Krótka rotacja jest czymś co od lat zarzuca się Tomowi Thibodeau jako trenerowi. Ale prawdę mówiąc od początku tego sezonu zawodnicy dostępni z ławki rezerwowych nie rozpieszczali trenera Knicks. Teraz ma się to zmienić, wraz z podpisaniem umowy z nowym zawodnikiem.
Knicks byli bardzo aktywni w przerwie między sezonami. Do składu dołożyli dwa duże nazwiska – Mikala Bridgesa i Karla-Anthony’ego Townsa. Oczywiście musieli za to sporo zapłacić i oberwało się ich głębi składu. Oddali choćby Bojana Bogdanovicia, Juliusa Randle’a i Donte DiVincenzo. Budowanie składu rezerwowych było na drugim planie.
Dodatkowo od początku sezonu musieli mierzyć się z urazami. Precious Achiuwa szybko łapał kontuzję i nie grał przez pierwszy miesiąc, Mitchell Robinson nie zagrał ani sekundy od czasu serii play-off z Philadelphia 76ers, a pozostali gracze nie gwarantowali dużej jakości. A jakby tego było mało, to ściągnięty w lato Landry Shamet doznał kontuzji barku podczas meczu przedsezonowego i został zwolniony przez klub, żeby nie obciążać go finansowo.
Teraz gdy wiadomo że podpisanie z nim minimalnej umowy nie sprawi, że Knicks wejdą na drugi próg tzw. apron, co mocno blokowałoby ich ruchy, zdecydowali się zwrócić ponownie do tego weterana. W ostatnim tygodniu zaczął nawet grać w drużynie filialnej Westchester Knicks, dla których zdobywał średnio 11 punktów na mecz.
Władze klubu zdecydowały się podpisać z nim umowę do końca tego sezonu, oczywiście za minimalną możliwą kwotę. Shamet to uznany zadaniowiec w NBA, solidny strzelec za trzy punkty i niezły obrońca. W całej swojej karierze rozegrał jak dotąd 348 spotkań, notując w nich średnio 8,7 punktu na mecz i trafiał 38,4% trójek. Knicks są jego piątym zespołem w karierze.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!