Ben Simmons lubi od czasu do czasu o sobie przypomnieć. Kilka dni temu rozgrywający został odsunięty od pierwszej piątki Brooklyn Nets, ale minionej nocy w starciu przeciwko New Orleans Pelicans popisał się linijką, którą w historii organizacji powtórzył tylko Jason Kidd. Jak przyszłość czeka 28-latka po wygaśnięciu kontraktu?
Jak niemal co roku wszystko zaczęło się od hucznych zapowiedzi, ostrzeżeń skierowanych do reszty ligi oraz nagrań z treningów. Po raz kolejny jednak Ben Simmons nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań i gra zdecydowanie gorzej niż wskazywałby na to jego warty ponad 40 milionów dolarów kontrakt.
Cierpliwość Jordiego Fernandeza wyczerpała się wyjątkowo szybko. Po zaledwie sześciu spotkaniach rozegranych w tym sezonie w trykocie Brooklyn Nets szkoleniowiec usunął 28-latka z wyjściowej piątki ekipy z Wielkiego Jabłka. Starcie z Boston Celtics 8 listopada Simmons rozpoczął z wysokości ławki rezerwowych, choć ostatecznie spędził na parkiecie ponad 27 minut, co było i pozostaje jak dotąd jego najdłuższym czasem gry w bieżących rozgrywkach.
Simmons opuścił starcie z Cleveland Cavaliers, ale powrócił do rotacji Brooklynu minionej nocy na mecz z osłabionymi kadrowo New Orleans Pelicans. Po raz kolejny wszedł na parkiet z ławki, ale tym razem popisał się wyczynem, który wcześniej udał się tylko jednemu zawodnikowi.
Jeszcze wczoraj spośród wszystkich zawodników w historii organizacji Nets tylko Jason Kidd zdołał bowiem odnotować linijkę na poziomie sześciu punktów, pięciu zbiórek, dwóch przechwytów i aż 12 asyst w mniej niż 30 minut. To właśnie z taką linijką Ben Simmons zakończył swój występ przeciwko NOP, trafiając trzy z pięciu rzutów z gry i notując przy tym trzy straty.
Trzeba jednak zauważyć, że występ Kidda z 9 kwietnia 2002 roku było dużo bardziej imponujący. Zaliczył on wówczas 21 punktów, 12 asyst, osiem zbiórek i dwa przechwyty, a losy tamtego spotkania z Washington Wizards były rozstrzygnięte na długo przed końcową syreną.
Nikt nie ma już chyba wątpliwości, że Simmons nie jest wart obecnego kontraktu. Kiedy Philadelphia 76ers oferowali mu lukratywną umowę w lipcu 2019 roku, rozgrywający zdobywał wówczas średnio 16,9 punktu, 8,8 zbiórki, 7,7 asysty oraz 1,4 przechwytu na mecz i miał za sobą swój pierwszy występ w Meczu Gwiazd. Teraz jednak 28-latek jest daleki od tego typu poziomu, a na przestrzeni trzech poprzednich sezonów wystąpił w łącznie 57 spotkaniach.
Wydaje się jednak, że jeżeli Simmonsowi dopisze zdrowie, to po wygaśnięciu umowy w czerwcu 2025 znajdą się chętni ja jego usługi. Kluczowe będzie zachowanie zawodnika, który będzie musiał schować swoje ego do kieszeni i zaakceptować zdecydowanie gorsze warunki finansowe niż dotychczas. Może się również okazać, że rozgrywający podzieli losy Russella Westbrooka i już na stałe będzie musiał zaakceptować rolę rezerwowego.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!