Można już położyć kres spekulacjom. Odpowiadający za politykę transferową Oklahoma City Thunder Sam Presti postanowił, że do drużyny dołączy nowy zawodnik mogący grać na pozycji środkowego. Dwight Howard musiał się obejść smakiem, szansy nie dostał też uważany za faworyta mediów Bismack Biyombo. Świeżo upieczony podkoszowy OKC to wybór co najmniej zaskakujący, ale być może GM organizacji wie coś, czego my nie wiemy?
Oklahoma City Thunder zaczęli mieć problem z kontuzjami wśród środkowych jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, gdy podczas okresu przygotowawczego wypadł Jaylin Williams. W przedostatnim meczu przedsezonowym uraz wykluczył także nowy nabytek drużyny, Isaiaha Hartenstaina. Jakby tego było mało, w ostatnim czasie poważnej, wymuszającej kilkumiesięczną absencję kontuzji nabawił się Chet Holmgren. W tym momencie OKC zostali właściwie bez nominalnego „centra” w składzie. Z tego powodu trener Mark Daigneault musiał kombinować i na pozycji numer pięć – z powodzeniem zresztą – występował skrzydłowy, mierzący 198 centymetrów wzrostu Jaylen Williams. Jasne było jednak, że to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę.
Wygląda na to, że Sam Presti też to zrozumiał i zaczął rozglądać się za potencjalnym nowym nabytkiem. Rzecz jasna, swoją kandydaturę zaproponował Dwight Howard, niemal gwarantując zdobycie mistrzostwa, o czym pisaliśmy w tym miejscu. W mediach przewijała się również kandydatura Bismacka Biyombo, który w ubiegłym sezonie zdołał zaliczyć 10 występów w trykocie Thunder. Zdecydowano się postawić jednak na innego konia. Najpierw z zespołem pożegnał się 25-letni debiutant z Holandii, Malevy Leons, a jego miejsce w składzie zajął rówieśnik, mierzący 213 centymetrów wzrostu Branden Carlson, podpisując standardowy, roczny kontrakt.
Kto to taki? Środkowy rodem z Utah nie został wybrany w tegorocznym drafcie, ale związał się z grającą w G League ekipą Raptors 905. W barwach filii Toronto Raptors zaliczył w trwającym sezonie trzy występy, notując średnio 14,3 punktu (przy skuteczności z gry wynoszącej 51,5%), 8,7 zbiórki i 1,67 bloku. Wcześniej przez łącznie pięć lat bronił barw grającej w NCAA ekipy Utah Utes, gdzie jako podstawowa „piątka” spisywał się bardzo dobrze. Od niedawna do niego należy rekord wszech czasów uczelni pod względem bloków. Pytanie tylko czy nie chodziło tu głównie o jego wzrost i czy zawodnik z zerowym doświadczeniem w NBA przyda się drużynie walczącej o tytuł nawet jako rozwiązanie tymczasowe?
Wydaje się, że wbrew wszelkim pozorom nie jest to wykluczone. Chociaż styl gry Thunder do czasu powrotu Williamsa, Hartensteina i – przede wszystkim – Holmgrena wciąż może się opierać na niższym składzie, co już zdało egzamin, to jednak Carlson daje zespołowi ciekawą alternatywę w starciach z rywalami dysponującymi większą siłą i wzrostem pod koszem – jak Dallas Mavericks, którzy w niedzielę będą mogli wystawić w składzie Daniela Gafforda, Derecka Lively’ego II czy Dwighta Powella, z których żadnego nie da się nazwać ułomkiem. Z takimi dryblasami lepiej może się sprawdzić ktoś dorównujący im wzrostem.
W przypadku Carlsona nie chodzi jednak wyłącznie o jego gabaryty. W czasach uniwersyteckich nowy podkoszowy OKC rzucał zza łuku z co najmniej przyzwoitą skutecznością 35%. To sugeruje, że może się całkiem dobrze dopasować do systemu rozciągania gry preferowanego przez trenera Daigneaulta. O ile oczywiście dostanie swoje szanse, co nie jest wcale takie pewne.
O dziwo, od momentu urazu Holmgrena koszykarze z Oklahomy legitymują się bilansem 3-0. Może nie jest to jeszcze wynik dorównujący wyczynowi Cleveland Cavaliers z trwającego sezonu, ale Alex Caruso z kolegami też nie mają się czego wstydzić. Wprowadzony nieco z musu system gry niższym składem póki co zdaje egzamin, więc nie ma sensu czegoś zmieniać na siłę. Wydaje się więc, że Branden mógł zostać sprowadzony jedynie w razie czego, gdyby – odpukać – przydarzyły się kolejne kontuzje, czego oczywiście OKC nie życzymy. Jeśli jednak dostanie swoją szansę, można się spodziewać, że ten „Szwajcarski Scyzoryk”, jak określają go media, będzie wiedział co robić.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!