Zmaganie się z chorobą zdecydowanie nie należy do przyjemności, nawet – a może tym bardziej – jeśli problemy zdrowotne dotyczą nie nas osobiście, lecz naszych najbliższych. Ciężko jest wtedy skupić myśli na czymkolwiek innym, co niejednokrotnie również rzutuje na życie codzienne. Możemy się tylko domyślać co w chwili obecnej przeżywa Andrew Wiggins i jego rodzina.
Wszystko wyszło na jaw gdy Angelica, siostra Andrew Wigginsa z Golden State Warriors, opublikowała na swoim profilu na Instagramie jednoznaczny post, który szybko przyciągnął uwagę sympatyków, ale także obecnych i byłych koszykarzy NBA. Po długiej walce z nieokreśloną chorobą zmarł Mitchell Wiggins, ojciec skrzydłowego reprezentacji Kanady, również mający za sobą występy w najlepszej lidze świata. Miał 64 lata.
Przyczyna śmierci nie została podana do publicznej wiadomości, lecz na pewno nie stało się to nagle. Jak zauważył Shams Charania, już w sezonie 2022-23 podstawowy skrzydłowy Wojowników opuścił aż 22 mecze z „powodów osobistych”. Rzecz jasna, jego ówczesna absencja przyniosła ze sobą falę plotek i spekulacji. Chociaż pierwotnie nikt z drużyny nie chciał komentować sytuacji zawodnika, kibice prześcigali się w wymyślaniu najróżniejszych teorii spiskowych, z których najbardziej kuriozalną była ta głosząca, że koszykarz miał się dowiedzieć, iż… nie jest ojcem swoich dzieci. Dopiero reakcja Steve’a Kerra, który wyraźnie dał do zrozumienia, że front office drużyny jest w regularnym kontakcie z Wigginsem, który prosi o odrobinę prywatności, nieco załagodziła sprawę.
Przysłowiowe szydło wyszło z worka dopiero na początku kwietnia 2023. Wówczas to niezawodny Shams poinformował wszem i wobec, że Mitchell Wiggins zmagał się z „poważną sytuacją medyczną”. Wkrótce potem skrzydłowy GSW wrócił do gry, a o stanie zdrowia jego ojca nie było słychać nic nowego aż do marca bieżącego roku, gdy 29-latek znów opuścił cztery spotkania z powodu nieujawnionego nagłego wypadku w rodzinie.
– Musiałem zająć się tym, czym musiałem, co wymagało mojej obecności. Wróciłem gdy uznałem, że to odpowiedni moment na powrót, tak właśnie czułem – lakonicznie powiedział wówczas w rozmowie z ESPN, chociaż można było się domyślać co jest na rzeczy. Nie może dziwić, że statystyki Andrew uległy pogorszeniu, skoro myślami był przy chorym ojcu. Z tego również powodu był również zmuszony odwołać służbową podróż do Chin, którą miał zaplanowaną podczas trwającego offseasonu. Trudno się dziwić.
Ojciec zawodnika Warriors również miał za sobą występy w NBA. Do najlepszej ligi świata trafił w drafcie 1983 roku, gdy został wybrany z numerem 23 przez Indiana Pacers. Od razu jednak na zasadzie wymiany trafił do Chicago Bulls, gdzie w debiutanckiej kampanii prezentował się co najmniej przyzwoicie. Wystąpił we wszystkich 82 meczach, zdobywając średnio 12,4 punktu, 4,0 zbiórki, 2,3 asysty oraz 1,3 przechwytu.
Kolejnego lata Byki oddały Wigginsa do Houston Rockets, gdzie spędził dwa i pół roku, by… zostać zawieszonym przez ligę za zażywanie kokainy. Po powrocie z zawieszenia w sezonie 1989-90 prezentował dobrą formę, zapisując na swoje konto średnio po 15,5 punktu, 4,3 zbiórki i 1,3 przechwytu, jednak to nie wystarczyło. Ówczesny trener Rakiet Don Chaney krytykował swojego podopiecznego za grę w obronie. Wkrótce zresztą w Teksasie pojawił się Vernon Maxwell, więc Mitchell nie miał już tam czego szukać.
Gdy został wolnym agentem, nie przyciągał prawie żadnego zainteresowania ze strony drużyn NBA. Wyjątkiem byli Philadelphia 76ers, jednak nawet w Mieście Braterskiej Miłości nie zaufano Wigginsowi na tyle, by od razu go do siebie ściągnąć. Być może dlatego, że sam zainteresowany odmówił poddania się pełnym badaniom lekarskim, w tym testowi na obecność narkotyków. Z tego powodu koszykarz musiał zrobić sobie przymusowy rok przerwy, po czym wrócił do Sixers na sezon 1991-92, który był jego ostatnim wśród najlepszych. Jego licznik stanął na 389 występach, w których zaliczał średnio 10 punktów, 3,2 zbiórki oraz 1,6 asysty.
Po tym, jak nie znalazł dla siebie nowego miejsca w najlepszej lidze świata, Wiggins wyjechał za ocean, gdzie cieszył swoją grą kibiców w Grecji i Francji, a później również na Filipinach. Szczególnie w kraju Hellenów radził sobie znakomicie, dwukrotnie – w barwach Sportingu i Panioniosu – zdobywając tytuł króla strzelców ligi greckiej. Karierę kończył w amatorskich drużynach amerykańskich, a na początku XXI wieku próbował swoich sił jako trener w niższych ligach, lecz bez powodzenia.
Co ciekawe, rodzina Wigginsów jest bardziej usportowiona niż to się wydaje. Mitchella i Andrew już znamy, więc nie warto ich osiągnięć powtarzać. Z kolei Marita Payne-Wiggins, matka koszykarza Warriors, reprezentowała Kanadę na igrzyskach olimpijskich w 1984, zdobywając dwa srebrne medale w sztafetach 4×100 oraz 4×400 metrów. W koszykówkę, choć ze zdecydowanie mniejszym powodzeniem, grali dwaj bracia Andrew – Mitchell Jr. i Nick. Większą karierę zrobił drugi z nich, który kilkukrotnie próbował swoich sił w barwach drużyn NBA podczas Ligi Letniej, jednak skończyło się najwyżej na występach w G League, gdzie występował dla Idaho Stampede (obecnie Salt Lake City Stars) oraz Raptors 905. Ostatnio widziany był w lidze indonezyjskiej.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.