Jak co roku wigilijny poranek obfitował w spotkania najlepszej koszykarskiej ligi świata. Tej nocy odbyło się aż 14 meczów, a na parkiet wybiegł między innymi Jeremy Sochan. Polak w spotkaniu z 76ers zanotował 15 punktów, jednak jego San Antonio Spurs ulegli rywalom z Filadelfii. Do niespodzianki doszło między innymi w Orlando, gdzie osłabieni Magic pokonali Boston Celtics. 120. triple-double w karierze zanotował natomiast LeBron James. Sprawdź, co wydarzyło się w pozostałych spotkaniach.
Charlotte Hornets – Houston Rockets 101:114
- Hornets kontynuują swoją niechlubną serię 12 porażek w 13 ostatnich spotkaniach, a dziś nie byli w stanie tego przełamać na własnej hali. Przyjeżdżający w roli faworyta Houston Rockets nie zawiedli, a w końcowym zwycięstwie kluczowe okazały się dwie pierwsze kwarty.
- Goście całkowicie zdominowali w pierwszej połowie, do szatni schodząc z wynikiem 31:62, co skutecznie pozwalało po prostu odetchnąć. Świetna skuteczność w połączeniu z nadmiernym pudłowaniem gospodarzy (2/20 zza łuku w pierwszych dwóch kwartach). Mimo iż kolejne dwie kwarty wygrali już gospodarze, to Houston Rockets z dużym spokojem po prostu utrzymało wynik. Co ciekawe, w ostatniej kwarcie z parkietu po zaledwie trzech minutach obecności wyleciał Aaron Holillday.
- Ostatecznie należy podkreślić, jak dużą dominację obserwowaliśmy w walce pod koszem, ponieważ Rockets pokonali swoich rywali w tym aspekcie 59:44. Najskuteczniejszym zawodnikiem gości tego wieczoru był Jabari Smith Jr., który rzucił 21 punktów i zanotował do tego 11 zbiórek. Fred VanVleet ostatecznie zakończył z 20 oczkami na koncie, choć jego froma rzutowa najbardziej widoczna była w pierwszej połowie. 19 punktów i 11 zbiórek zanotował także Amen Thompson.
- Zespół gospodarzy miał dziś swoich dwóch liderów na parkiecie w postaci Miles Bridgesa – 24 punkty oraz 8 zbiórek, a także LaMelo Balla, który do 23 punktów dołożył 8 asyst. 14 punktów z kolei dołożył Moussa Diabate, a spotkanie z dorobkiem 12 oczek i 9 zbiórek zakończył Mark Williams. Niemniej była to kolejna porażke w fatalnej passie Hornets.
Autor: Patryk Popiołek
Cleveland Cavaliers – Utah Jazz 124:112
- To już 17 zwycięstwo w 18 domowych meczach Cleveland Cavaliers. Podopieczni trenera Kenny’ego Atkinsona nie mieli większych problemów z Utah Jazz. Cavs wygrali pięć meczów z rzędu średnią różnicą 20 punktów w każdym. Spotkanie było opóźnione o 35 minut z powodu uszkodzonej obręczy w jednym koszu i konieczności zainstalowania zupełnie nowej konstrukcji.
- Cavs w końcówce meczu zaczęli celowo faulować Walkera Keslera, który trafił 1/6 prób za jeden punkt. Strategia okazała się skuteczna, bowiem pozwoliła gospodarzom przypieczętować zwycięstwo. Georges Niang zdobył punkty layupem po wejściu pod kosz na 52 sekundy przed końcem, a następnie odebrał piłkę Jordanowi Clarksonowi i podał do Carisa LeVerta, który zakończył akcję efektownym wsadem, zwiększając prowadzenie Cleveland do 122-113.
- Po stronie Jazz 26 punktów (6/14 za trzy) i siedem zbiórek Lauriego Markkanena oraz 24 oczka (10/22 z gry), cztery zbiórki i pięć asyst Collina Sextona. Z ławki 27 punktów (7/17 z gry, 10/11 za jeden), sześć zbiórek, pięć asyst Jordana Clarksona. Dla Cavs 22 punkty, 10 zbiórek, cztery asysty i trzy bloki Evana Mobleya; 23 punkty, trzy zbiórki i osiem asyst Darius Garlanda; 22 oczka, trzy zbiórki, siedem asyst i trzy przechwyty Donovana Mitchella.
Autor: Michał Kajzerek
Orlando Magic – Boston Celtics 108:104
- Jak oni to robią? Orlando Magic mają w tym sezonie ogromnego pecha, bowiem przez kontuzje stracili Paolo Banchero, Franza Wangera oraz jego brata Mo Wagnera. Ci pierwsi wrócą do gry, ale w tym momencie mogą jedynie obserwować zmagania z boku. Mimo to zespół Jamahla Mosleya jest w stanie postawić się mistrzowi NBA! Tym razem bohaterem Magic był Tristan Da Silva, który na 10 sekund przed końcem trafił kluczową trójkę.
- Boston prowadził 58:43 do przerwy, ale Magic zdominowali trzecią kwartę, a w czwartej kwarcie wyszli na 10-punktowe prowadzenie. Pod koniec trzeciej kwarty Cole Anthony stracił piłkę podczas wejścia pod kosz, po chwili ją i minął Kristapsa Porzingisa oraz Luke’a Korneta wykonując efektowny layup. Te punkty dały Magic pierwsze prowadzenie w meczu (73:72). Celtics przypuścili pogoń, a layup Jaylena Browna zmniejszył stratę Bostonu do 105:104 na 59,6 sekundy przed końcem. Al Horford spudłował potencjalną trójkę na prowadzenie, a da Silva odpowiedział celnym trafieniem, które przypieczętowało zwycięstwo Magic.
- Po stronie ekipy z Bostonu 35 punktów (15/29 z gry), dziewięć zbiórek, cztery asysty, trzy przechwyty Jaylena Browna oraz 17 oczek, cztery asysty, cztery zbiórki i trzy przechwyty Derricka White’a. C’s grali bez swojego lidera Jaysona Tatuma. Dla Magic 18 punktów, trzy zbiórki i przechwyt Da Silvy oraz 16 oczek, sześć zbiórek, pięć asyst oraz dwa bloki Jalena Suggsa.
Autor: Michał Kajzerek
Philadelphia 76ers – San Antonio Spurs 111:106
- Spurs traktowani byli za faworytów tego spotkania jedynie na papierze. Do gry w mającej za sobą fatalny start sezonu drużynie Szóstek wrócił bowiem Joel Embiid, który wystąpił w zaledwie trzech z 10 ostatnich meczów zespołu. Nie nacieszył się on jednak grą zbyt długo, ponieważ na trzy minuty do końca drugiej kwarty wyrzucony został z boiska z powodu kilku słów za dużo wypowiedzianych w kierunku sędzi. Dla tercetu Embiid-Maxey-George było to dopiero piąte wspólne spotkanie w trwającym sezonie.
- Drużyna z San Antonio zdołała odrobić 15-punktową stratę z trzeciej kwarty, na sześć minut do końcowej syreny łapiąc kontakt z przeciwnikami. Na 1:20 przed ostatnim gwizdkiem Chris Paul dał drużynie prowadzenie 103-102. Wówczas rozpoczął się koncert Tyrese Maxeya, który do akcji 2+1 po przechwycie dodał trafienie zza łuku.
- Jeremy Sochan wychodząc na boisko w pierwszej piątce zanotował 15 punktów, osiem zbiórek oraz trzy asysty. Na przestrzeni 32 rozegranych tej nocy minut Polak trafił sześć z dziewięciu oddanych prób z gry oraz wszystkie trzy rzuty osobiste. Sochan od początku spotkania desygnowany został do obrony najrówniej grającego w tym sezonie zawodnika 76ers, Tyrese Maxeya. Reprezentant Polski swój worek z punktami otworzył w czwartej minucie meczu po sprytnym ataku w strefie podkoszowej na Embiida.
- Maxey zanotował dla 76ers 32 punkty, 10 zbiórek i osiem asyst. 19 oczek dodał Paul George, natomiast 17 Guerschon Yabusele. Po stronie Spurs 26 oczek zdobył Victor Wembanyama.
Atlanta Hawks – Minnesota Timberwolves 117:104
- Atlanta Hawks znakomicie weszli w mecz, wygrywając pierwszą kwartę 35-19. Gospodarze szybko jednak stracili tę przewagę, bo druga ćwiartka należała już do Minnesota Timberwolves. Przyjezdni z Minnesoty byli lepsi w tej części meczu o 19 punktów i odrobili straty prowadząc po pierwszej połowie 55-52.
- W trzeciej kwarcie, żadna z drużyn nie potrafiła zdominować rywala. Była to jedyna wyrównana część meczu, w której mieliśmy kilka zmian prowadzenia. Ostatecznie po trzech kwartach minimalną przewagę mieli Timberwolves (85-82). Czwarta kwarta to całkowita dominacja Hawks.
- Podopieczni Quinna Snydera odzyskali prowadzenie i kontrolę nad meczem, budując ponownie dwucyfrowe prowadzenie. Na niespełna dwie minuty przed końcową syreną Hawks prowadzili 17 punktami (117-100) i nic już im nie mogło odebrać zwycięstwa.
- Hawks odnieśli zwycięstwo, dzięki znakomitej postawie w decydującej odsłonie meczu wygranej 35-19. Koszykarze z Atlanty byli zdecydowanie skuteczniejsi (53, 4 proc. z gry) i trafili aż 18 trójek również na znakomitej skuteczności 50 proc.
- Jednym z bohaterów meczu był Garrison Matthews, który zdobył najlepsze w sezonie 25 punktów, trafiając 7 razy za trzy. Świetny mecz rozegrał także Trae Young. Lider Hawks zanotował 29 punktów i 7 asyst. Jalen Johnson dodał 17 punktów, 11 zbiórek i 7 asyst. Dla Timberwolves 23 punkty zanotował Naz Reid, a Julius Randle miał 19 punktów, 13 zbiórek i 7 asyst.
Autor: Janusz Nowakowski
Miami Heat – Brooklyn Nets 110:95
- Miami Heat odnieśli bardzo pewne zwycięstwo nad Brooklyn Nets, kończąc tym samym serię trzech meczów bez wygranej. Gospodarze wyszli na dwucyfrowe prowadzenie już w pierwszej kwarcie, w której zdobyli aż 39 punktów. Przed przerwą Nets zdołali jednak odrobić większość strat i po pierwszej połowie Heat prowadzili tylko punktem (58-57).
- W trzeciej kwarcie Przyjezdni z Nowego Jorku grali przyzwoicie i cały czas utrzymywali się w meczu, tracąc do rywali kilka punktów (78-83 po trzech kwartach). Heat jednak odjechali z wynikiem w czwartej kwarcie, którą całkowicie zdominowali. Podopieczni Erika Spoelstry pozwolili Nets na zdobycie w tej części meczu ledwie 17 punktów. Zespół z Florydy szybko odzyskał dwucyfrowe prowadzenie, notując wysoką wygraną.
- Heat zagrali dobry mecz w defensywie, zatrzymując Nowojorczyków na 95 punktach. Ponadto gospodarze byli świetnie dysponowani, jeśli chodzi o rzuty z dystansu, trafiając 17 trójek i mieli znacznie lepszą skuteczność rzutową (49 proc. z gry i 41,5 za trzy).
- Gwiazdą spotkania był Bam Adebayo. Środkowy zakończył mecz z dorobkiem 23 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst. Tyler Herro dodał 17 punktów, 12 zbiórek i 9 asyst, a Nikola Jović miał 18 punktów. Dla Nets po 19 punktów zdobyli Cameron Johnson i Noah Clowney.
Autor: Janusz Nowakowski
New York Knicks – Toronto Raptors 139:125
- Goście liczyli dziś na przełamanie swojej serii porażek z rzędu, lecz tak się nie stało. Ósma przegrana z rzędu w samym grudniu stała się faktem po tym, jak na Madison Square Garden Knicks pokazali się ze świetnej strony. Toronto Raptors utwierdzili się w przekonaniu o swojej fatalnej formie na wyjazdach, ponieważ w tym sezonie ich bilans meczów poza domem wynosi 1:13.
- Pierwsza kwarta była całkiem obiecująca, ponieważ Knicks prowadzili jedynie dwoma punktami, a Scottie Barnes oraz RJ Barrett byli w stanie odpowiadać na ataki gospodarzy. Jednak kluczowa w tym meczu okazała się zdecydowanie druga kwarta. Wówczas na parkiecie najwięcej pozytywnego zamieszania zrobił Cameron Payne, rzucając dwie trójki (w kwarcie 11 punktów). Ostatecznie do szatni Knicks schodzili na prowadzeniu 70:52, co pozwoliło odetchnąć.
- Po przerwie wiele się nie zmieniło, ponieważ w trzeciej odsłonie przewaga jedynie urosła. Ostatecznie dopiero w ostatniej kwarcie Raptors nieco zmniejszyli rozmiary swojej ósmej porażki z rzędu, lecz po części wynikało to także z głębokiej rotacji w wykonaniu Knicks. Nawet zwycięstwo Toronto w tej kwarcie 28:43 nie pozwoliło zbliżyć się do gospodarzy tego wieczoru.
- W zespole przyjezdnych najlepiej spisywała się dwójka Scottie Barnes oraz RJ Barrett. Zanotowali kolejno 24 i 23 punkty w tym spotkaniu. Po 16 oczek dołożyli także Jonathan Mogbo, a także Ja’Kobe Walter oraz Chris Boucher.
- Karl-Anthony Towns zanotował dziś 31 punktów, 10 zbiórek oraz 7 asyst, liderując na parkiecie. Z bardzo dobrej strony pokazał się także OG Anunoby – 31 punktów i 7 zbiórek. Natomiast nieco słabiej dziś wypadł Jalen Brunson, który nie potrafił się wstrzelić (4/13 z gry) i ostatecznie zakończył mecz z dorobkiem 12 oczek. Wspomniany Cameron Payne dołożył dziś 19 punktów. New York Knicks po udanej serii wyjazdowej wrócili do MSG i odnieśli czwarte z rzędu zwycięstwo.
Autor: Patryk Popiołek
Chicago Bulls – Milwaukee Bucks 91:112
- To już dwa zwycięstwa z rzędu Milwaukee Bucks grających bez Giannisa Antetokounmpo i Damiana Lillarda. W meczu, który praktycznie można oznaczyć jako derby północnych stanów USA okazali się lepsi od Chicago Bulls, którzy po serii trzech wygranych zanotowali drugą porażkę z rzędu.
- Już drugi mecz z rzędu Khris Middleton poprawia swój rekord punktowy w obecnych rozgrywkach i ewidentnie wraca do wysokiej formy. Długo rehabilitował się po kontuzji, ale wygląda naprawdę dobrze. Rzucił 21 punktów, miał po 5 zbiórek i asyst i trafił 3 trójki.
- Tyle samo punktów zanotował drugi weteran Brook Lopez. 19 na swoim koncie zapisał Bobby Portis, dokładając do tego 13 zbiórek i 6 asyst.
- Dla pokonanych 17 punktów i 12 zbiórek miał Nikola Vucevic, po 14 dołożyli Zach LaVine i Jalen Smith.
Autor: Piotr Zarychta
Memphis Grizzlies – Los Angeles Clippers 110:114
- Norman Powell zdobył ostatnie 4 punkty tego meczu od stanu 110:110 prowadząc Los Angeles Clippers do trzeciej wygranej w czterech ostatnich meczach, w dodatku na parkiecie faworyzowanych Memphis Grizzlies, którzy jak dotąd wygrali 13 z 16 spotkań na własnym parkiecie.
- Powell najpierw trafił rzut z półdystansu na 25 sekund przed końcem, a następnie po nieudanej akcji gospodarzy wykorzystał dwa rzuty wolne, ustalając wynik meczu. Sam był jego najlepszym strzelcem z 29 punktami. James Hardenkolejny raz kręcił się wokół triple-double kończąc spotkanie z 21 punktami, 8 zbiórkami i 9 asystami. Imponujące double-double zanotował Ivica Zubac, autor 20 punktów i 20 zbiórek. To jego drugi taki mecz w karierze.
- Grizzlies mieli problem z własnymi stratami i obroną po nich. 19 razy zgubili piłki w tym spotkaniu, co rywale zamienili na aż 31 punktów. Dodatkowo nie potrafili wykorzystać swojego największego atutu, czyli zdobywania punktów spod kosza. Są liderem w tej kategorii ze średnią 58,7 na mecz. Tym razem zdobyli tylko 42 punkty z pola trzech sekund.
- Jaren Jackson Jr. był najlepszym strzelcem gospodarzy z 24 punktami, ale trafił tylko 9 z 26 rzutów z gry. Podobnie z Ja Morantem, którego 23 punkty przyszły z aż 20 rzutów z gry, z których 7 wpadło do kosza. 21 punktów dołożył Desmond Bane, który miał w tym meczu jeszcze 9 zbiórek i 7 asyst.
Autor: Piotr Zarychta
Oklahoma City Thunder – Washington Wizards 123:105
- 21 porażek w ostatnich 23 meczach i 12 z rzędu w wyjazdowych meczach. To bilans Washington Wizards, którzy kroczą bardzo konsekwentnie w kierunku najgorszego bilansu w NBA. Z drugiej strony mieliśmy ostatniej nocy liderów Konferencji Zachodniej. Oklahoma City Thunder nie zawiedli i po kontrolowanym meczu dowieźli 23. zwycięstwo w sezonie. Jednocześnie to ich ósma wygrana w ostatnich 9 meczach.
- Shai Gilgeous-Alexander kolejny raz potwierdził swoją mocną kandydaturę do nagrody MVP. Kanadyjski rozgrywający skończył mecz z 41 punktami, 9 zbiórkami, 3 asystami, 3 przechwytami i 3 blokami.
- 17 punktów dołożył Jalen Williams, double-double złożone z 16 punktów i 11 zbiórek Isaiah Hartenstein, podobnie jak wchodzący z ławki debiutant Ajay Mitchell. On zapisał na swoim koncie 16 punktów i 12 zbiórek. W obu przypadkach to jego rekordy kariery w NBA.
- Wśród pokonanych 31 punktów uzbierał Jordan Poole i dołożył do tego jeszcze 7 asyst. 14 punktów i 3 asysty były dziełem debiutanta Buba Carringtona, a po 12 dołożyli weterani Malcolm Brogdon i Jonas Valanciunas.
- Goście zagrali bez swoich dwóch regularnych starterów. Alex Sarr i Bilal Coulibaly dostali wolne w tym spotkaniu. Pierwszy z powodu urazu pleców, drugi pachwiny.
Autor: Piotr Zarychta
Dallas Mavericks – Portland Trail Blazers 132:108
- Jeszcze w pierwszej kwarcie niżej notowani Portland Trail Blazers byli w stanie rzucić wyzwanie Dallas Mavericks (28:31). W drugiej odsłonie gospodarze rozpoczęli jednak budowę swojej przewagi i za sprawą trafień m.in. Luki Doncicia i P.J. Washingtona schodzili do szatni z 9-punktową zaliczką.
- O końcowym rezultacie przesądziła ostatecznie trzecia “ćwiartka”, w której ekipa z Teksasu zdominowała swojego rywala. Ponownie błysnął Doncić, ale świetnie w ofensywie spisywał się wówczas również Daniel Gafford. Przewaga Mavs sięgnęła pułapu 26 oczek i losy spotkania były już przesądzone.
- — Zaliczyliśmy dobrą pierwszą połowę. Solidnie radziliśmy sobie na tablicach i choć nie trafialiśmy rzutów, to wypracowaliśmy sobie dogodne pozycje strzeleckie. Trzecia kwarta była kiepska, co zdarzało nam się w tym roku już kilka razy — mówił po meczu trener Portland Chauncey Billups.
- Luka Doncić ponownie wiódł prym w ekipie Dallas i tym razem skompletował 27 punktów, siedem zbiórek i siedem asyst. Wspomniany Daniel Gafford zaliczył 23 oczka, z kolei Kyrie Irving dorzucił 20. Mniej widoczny był Klay Thompson, autor 13 punktów (3/8 za trzy).
- Po stronie Blazers wyróżnił się przede wszystkim wchodzący z ławki rezerwowych Deni Avdija (19 punktów, 6 zbiórek). Bliski double-double był Deandre Ayton (16 punktów, 9 zbiórek), z kolei Scoot Henderson zapisał na swoim koncie 14 oczek, sześć zbiórek i cztery asysty.
Autor: Krzysztof Dziadek
Denver Nuggets – Phoenix Suns 117:90
- Obie ekipy podeszły do tego spotkania z kluczowym osłabieniem. W składzie Phoenix Suns zabrakło Devina Bookera, z kolei Denver Nuggets musieli radzić sobie bez Jamala Murraya, którego zastąpił Russell Westbrook. Gdy były rozgrywający OKC Thunder występował w tym sezonie w pierwszej piątce, ekipa z Kolorado wygrała 5 z 6 spotkań.
- Przyjezdni trafili na początek 9 z 12 rzutów z gry, ale po drugiej stronie parkietu nie do zatrzymania był Michael Porter Jr., który w pierwszej kwarcie zaaplikował rywalom 14 oczek (27:26). Po trwającej kilka minut wymianie ciosów gospodarze finalnie byli w stanie wykorzystać błędy rywala i odskoczyć z wynikiem (43:33).
- Suns odpowiedzieli serią 11:0, ale Denver mogli liczyć na świetnie dysponowanego Nikolę Jokicia, który do przerwy miał na swoim koncie 19 punktów. Do głównie dzięki Serbowi gospodarze schodzili na przerwę na nieznacznym prowadzeniu (55:51).
- Po powrocie na parkiet Nuggets ponownie byli nie do zatrzymania i szybko wrócili do dwucyfrowej przewagi. Wyższy bieg wrzucił m.in. Russell Westbrook, kluczowe trafienia dorzucał Aaron Gordon, a po punktach Christiana Brauna Denver prowadzili już różnicą 22 punktów (90:68). Suns nie byli już w stanie podnieść się tej nocy po tym ciosie.
- Nuggets do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim Nikola Jokić, autor 32 punktów i siedmiu asyst. Michael Porter Jr. dorzucił 24 oczka, sześć zbiórek i cztery asysty. Z dobrej strony pokazał się Russell Westbrook, autor 11 punktów, siedmiu asyst i dwóch przechwytów.
- Solidny występ zaliczyli Kevin Durant (23 punkty, 9 zbiórek) oraz Bradley Beal (23 punkty, 5/7 zza łuku). Całkowicie zabrakło im jednak wsparcia zawodników drugoplanowych. Trzeci najlepszy punktujący Słońc Tyus Jones dorzucił jedynie dziewięć oczek.
Autor: Krzysztof Dziadek
Golden State Warriors – Indiana Pacers 105:111
- Początek spotkania to popis skuteczności w wykonaniu obu ekip. Świetnie dysponowani byli Trayce Jackson-Davis czy Andrew Wiggins, ale po drugiej stronie parkietu błyszczeli Pascal Siakam czy Tyrese Haliburton i to Indiana Pacers przez niemal cały czas utrzymywali się na skromnym prowadzeniu (32:33).
- Golden State Warriors odpowiedzieli z przytupem i drugą kwartę zaczęli od serii 14:4 autorstwa przede wszystkim Jonathana Kumingi (46:37). Tak szybko, jak udało im się wypracować przewagę, równie szybko ją jednak utracili. Rzut za rzutem oprócz wspomnianego już duetu trafiali Myles Turner i Bennedict Mathurin, dzięki czemu to przyjezdni schodzili na przerwę na prowadzeniu (54:62).
- Po trwającej dłuższy czas wymianie ciosów Wojownicy byli w końcu w stanie nawiązać walkę z rywalem, a kwestia końcowego rezultatu miała rozstrzygnąć się w końcówce. Na 1:18 przed ostatnią syreną Dennis Schroder zmniejszył stratę GSW do dwóch punktów. Obie strony spudłowały następnie kilka swoich prób, po czym zza łuku przy zaledwie 16 sekundach na zegarze trafił Turner (104:109). Festiwal rzutów wolnych nie odmienił już losów spotkania.
- Autor najważniejszej trójki tej nocy Myles Turner był też najlepszym punktującym Pacers, kończąc mecz z dorobkiem 23 punktów i 10 zbiórek. Double-double popisał się też Tyrese Haliburton (16 punktów, 12 asyst). Pascal Siakam dołożył z kolei 20 oczek.
- Świetny mecz pomimo porażki ma za sobą Jonathan Kuminga, który zaaplikował rywalom 26 punktów (do tego 8 zbiórek, 4 asysty). Andrew Wiggins zapisał z kolei na swoim koncie 16 oczek. Kiepską noc ma za sobą natomiast Stephen Curry, który trafił jedynie 2 z 13 rzutów z gry (10 punktów, 7 asyst).
Autor: Krzysztof Dziadek
Los Angeles Lakers – Detroit Pistons 114:117
- Kolejny jubileusz, którego LeBron James z pewnością nie zapamięta najlepiej. Grająca legenda ligi zanotowała tej nocy 120. triple-double w swojej karierze, jednak jego Los Angeles Lakers ulegli protresującym mocno ze swoją grą w ostatnim czasie Detroit Pistons.
- Grane na kontakcie przez trzy kwarty spotkanie Pistons zdołali przechylić na swoją stronę na początku czwartej odsłony za sprawą serii 16-4. Lakers odpowiedzieli ośmioma oczkami z rzędu, jednak zabrakło jej czasu na skuteczną pogoń. Jeziorowców zgubiło dziś aż 20 popełnionych strat oraz słabości fizyczne w pomalowanym.
- 21 punktów dla zwycięzców rzucił Malik Beasley, 20 oczek wraz z 10 asystami i pięcioma zbiórkami dodał Cade Cunnginham, natomiast 18 punktów dorzucił Jaden Ivey. Po stronie Lakers 28 punktów, 11 zbiórek i 11 asyst zanotował LeBron James, a 19 punktów, 10 zbiórek i sześć asyst zdobył Anthony Davis.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!