W trakcie pierwszych trzech lat w NBA doświadczył 192 porażek swojego zespołu, w tym serii 28 z rzędu. Miał trzech różnych trenerów, a liczba zawodników, których miał w zespole jest być może najwyższa w całej lidze. Ale cierpliwość się opłaciła i Cade Cunningham wreszcie wkracza na dużą scenę.



Przed sezonem niewielu typowało Detroit Pistons jako drużynę walczącą o play-off. W najlepszym wypadku była to walka o play-in. Sam założyłem się z dobrym kumplem o to czy się tam dostaną. Postawiłem, że będą poza czołową dziesiątką Konferencji Wschodniej. Chyba przegram ten zakład. Ale nie martwię się, bo wreszcie Pistons dobrze się ogląda. J.B. Bickerstaff tchnął w ten zespół nową energię, Trajan Langdon przeprowadził sensowne transfery i po sześciu latach znów drużyna z Michigan zaczyna się liczyć.

W trakcie tych pięciu poprzednich nieudanych sezonów rekord zwycięstw Pistons wyniósł 23. Po wygranej z Portland Trail Blazers ostatniej nocy mają ich już 18, czyli więcej niż w każdym z dwóch ostatnich sezonów. Bilans 18-18, czyli równo 50% wygranych to w ogóle rekord na tym etapie sezonu. Odkąd Cade Cunningham jest w zespole Pistons nie mieli takiego bilansu po więcej niż 5 meczach. Rok temu zaczęli od 2-1, a potem przegrali 28 kolejnych spotkań.

Trzy i pół roku temu do Pistons uśmiechnęło się szczęście. Dostali numer 1 draftu i wybrali Cade’a Cunninghama. Wiele sobie po nim obiecywałem, miał to być kandydat w przyszłości do zostania jednym z najlepszych rozgrywających ligi. Jako debiutant zajął jednak dopiero trzecie miejsce w głosowaniu na najlepszego pierwszoroczniaka za Scottiem Barnesem i Evanem Mobleyem. W drugim roku z powodu kontuzji zagrał tylko 12 meczów. Sezonu 23/24 nie ma co wspominać, bo Pistons grali fatalnie.

Teraz jednak Cunningham stał się liderem zespołów z prawdziwego zdarzenia. Nie tylko zdobywa najwięcej punktów (24,1 na mecz) i rozdaje najwięcej asyst (9,5), ale też notuje akcje kluczowe dla zwycięstw. Dwa mecze Pistons wygrali po jego blokach w ostatnich sekundach. Wielokrotnie też ratował ich rzutami w zaciekłych końcówkach.

To potwierdza, że decyzja o podpisaniu z nim nowego kontraktu w przerwie między sezonami, wartego 224 miliony dolarów za pięć lat, była słuszna. Cunningham już teraz może być wymieniany wśród 3-4 najlepszych rozgrywających Konferencji Wschodniej obok Trae Younga, Tyrese’a Haliburtona i Jalena Brunsona. I bardzo możliwe, że dostanie za to nagrodę.

Tą nagrodą może być udział w Meczu Gwiazd, co nie zdarzyło się żadnemu zawodnikowi Pistons od 2019 roku kiedy tego zaszczytu dostąpił Blake Griffin. Cunningham co prawda do pierwszej piątki raczej się nie załapie, bo jest na szóstym miejscu w głosowaniu fanów, ale na ławkę rezerwowych ma szansę. Co prawda może się okazać, że pierwszeństwo dostanie np. Damian Lillard, ale o Cunninghamie nikt nie powinien zapomnieć.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    6 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments