Obecne porozumienie zbiorowe, czyli tzw. collective bargaining agreement, zostało zaakceptowane przez włodarzy klubów oraz zawodników z pełnym przekonaniem, iż ma służyć dalszemu rozwojowi dyscypliny. Nie da się mimo wszystko ukryć, że utrudnia zespołom zachowanie składu w tej samej formie, gdy kluczowi gracze domagają się podwyżek.
Po raz ostatni tytuł w NBA obronili Golden State Warriors i miało to miejsce w latach 2017-2018. W ostatnich sezonach oglądaliśmy cały przekrój mistrzów. – Wprowadziliśmy pewne zasady w umowie zbiorowej i w kolejnych porozumieniach, które naszym zdaniem pomagają wyrównać poziom rywalizacji. Istnieją też inne ligowe ustalenia, na przykład nasz plan podziału przychodów, które również uważamy za niezbędne, aby 30 drużyn miało możliwość rywalizowania na tych samych zasadach – mówi Adam Silver, komisarz NBA.
Dziennikarze zwracają jednak uwagę na bardzo poważne finansowe konsekwencje przekraczania progu podatku od luksusu. – Nie wydaje mi się, żeby to było bardziej sztuczne, niż twardy limit wynagrodzeń w NFL (tzw. hard-cap przyp. red.). Rozumiem, że w niektórych przypadkach zawodnicy będą zmieniać drużyny, bo zespoły nie będą chciały płacić coraz wyższych podatków. To nie tak, że nasz obecny system ma uniemożliwiać zespołom zdobycie mistrzostwa kilka razy z rzędu. To prawda, że sprawia, iż jest to mniej prawdopodobne, ale nie założyliśmy sobie, że chcemy mieć innego mistrza co rok – dodaje komisarz.
– Myślę, że chodzi tu bardziej o równość szans. Ale jednocześnie uważam, że istnieje prawdziwa motywacja dla zawodników, by pozostawać w swoich drużynach. Popatrz na Giannisa [Antetokounmpo], czy innych graczy. Jeśli dobrze im idzie na danym rynku, to myślę, że kiedyś było większe parcie na odejście, nie tylko ze względu na nowy kontrakt, ale też z powodu przekonania, że w innych miastach zarobią więcej na kontraktach reklamowych – mówi dalej Silver, broniąc się przed zarzutami, iż liga zmusza gwiazdy do przeprowadzek.
Obecny układ sprawia, że jeśli ekipy chcą mieć przewagę, to muszą zapłacić za to duże pieniądze z tytułu tzw. luxury-tax. – Wszystko to jest kwestią równowagi. Obserwujemy to uważnie. I chociaż nie mamy twardego limitu wynagrodzeń w stylu NFL, co jest najbardziej ekstremalnym przykładem, to i tak nie sądzę, żeby to było złe dla NFL. I nie uważam, że to sztuczne. Tworzymy system, siadamy z Związkiem Zawodników (NBPA przyp. red.), zakładając, że mamy wspólny interes w tworzeniu najlepszej konkurencji, przyciąganiu fanów, a potem dopracowujemy go na bieżąco – skończył komisarz.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET