W ostatnim czasie władze NBA sypią większymi lub mniejszymi karami finansowymi jak z rękawa. Z różnych powodów, zarówno związanych z zachowaniem na parkiecie jak i poza nim, tylko w tym sezonie karani byli na przykład Zach Collins, Ja Morant, Jaylen Brown, LaMelo Ball czy też Anthony Edwards. Ten ostatni zresztą jest najświeższym przypadkiem, tylko zdaje się, że tym razem liga przesadziła w drugą stronę.
Gwiazdor Minnesota Timberwolves to bez wątpienia jeden z najlepszych zawodników obecnie grających w NBA, co nie znaczy, że przysługuje mu jakiś immunitet. W poniedziałek rano władze ligi za pośrednictwem Joe Dumarsa ogłosiły, że na Anthony’ego Edwardsa została nałożona – nie po raz pierwszy w tym sezonie – kara finansowa w wysokości 25 tys dolarów. Powód? „Użycie wulgarnych słów” podczas wywiadu udzielonego mediom w piątkowy wieczór po zwycięstwie nad Golden State Warriors (107-90).
W rzeczonym spotkaniu Ant-Man pokazał się ze znakomitej strony, notując 30 punktów, cztery zbiórki i dziewięć asyst. Problem w tym, że zamiast tego będzie mu pamiętana pomeczowa wypowiedź, w której użył słów powszechnie uznawanych za niecenzuralne, ale nie wydaje się, żeby chciał w ten sposób kogoś obrazić.
– Wszyscy bronią na wysokim poziomie, ale Jaden [McDaniels] i Rudy [Gobert] są tymi filarami, których potrzebujemy. Myślę, że to jest najważniejsze. Naz [Reid] i Julius [Randle] też grają w je***ej obronie. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby to robili. To jest po prostu, k***a, niesamowite – powiedział Edwards, na swój sposób doceniając grę swoich kolegów w obronie.
Chyba każdemu zdarza się czasem sięgnąć do zasobów tak zwanej łaciny podwórkowej. Koszykarze NBA też są tylko ludźmi i nie zawsze wypowiadają się kwieciście niczym z poematów Szekspira. Nawet jeśli się to komuś nie podoba, pomeczowe wywiady to nie jest czytanka dla dzieci, więc to raczej normalne, że w emocjach – czy to pozytywnych po wygranej, czy negatywnych spowodowanych porażką – komuś się wymknie przekleństwo lub dwa. W tym przypadku na pierwszy rzut oka widać, że Ant-Man, choć nie należy do niewiniątek, nie miał niczego złego na myśli. Zresztą w momencie rzeczonego wywiadu towarzyszył mu wspomniany Julius Randle, który oficjalnie potwierdził opinię kolegi. Nie przeszkadzało mu nawet określenie, że „broni jak cholera”.
Wydaje się więc, że władze ligi trochę przesadziły z tą decyzją. Wiadomo, że gwiazdor Leśnych Wilków nie należy do najgrzeczniejszych chłopców, jakich NBA widziała, więc może jego łatka miała wpływ na orzeczenie grzywny. Zresztą dla 23-latka to już… siódma kara finansowa tylko w tym sezonie. Pięciokrotnie musiał zapłacić po 2 tys dolarów za przewinienia techniczne, a w zeszłym miesiącu dodatkowo „zbiedniał” o 35 tys dolarów za to, że podczas meczu z Sacramento Kings pokazał zgromadzonym na trybunach kibicom środkowy palec. W tej sytuacji nie dziwi, że cały czas jest pod lupą ligowych oficjeli.
Być może również z tego powodu, gdy dwa dni później Timberwolves ponownie mierzyli się z Warriors, tym razem przegrywając 114-106, Edwards w ogóle nie zdecydował się na udzielenie wywiadu. Przypuszczalnie bał się, że podłamany porażką rzeczywiście mógłby powiedzieć o słowo lub dwa za dużo, dając realny pretekst do kolejnej kary finansowej. Chociaż sam nie rozmawiał z mediami, według informacji podanych przez Chrisa Hine’a ze Star Tribune podczas wywiadu z przywoływanym wcześniej Randle’em można było usłyszeć, jak wystarczająco głośno, by mikrofony i kamery mogły to wychwycić, Anthony komentuje swój „okropny” występ. O ile można tak powiedzieć o meczu, w którym zdobyło się 27 punktów, pięć zbiórek i sześć asyst.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Wspieraj PROBASKET
