Zza oceanu wciąż spływają do nas nowe informacje dotyczące wymiany Karl-Anthony’ego Townsa oraz Juliusa Randle’a. Prawdziwych intencji transakcji możemy się tylko domyślać, jednak mamy w tym temacie kolejną hipotezę. Wskazuje ona, że Randle mógłby stanowić zagrożenie dla atmosfery wewnątrz drużyny z Big Apple.
Wymiana na linii New York Knicks – Minnesota Timberwolves wyrwała kibiców z monotonnego pod tym względem lata. Od momentu dopięcia transakcji sobotniego ranka zdołało dotrzeć do nas wiele szczegółów, jednak najistotniejsze z nich, czyli jej intencje po jednej ze stron wciąż pozostają zagadką.
Dotychczas zdementowane zostały między innymi pogłoski jakoby sam Karl-Anthony Towns miałby poprosić Wolves o wymianę. Wiadomo już, że intencje dopięcia transakcji przez Wilki z Minnesoty opierały się na ogromnych podatkowych oszczędnościach, budowie drużyny wokół Anthony’ego Edwardsa, wzmocnieniu rozegrania oraz wątpliwej przydatności KAT-a w play-offach. Knicks natomiast dodali tego lata do drużyny już drugą gwiazdę, bez sprawdzenia w boju zespołu wzmocnionego Mikalem Bridgesem.
– Czuję, że były pewne obawy dotyczące chemii w drużynie jeśli chodzi o Randle’a – stwierdził znany i ceniony Bill Simmons. – Jego powrót do gry w roli niechcianego elementu tej drużyny niczym z Villanovy mógłby mocno odbić się na grze i jego podejściu. Jest gościem z top 50, a nie otrzymałby należytej roli w zespole i szacunku. Pamiętajmy, że Brunson będzie miał w tej drużynie piłkę przez cały czas – dodał.
Skrzydłowy po uczelni Kentucky wejdzie wkrótce w swój jedenasty sezon na parkietach NBA. W poprzednich rozgrywkach Randle notował średnio 24 punkty, 9,2 zbiórek i 5 asyst w 46 rozegranych spotkaniach, otrzymując trzecią na przestrzeni czterech sezonów nominację do Meczu Gwiazd.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.