Jonas Valanciunas przebywa w Waszyngtonie zaledwie od kilku dni – wystarczająco długo, by przestać odczuwać skutki zmiany stref czasowych, ale nie na tyle, by zdążyć przedstawić się wszystkim. Dotyczy to także mediów, które w poniedziałek miały możliwość spotkania się i rozmowy z litewskim podkoszowym od lipca, gdy jako wolny agent dość niespodziewanie związał się z lokalnymi Wizards.
32-latek to prawdziwy weteran NBA, którego drużyny awansowały do fazy play-off w aż ośmiu z 12 lat, jakie spędził w najlepszej lidze świata. Chociaż miał ofertę z Los Angeles Lakers, Jonas Valanciunas zdecydował się dołączyć do Washington Wizards. Mimo, że niektórzy eksperci już przewidują, że to tylko chwilowy transfer, doświadczony podkoszowy może stać się ważnym elementem odbudowującej się coraz młodszej drużyny, której władze liczą na to, że czyniąc regularne postępy będzie wchodziła na wyższy poziom.
– Chciałem tu trafić. To świetna organizacja, która wykazała realne zainteresowanie moją osobą, a ich plany na przyszłość, budowę zespołu i pracę z poszczególnymi zawodnikami w pełni mnie przekonały. Uwierzyłem w ich projekt. Jestem tu, razem z nimi, w pełni gotowy do pracy – stwierdził Valanciunas.
Wprawdzie można przypuszczać, że podczas negocjacji mogło dojść do pewnego ubarwiania faktów, to jednak nie jest tajemnicą, dlaczego Wizards aż tak bardzo zależało na pozyskaniu litewskiego środkowego. Bez cienia wątpliwości jest on w czołówce ligi pod względem tego, czego drużynie w ostatnim czasie najbardziej brakowało – zbiórek. Dwa lata temu Jonas był drugim zawodnikiem NBA w procencie zebranych piłek, a w zeszłym sezonie – ósmym.
Tymczasem popularni Czarodzieje byli w tym aspekcie najgorszym teamem całej stawki, a ich największą piętą achillesową były zbiórki w defensywie. Z nowym nabytkiem w składzie, jak to żartobliwie określił Kyle Kuzma, „prawdopodobnie nie będą już najgorsi w lidze”.
– [Zbieranie piłek] nie jest jakoś wyjątkowo trudne, ale łatwe też nie. Trzeba po prostu walczyć o każdą zbiórkę. Może się to wydać trochę egoistyczne, ponieważ w ten sposób poprawia się statystyki indywidualne, ale również pomaga się drużynie. Zbiórki w obronie to ostatni etap udanej akcji defensywnej. Po prostu musisz zebrać piłkę. I ja uwielbiam to robić – filozoficznie zauważył 32-latek.
Wypowiedź podkoszowego sprawia, że temat wydaje się prosty do osiągnięcia…. gdy mierzy się 211 centymetrów wzrostu i waży 120 kilogramów. Tymczasem w ubiegłym sezonie w Waszyngtonie ewidentnie brakowało zawodnika o podobnych gabarytach i to był główny powód ich zbiórkowej niemocy.
– Od zawsze się modliłem o trochę więcej wzrostu. Grałem przeciwko Jonasowi właściwie odkąd wszedłem do ligi i dobrze pamiętam, że niesamowicie trudno jest się przedrzeć przez stawiane przez niego zasłony. Zawsze był po stronie przeciwnej, więc teraz posiadanie go w zespole może być kluczowe dla naszej postawy na parkiecie. Dołoży nam trochę centymetrów i kilogramów pod koszem. Myślę, że w zeszłym roku prezentowaliśmy się solidnie jeśli chodzi o kontestowanie rzutów, jednak punkty drugiej szansy napsuły nam zbyt wiele krwi – powiedział z kolei Jordan Poole.
Mało prawdopodobne, by jeden Valanciunas uczynił z Wizards maszynkę do wygrywania, ale z pewnością zrobi wiele, by rywalizacja z gigantami ligi była trochę bardziej wyrównana. Jego zbiórki i zasłony mogą być groźną bronią, nawet jeśli jest to tylko jeden z elementów układanki taktycznej. Zresztą sam zainteresowany, być może chcąc się przypodobać waszyngtońskiej publice, nie omieszkał napomknąć o jednej z byłych gwiazd, konkretnie naszym rodaku, Marcinie Gortacie.
– Bardzo liczę na to, że będę miał szansę kontynuować jego dzieło. Marcin Gortat jest żywą legendą Waszyngtonu i chyba nie ma w mieście nikogo, kto by nie wiedział, jak ważną rolę w koszykówce pełni „Gortat Screen”. Oglądałem wiele nagrań z jego występami, dzięki czemu wiele się nauczyłem, ale chciałbym też dodać coś od siebie – zapewnił nowy podkoszowy Wizards.
Przyszłości nie zna nikt, jednak 32-latek z optymizmem patrzy co przyniesie los i nie ma nic przeciwko pomaganiu młodszym kolegom. Co prawda większość aspektów nauki koszykarskiego rzemiosła chce pozostawić sztabowi trenerskiemu, a sam planuje świecić przykładem jako stabilny weteran, który odkrył sekret długowieczności i wytrzymałości. Mimo że gra w sposób bardzo fizyczny, przez ostatnie trzy lata opuścił zaledwie… siedem spotkań. Może być idealnym mentorem dla kogoś takiego, jak debiutant Alex Sarr.
– Rywalizacja na treningach z Valanciunasem może mi naprawdę pomóc – dzięki temu z pewnego źródła nauczę się na czym polega fizyczność w NBA. Jonas jest bardzo fizycznym podkoszowym, więc dzięki wspólnej praktyce z pewnością będę mógł się lepiej przygotować na trudy sezonu regularnego – powiedział Francuz, wybrany z drugim numerem tegorocznego draftu.
Pytaniem pozostaje tylko, czy Jonas Valanciunas pozostanie w ekipie Wizards na dłużej, czy też rzeczywiście jest to dla niego jedynie chwilowy przystanek w trasie do innej drużyny, na przykład wspomnianych Lakers? Niezależnie od wszystkiego, przyzwyczajony do wygrywania zawodnik z pewnością będzie starał się robić co w jego mocy, by jego nowa drużyna jak najrzadziej schodziła z parkietu pokonana. Jego produktywność, gen przywódcy i fizyczna gra mogą przynieść Waszyngtonowi kilka ważnych zwycięstw.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.