Jeszcze nie tak dawno temu Anthony Davis był powszechnie uważany za jednego z najbardziej „szklanych” zawodników w całej NBA. Swego rodzaju odskocznią od rutyny był poprzedni sezon, gdy podkoszowy Los Angeles Lakers po raz pierwszy w karierze zaliczył więcej niż 75 występów. W trwających rozgrywkach też długo nic nie zapowiadało powtórki z wątpliwej rozrywki, nawet jeśli 31-latek zdążył już opuścić trzy mecze. Niestety, wiele wskazuje na to, że teraz czeka go trochę dłuższa przerwa.
Ten tydzień nie rozpoczął się najlepiej dla podopiecznych JJ Redicka, którzy z pewnością nie będą miło wspominać wycieczki do Miasta Braterskiej Miłości. Los Angeles Lakers w zawstydzającym stylu ulegli Philadelphia 76ers (bez Joela Embiida i Paula George’a), tym samym przerywając passę czterech kolejnych wygranych. Co być może jeszcze bardziej przygnębiające, zespół stracił jednego ze swoich kluczowych zawodników w osobie Anthony’ego Davisa, który z powodu urazu będzie pauzował przez co najmniej tydzień.
Nie jest jasne w jakiej dokładnie sytuacji doświadczony podkoszowy doznał kontuzji, jednak już w pierwszej kwarcie udał się do szatni w otoczeniu personelu Lakers, trzymając się za dolną część brzucha. Do gry już nie wrócił, kończąc swój występ na niespełna dziesięciu minutach, w czasie których zapisał na swoje konto cztery punkty i dwie zbiórki. Późniejsze badania wykazały naciągnięcie mięśni brzucha, co wyklucza zawodnika z gry na co najmniej tydzień, kiedy to jego stan zostanie poddany ponownej ocenie.
Przez większość swojej kariery Davis zyskał reputację zawodnika podatnego na kontuzje, jednak w tym sezonie pozostawał stosunkowo zdrowy. Wliczając mecz z 76ers, wystąpił w aż 42 z 45 możliwych spotkań, jakie Lakers rozegrali. Ominął jedynie starcia z Brooklyn Nets (zapalenie rozcięgna podeszwowego), Portland Trail Blazers (problem z kostką) i Memphis Grizzlies (stłuczenie lewej pięty).
Niestety, ta lista z pewnością ulegnie wydłużeniu. Jeśli przerwa Anthony’ego potrwa nie dłużej niż tydzień, na pewno opuści przynajmniej kolejne trzy spotkania – z Washington Wizards, New York Knicks i Los Angeles Clippers. Dalej już wszystko będzie zależało od wyników badań i decyzji sztabu szkoleniowego. Przed przerwą na Weekend Gwiazd Lakers rozegrają jeszcze cztery mecze, za przeciwników mając chociażby szukających formy Golden State Warriors czy – dwukrotnie – najsłabszych na Zachodzie Utah Jazz. Niewykluczone więc, że chcąc dmuchać na zimne w kontekście dalszej fazy sezonu, Redick i jego świta postanowią wpuścić swojego gwiazdora na parkiet dopiero 19 lutego przeciwko Charlotte Hornets.
Nie da się jednak ukryć, że utrata doświadczonego podkoszowego będzie poważnym osłabieniem ekipy z Miasta Aniołów. Do momentu kontuzji 31-latek rozgrywał chyba swój najlepszy sezon w barwach Lakers, zdobywając średnio 25,7 punktu, 11,9 zbiórki i 2,1 bloku na mecz, trafiając przy tym średnio 52,8% wszystkich rzutów z gry. Chociaż nie został wybrany do pierwszej piątki Zachodu na tegoroczny Mecz Gwiazd, jego udział w tym wydarzeniu jako rezerwowego nie był – i właściwie wciąż nie jest – wykluczony.
Póki co jednak trener Redick będzie musiał jakoś sobie radzić bez swojego najlepszego wysokiego. Jego absencja będzie najpewniej oznaczać więcej szans dla takich graczy, jak Jaxson Hayes czy Christian Koloko. Niewykluczone też, że szkoleniowiec zdecyduje się na grę niższym składem, a wtedy w rolę „piątki” wcieli się na przykład Dorian Finney-Smith. A może do gry wejdzie Rob Pelinka, który ściągnie Davisowi chwilowego zastępcę, a w szerszej perspektywie wyczekiwanego także przez samego zawodnika partnera?
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!