Trwający sezon w wykonaniu Denver Nuggets przypomina typową sinusoidę. Nikola Jokić robi co może, ale jego koledzy w większości przypadków – delikatnie mówiąc – nie prezentują zbliżonego poziomu, więc podopieczni Michaela Malone’a zwycięstwa przeplatają porażkami. Na tę chwilę trudno się spodziewać, by Bryłki włączyły się do walki o najwyższe cele, ale sezon jeszcze długi, więc można spodziewać się wszystkiego, tym bardziej gdy ma się do dyspozycji Russella Westbrooka.
Tak właściwie to jeszcze na długo przed rozpoczęciem sezonu 2024-25 mówiło się o przyszłości Brodiego, któremu niektórzy wręcz sugerowali zakończenie kariery ze względu na ewidentny spadek formy w ostatnich latach. Denver Nuggets postanowili jednak dać szansę byłemu MVP i ściągnęli go do siebie. Nie da się ukryć, że Russell Westbrook potrzebował trochę czasu na przystosowanie się do nowego otoczenia, ale gdy już przeszedł sławetny proces aklimatyzacji, w roli rezerwowego spisuje się co najmniej przyzwoicie.
36-latek zaliczył póki co 24 występy w barwach Bryłek, w których notował średnio 11,3 punktu, 4,1 zbiórki oraz 6,5 asysty. Zgoda, może to już nie te czasy, gdy triple-double potrafił zdobyć na zawołanie, ale powyższe statystyki nie są również powodem do wstydu. Tym bardziej, że w międzyczasie Russ pobił jeden z mniej znanych i eksponowanych rekordów NBA, przy okazji będąc niesamowicie blisko kolejnego triple-double w karierze.
W ostatnim meczu, w którym on i jego koledzy pokonali Sacramento Kings 130:129, dziewięciokrotny uczestnik Meczów Gwiazd zapisał na swoje konto 18 punktów, 9 zbiórek i 10 asyst. Dzięki dziewięciu zebranym piłkom stał się najlepszym zbierającym w historii NBA wśród rozgrywających (8,405), tym samym wyprzedzając dotychczasowego lidera tabeli wszech czasów, którym do niedawna był obecny trener Dallas Mavericks, Jason Kidd (8,402). Co ciekawe, potrzebował do tego aż 134 gier mniej.
W przeciwieństwie jednak do swojego poprzednika, Brodie jest wciąż aktywnym zawodnikiem. Nikogo nie powinno więc dziwić jeśli tylko w obecnej kampanii zdoła jeszcze solidnie wyśrubować swój rekord, a przy okazji pomóc drużynie. Mecz z Kings był trzecim na przestrzeni ostatnich pięciu spotkań, w którym Russ wyszedł w pierwszej piątce i pokazał, że wciąż jest walczakiem, na którego można liczyć.
Także dzięki niemu podopieczni Michaela Malone’a poprawili swój bilans na 14-10 i awansowali na piątą lokatę w niezwykle konkurencyjnej Konferencji Zachodniej. Wydaje się, że weteran NBA znalazł dodatkową motywację do dobrej gry, której brakowało mu w ostatnich latach, gdy niejednokrotnie mierzył się z szyderą ze strony kibiców basketu, na przykład tych nazywających go „Westbrickiem”. Oby tak dalej, a Nuggets będą mieli z niego pociechę. No chyba, że cały misterny plan obróci się wniwecz po transferze Zacha Lavine’a czy innego Jordana Poole’a.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!