Minionej nocy Chicago Bulls rozegrali swój pierwszy mecz sezonu zasadniczego 2024/25. Podopieczni Billy’ego Donovana musieli uznać wyższość New Orleans Pelicans, którzy przed własną publicznością ograli Byki 123:111. Oficjalny debiut w nowych barwach zaliczył Josh Giddey, którego przyszłość — pomimo przeprowadzonego niedawno transferu — stoi pod znakiem zapytania.
Chicago Bulls rozpoczęli nowy sezon w nieco odmienionym zestawieniu. Po ponad dwuletniej przerwie spowodowanej niekończącym się ciągiem problemów zdrowotnych do rotacji Byków powrócił w końcu Lonzo Ball, z kolei w wyjściowej piątce po raz pierwszy od transferu z Oklahoma City Thunder pojawił się Josh Giddey.
Dla 22-letniego Australijczyka trzeci sezon na parkietach NBA okazał się niezwykle trudnym doświadczeniem. Skrzydłowy nie tylko nie mógł odnaleźć swojego rytmu w mierzącym w coraz wyższe cele zespole „Grzmotów”, ale został dodatkowo oskarżony o odbycie stosunku seksualnego z nieletnią, przez co znalazł się w świetle reflektorów nie tylko mediów sportowych, ale i na celowniku dziennikarzy z całego świata.
Transfer wydawał się zatem doskonałą okazją na zmianę otoczenia i świeży start. Bulls nie zdecydowali się na rozpoczęcie gruntownej przebudowy, więc Giddey ma okazję na grę w zespole, który wciąż liczy co najmniej na udział w fazie play-offs. To, jak długa będzie przygoda Australijczyka w Wietrznym Mieście, stoi jednak pod znakiem zapytania.
Brain Windhorst z ESPN informuje bowiem, że świta zawodnika i przedstawiciele Bulls nie doszli do żadnego porozumienia w sprawie przedłużenia umowy 22-latka, która wygasa po zakończeniu bieżących rozgrywek. Co więcej, wygląda na to, że strony nie były nawet zaangażowane w żadne konkretne rozmowy.
– Nigdy nie było pomiędzy nimi żadnych znaczących negocjacji, co było dla mnie zaskoczeniem. Myślałem, że Bulls będą pod swego rodzaju presją, by sfinalizować [podpisanie umowy], bo oddali za niego Alexa Caruso. Powiedziano mi, że nie byli nawet blisko jakiegokolwiek porozumienia. To coś, na co na pewno warto zwrócić uwagę w trakcie trwania sezonu – opisuje sytuację dziennikarz.
W meczu inaugurującym sezon zasadniczy Josh Giddey — zgodnie z zapowiedziami — był pierwszym rozgrywającym Byków. Media zza oceanu podkreślają, że gracze na tej pozycji zarabiają średnio 30 milionów dolarów rocznie. Australijczyka wciąż obowiązuje kontrakt debiutanta, dzięki któremu zainkasuje ok. 8,4 miliona.
W rolę wyjściowego obrońcy w swoich klubach wcielają się również Immanuel Quickley (Toronto Raptors) oraz Jalen Suggs (Orlando Magic), którzy w ostatnim czasie złożyli podpisy pod pięcioletnimi prolongatami za odpowiednio 175 i 150 milionów dolarów. Możemy zatem spodziewać się, że Daniel Moldovan i Alex Saratsis, którzy reprezentują interesy 22-letniego Giddey’ego, będą próbowali negocjować umowę o podobnej wartości.
Jeżeli przedstawiciele 22-latka nie dojdą do porozumienia z Bulls, to w lipcu przyszłego roku stanie się on zastrzeżonym wolnym agentem. Chicago będzie miało zatem możliwość wyrównania jakiejkolwiek oferty za Australijczyka. Jeżeli Byki są skłonne zapłacić Giddey’emu, ale chcą sprawdzić najpierw, jak sprawdzi się w ich trykocie, to strategia ta może okazać się ich priorytetem.
We wczorajszym spotkaniu przeciwko New Orleans Pelicans Josh Giddey spędził w grze 30 minut i w tym czasie zdobył 14 punktów, pięć zbiórek i trzy asysty (5/11 z gry, 0/1 za trzy). Miał jednak najgorszy wskaźnik +/- spośród wszystkich zawodników, którzy pojawili się tej nocy na parkiecie Smoothie King Center (-22).
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.