Odejście Karla-Anthony’ego Townsa jasno pokazało kierunek w jakim chcą iść Minnesota Timberwolves. Dzięki temu ruchowi o swoją przyszłość mógł być spokojny Rudy Gobert, a jak się teraz okazało dostał jeszcze dodatkowe zabezpieczenie.
Cofnimy się o około 17 miesięcy. Minnesota Timberwolves dopiero co odpadli z play-off w serii z Denver Nuggets, a niedawno pozyskany z Utah Jazz Rudy Gobert jest mocno krytykowany za swoją grę w obronie. Rzadko się w końcu zdarza, żeby zawodnik uważany za jednego z najlepszych obrońców ligi był celem ataków drużyny rywali. Kibice i eksperci wprost go krytykują, wręcz niektórzy wyśmiewają.
Mija kolejny sezon, w którym Wolves biją się o czołówkę ligi, Chris Finch znajduje świetny spobós na trzymanie na boisku jednocześnie Goberta i Townsa, co kończy się dojściem do finału konferencji. W międzyczasie francuski środkowy otrzymuje kolejne wyróżnienie dla najlepszego obrońcy ligi.
Dwa miesiące później do New York Knicks odchodzi Karl-Anthony Towns, co oznacza, że Gobert zostaje jednym z dwóch podkoszowych, bo Julius Randle jest klasycznym silnym skrzydłowym, a nie środkowym. Wolves zatem jasno określają swój pomysł na dalszą grę.
W dniu otwarcia nowego sezonu NBA Shams Charania informuje, że władze klubu i przedstawiciele zawodnika dochodzą do porozumienia w kwestii nowej umowy:
W ramach tej umowy Gobert już teraz zrezygnował z opcji na sezon 2025/26 wartej 46,6 miliona dolarów. W zamian za kolejne trzy sezony zarobi 110 milionów dolarów, co daje średnio 36,6 miliona na rok. Dzięki temu Wolves zyskają większą elastyczność w swoim salary cap na kolejne lata, utrzymując swojego najważniejszego gracza w obronie.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.