Paul George ma w tym sezonie czas na rozmyślania. Z powodu różnych, pomniejszych problemów zdrowotnych, opuścił już łącznie 15 spotkań. Ostatnie mecze przegapił z powodu choroby, ale kolejne kilka spotkań przerwy może czekać go ze względu na kontuzję palca. Zawodnik Philadelphia 76ers wykorzystał ten czas, by zastanowić się nad swoim czasem spędzonym w barwach Indiana Pacers.
W obecnej NBA przejścia graczy z klubu do klubu – także tych największych koszykarzy – są znacznie bardziej powszechne niż kiedyś. Kiedy zasłużony dla klubu gracz przyjeżdża na halę, już w barwach innego zespołu, dobrą praktyką jest wyświetlić na telebimie klip wideo z podziękowaniem za wspólne lata. Takiego „zaszczytu” dostępują nie tylko największe legendy – gracze dobrze wspominani stosunkowo często są w ten sposób witani przez byłe ekipy.
Paul George, który swoją karierę zaczynał jako gracz Indiana Pacers, nigdy nie otrzymał od macierzystego klubu takiego wyróżnienia. Zwrócił na to uwagę w ostatnim wywiadzie dla lokalnego portalu z Filadelfii:
– Wiesz co, sam nie wiem co myśleć. Żartujemy sobie z chłopakami, kiedy pytają mnie: Cały czas dostajesz jeszcze wideo upamiętniające od Pacers? Pomyślałem sobie: Nigdy nie dostałem takiego wideo, od kiedy wracam grać w Indianie, a minęło już 8 lat. Tak, wiesz co, to jest słabe. Myślę, że przez to jak potoczyły się sprawy, oni wciąż żywią urazę. Nie przyjmują do wiadomości tych świetnych sezonów, które razem rozegraliśmy, kiedy tam grałem – otwiera się Paul George w rozmowie z Ky Carlin z portalu Sixers Wire.
Paul George trafił do Pacers w 2010 roku, wybrany z 10. numerem w drafcie. Na jego siedem sezonów spędzonych w Indianapolis, przypada najlepszy okres we współczesnej historii klubu. Z PG#13 w składzie, Pacers sześć razy grali w Playoffach, dwukrotnie awansując aż do Finałów Konferencji. George odszedł z Indiany w 2017 roku, przenosząc się do Oklahoma City Thunder, gdzie połączył siły z Russellem Westbrookiem i Carmelo Anthonym. Paul George – będący wówczas na ostatnim roku kontraktu – chciał wymusić na zarządzie Indiany transfer do Los Angeles Lakers. Klub postanowił jednak przyjąć ofertę od Oklahomy, szukającej sposobu na powrót na szczyt po odejściu Kevina Duranta.
– Przyszedłem tam w sytuacji, kiedy Indiana miała kłopoty. Dopiero co mieli za sobą 'Malice at the Palace’, mieli za sobą sytuację z Jamaalem Tinsleyem… chyba chodziło o jakąś strzelaninę czy coś takiego, nie pamiętam. Ciemne chmury wisiały nad Pacers, nie byli liczącą się siłą na wschodzie. Oczywiście, mieli talent w osobie Danny’ego Grangera, ale sądzę, że byłem częścią tej odbudowy – opowiada Paul George o swoich początkach w Indianie.
– Nie wezmę na siebie całych zasług. Oczywiście, mieliśmy wspaniały zespół z Royem [Hibbertem – przyp. red.] Davidem Westem, Lancem Stephensonem, wspomnianym Dannym Grangerem. Sądzę jednak, że byłem tego dużą częścią; tego zwrotu ku lepszemu. Dlatego to jest słabe. Oczywiście: w hali wiszą banery, które pomogłem tam zawiesić. Jakaś forma uznania byłaby jednak miła. No ale jest jak jest – kontynuuje George, nie ukrywając rozczarowania.
Paul George dobrze pamięta: Jamaal Tinsley brał w 2007 roku udział w strzelaninie. Nic mu się wtedy nie stało, poza kolejną rysą wizerunkową.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!