kolejnego zwycięstwa (prowadzili 60-47).
- W trzeciej kwarcie gospodarze zaczęli jednak powoli odrabiać straty. Podopieczni Chrisa Fincha poprawili się po obu stronach parkietu, ale prawdziwy przełom nastąpił w czwartej kwarcie. Timberwolves całkowicie odwrócili sytuację, wygrywając decydującą część meczu 38-14. Koszykarze z Minneapolis nie pozwalali na nic Trail Blazers w ataku, szybko odrobili straty i po chwili sami wyszli na wysokie dwucyfrowe prowadzenie, notując zwycięstwo po comebacku.
- Trail Blazers nie imponowali dziś skutecznością (tylko 40 proc. z gry i 20 proc. za trzy) i trafili tylko 7 trójek. Timberwolves lepiej dzielili się piłką, zaliczając 23 asysty i dominowali jeśli chodzi o zdobycze z pomalowanego, zdobywając 58 punktów spod kosza.
- Graczem meczu był Jaden McDaniels, który zanotował 30 punktów i 10 zbiórek. Naz Reid miał 23 punkty (5/9 za trzy) i 8 zbiórek, a Nickeil Alexander-Walker dodał 21 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst. W barwach Trail Blazers błyszczał Anfernee Simons, który zaliczył 21 punktów i 5 asyst.
Autor: Janusz Nowakowski
NEW YORK KNICKS – BOSTON CELTICS 104:131
- To drugi klasyk pomiędzy tymi drużynami w tym sezonie i drugie zwycięstwo Boston Celtics, którzy dość łatwo poradzili sobie z obroną New York Knicks. Najlepszym zawodnikiem na parkiecie był Jayson Tatum, który zakończył wieczór z dorobkiem 40 punktów. To piąta wygrana Celtics w ostatnich sześciu meczach. Pozwoliła im się umocnić na 2. miejscu w tabeli Wschodniej Konferencji i zbudować nad NYK przewagę 2,5 meczu.
- Dla Knicks to druga porażka w ostatnich dziewięciu meczach. Knicks rozpoczęli mecz od dziesięciu niecelnych rzutów, dzięki czemu Celtics szybko objęli prowadzenie 12:2. Derrick White zdobył 17 punktów i razem z Tatumem odpowiadał za wszystkie punkty w serii 19:3 w trzeciej kwarcie, która rozstrzygnęła mecz. Knicks przez większość spotkania przegrywali dwucyfrową różnicą. Zdołali jednak zmniejszyć 18-punktową stratę do 70:67, ale po chwili Boston prowadził już 89:70.
- Na 40 punktów Tatuma złożyło się 13/26 z gry, 7/14 za trzy i 7/9 za jeden. Dołożył do tego sześć zbiórek i cztery asysty. Z ławki 25 punktów, cztery zbiórki i cztery asysty zapewnił Celtics Payton Pritchard. Z kolei w obozie z Nowego Jorku 36 punktów (10/18 z gry) i pięć asyst próbującego się postawić Jalena Brunsona oraz 17 punktów, osiem zbiórek, trzy asysty i dwa przechwyty Josha Harta.
PHOENIX SUNS – DENVER NUGGETS 105:122
- Tym razem Nikola Jokiciowi zabrakło tylko jednej asysty do triple-double, ale jego mecz zakończył się po trzech kwartach. Trener Michael Malone był do tego stopnia usatysfakcjonowany z wyniku, że postanowił nie przeciążać lidera rotacji. Dla ekipy z Kolorado to szóste zwycięstwo z rzędu. Nuggets grali bez swoich podstawowych zawodników – Russella Westbrooka i Michaela Portera Jr., którzy pauzowali z powodu kontuzji lewego ścięgna udowego.
- Phoenix również musiało radzić sobie bez swoich gwiazd – Kevina Duranta (skręcona lewa kostka) i Bradleya Beala (kontuzja lewego dużego palca u stopy) – już drugi mecz z rzędu. Grayson Allen także nie zagrał z powodu urazu lewego kolana. Murray rozpoczął mecz od trzech celnych rzutów za trzy, prowadząc Nuggets do szybkiego prowadzenia 10:2. Suns przez chwilę byli na prowadzeniu w pierwszej kwarcie, ale na tym się skończyło. Denver zbudowało 23-punktowe prowadzenie.
- Po stronie gości z Denver 30 punktów (12/23 z gry, 6/9 za trzy), trzy zbiórki, pięć asyst i dwa przechwyty Jamala Murraya. Jokic skończył z dorobkiem 26 punktów, 11 zbiórek oraz dziewięciu asyst. Suns próbował ciągnąć na własnych barkach Devin Booker z dorobkiem 24 punktów, siedmiu zbiórek oraz trzech asyst. Z ławki 19 punktów, siedem zbiórek i cztery bloki zapewnił ulubieniec fanów – Bol Bol.
SACRAMENTO KINGS – NEW ORLEANS PELICANS 123:118
- Zion Williamson dwoił się i troił, by zapewnić swojej drużynie przewagę, ale ostatecznie Sacramento Kings udało się to zagrożenie zneutralizować i wygrali po raz pierwszy od transferu Zacha LaVine’a z Chicago. Dla New Orleans Pelicans to ósma porażka z rzędu. To wszystko pomimo faktu, że poprzedniej nocy gracze Williego Greena prowadzili już różnicą 20 punktów.
- Pels prowadzili 29:9 po niecałych dziewięciu minutach pierwszej kwarty. Po tym, jak Domantas Sabonis złapał swój czwarty faul na 4,5 minuty przed końcem trzeciej kwarty, Kings zakończyli tę część gry serią 22:9. Pelicans przez większość czwartej kwarty musieli rywala gonić. Udało im się zejść do 121:118 po dwóch celnych rzutach wolnych C.J.-a McColluma na 15,2 sekundy przed końcem. Jonas Valančiūnas, pozyskany przez Kings w ostatnim dniu transferowym, trafił dwa rzuty wolne i przypieczętował wygraną Kings.
- Williamson skończył noc z dorobkiem 40 punktów (16/21 z gry), czterech zbiórek, czterech asyst i dwóch przechwytów. 31 punktów (6/11 za trzy), sześć zbiórek, trzy asysty i dwa bloki dołożył McCollum. Dla Kings 27 punktów i 16 zbiórek Sabonisa. Kolejne 22 punkty, cztery zbiórki i pięć asyst LaVine’a grającego znacznie agresywniej, niż w pierwszych dwóch meczach dla nowego zespołu.
LOS ANGELES CLIPPERS – UTAH JAZZ 130:110
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET