Ostatniej nocy NBA rozpoczęła tydzień rywalizacji, tzw. rivalry week. W jej ramach ma dochodzić do ciekawych pojedynków i udało się choćby w Nowym Jorku gdzie po zaciętej końcówce Knicks pokonali Nets. Gorzej było w pozostałych meczach, gdzie do zaciętych końcówek nie doszło, ale za to Nikola Jokić kolejny raz zanotował triple-double, a wtórował mu w tym LeBron James.
Brooklyn Nets (14-30) – New York Knicks (29-16) 95:99
- Dwucyfrowa przewaga w trzeciej kwarcie prawie okazało się niewystarczające dla New York Knicks, bo ich rywale po trójce Keona Johnsona wyszli na prowadzenie 88:87 na pięć minut przed końcem spotkania. Ale w końcówce zabrakło Brooklyn Nets wykończenia podczas gdy Knicks mogli polegać na Jalenie Brunsonie.
- Rozgrywający zdobył w końcówce 8 punktów, chociaż wcześniej przez cały mecz zdobył ich tylko 9 i to Brunson poprowadził swój zespół do wygranej. Gdy Knicks udaje się zatrzymać rywali poniżej 100 zdobytych punktów, to w tym sezonie zawsze wygrywają. Ich bilans takich spotkań to już 8-0.
- Najlepszym strzelcem spotkania był Karl-Anthony Towns, który rzucił 25 punktów, zebrał 16 piłek i rozdał 6 asyst. Dla gości jeszcze 20 punktów dołożył O.G. Anunoby, a grający pierwszy mecz po wymianie ze swoim byłym zespołem Mikal Bridges tylko 10 i nie miał dobrego dnia rzutowego, trafiając 3 z 12 prób.
- D’Angelo Russell odpowiedział double-double złożonym z 23 punktów i 10 asyst, 16 punktów dorzucił Cam Johnson, ale trafił tylko 6 z 20 rzutów z gry.
Miami Heat (21-21) – Portland Trail Blazers (15-28) 107:116
- Erik Spoelstra nieco zaskoczył przed spotkaniem z Portland Trail Blazers. W obliczu kontuzji Tylera Herro można było się spodziewać wprowadzenia do pierwszej piątki innego zawodnika niskiego, tymczasem swoją szansę dostał fenomenalny w ostatnich tygodniach debiutant Kel’el Ware i indywidualnie spisał się świetnie, ale Heat polegli na całej linii.
- Wynik końcowy mimo, że pokazujący 9 punktów różnicy, nie odzwierciedla faktycznej przewagi Blazers. W ostatniej kwarcie gospodarze gonili i zmniejszali przewagę gości. Przed jej startem gracze z Portland byli lepsi aż o 20 punktów i wygrana 30:19 czwarta część gry tylko zmniejszyła tę różnicę.
- Anfernee Simons zdobył 24 punkty dla przyjezdnych, 22 dołożył Deandre Ayton, który zebrał też 15 piłek z tablicy. 18 punktów było autorstwa Jeramiego Granta, a Deni Avdija miał double-double z 16 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst.
- Najlepszym strzelcem gospodarzy był Duncan Robinson, który trafił 6 trójek i skończył mecz z 22 punktami. 20 dołożył wspomniany już Kel’el Ware, który dodał do tego 15 zbiórek i 2 bloki. Zawiedli liderzy, Jimmy Butler i Bam Adebayo oddali łącznie tylko 19 rzutów w meczu, pierwszy zdobył 13 punktów, a drugi 12.
Toronto Raptors (11-32) – Orlando Magic (23-22) 109:93
- Powrót Paolo Banchero z jednej strony ucieszył fanów Orlando Magic, ale z drugiej strony liczba pozostałych kontuzji nie pozwala im notować regularnych zwycięstw. Ostatnio nawet w ogóle zwycięstw, bo przegrana z Raptors jest ich czwartą z rzędu, przez co w tabeli Konferencji Wschodniej obsunęli się już na ósme miejsce.
- A mieli szansę wygrać, bo zagrali świetną pierwszą kwartę, w której prowadzili nawet różnicą 21 punktów. Pozwolili Raptors na przerwanie fatalnej serii. Dotychczas drużyna z Kanady gdy przegrywała do przerwy zawsze kończyła mecz z przegraną. I tak było w dotychczasowych 23 meczach.
- Trzecia kwarta jednak odmieniła ten stan rzeczy. Raptors wygrali ją aż 40:20 i spokojnie doprowadzili mecz do szczęśliwego dla siebie zakończenia.
- 19 punktów rzucił R.J. Barrett, po 17 dołożyli Scottie Barnes i Gradey Dick, a 15 z ławki dołożył Bruce Brown.
- Dla gości 26 punktów i 12 zbiórek zanotował Paolo Banchero, a Kentavious Caldwell-Pope skończył spotkanie z 20 punktami.
Denver Nuggets (27-16) – Philadelphia 76ers (15-27) 144:109
- Są takie pojedynki dwóch zawodników, które elektryzują i przyciągają uwagę za każdym razem. Tak jest też z rywalizacją Nikoli Jokicia i Joela Embiida. Ale ze względu na zdrowie tego drugiego rzadko oglądamy tę rywalizację. Dość powiedzieć, że Embiid ostatni raz zagrał mecz w Denver w 2019 roku, czyli jeszcze przed pandemią koronawirusa. I tym razem też nie pojawił się na boisku.
- Wykorzystał to oczywiście Jokic, który zanotował 19. w sezonie triple-double, tym razem złożone z 27 punktów, 13 zbiórek i 10 asyst i poprowadził Nuggets do pewnej wygranej, która mocno zbliżyła jego zespół do trzeciego miejsca w Konferencji Zachodniej.
- Swój rekord kariery ustanowił drugoroczniak Julian Strawther. Rzucił wchodząc z ławki 23 punkty, trafiając między innymi 5 trójek. 20 punktów dołożył od siebie Christian Braun, a 19 Michael Porter Jr.
- Dla pokonanych 28 punktów rzucił Tyrese Maxey, 22 dołożył Guerschon Yabusele, a 11 wracający po kolejnej kontuzji Paul George, który co prawda rozdał 9 asyst, ale nie był agresywny w szukaniu okazji do rzutu i oddał ich tylko 9 w 28 minut gry.
Los Angeles Lakers (23-18) – Washington Wizards (6-36) 111:88
- Spokojne pewne zwycięstwo, to coś czego brakowało ostatnio Los Angeles Lakers, ale na Washington Wizards, najgorszą drużynę ligi można liczyć. W końcu to już ich jedenasta porażka z rzędu, a taki bilans do czegoś zobowiązuje.
- LeBron James po tym jak był widziany na meczu play-off NCAA w futbolu amerykańskim dzień wcześniej zanotował dziewiąte w sezonie i 121. w karierze triple-double, prowadząc Lakers do wygranej. Zanotował łącznie 21 punktów, 10 zbiórek i 13 asyst w meczu bez większej historii.
- Anthony Davis był najskuteczniejszym graczem gospodarzy z 29 punktami, 16 zbiórkami, 5 asystami i 4 blokami. Po 16 punktów dołożyli zgodnie Austin Reaves i Dorian Finney-Smith. Niecałe dwie minuty gry dostał nawet Bronny James, ale nie zdążył zdobyć punktów.
- Wśród pokonanych trudno kogokolwiek wyróżnić, ale najwięcej punktów zdobył Bilal Coulibaly i było ich 17, a po 15 dołożyli Jordan Poole i Corey Kispert.
Wspieraj PROBASKET
