Ograniczenia związane z warunkami CBA powodują, że drużyny wydające najwięcej mogą sobie pozwolić tylko na podpisywanie nowych zawodników na minimalnych kontraktach. Boston Celtics skorzystali z takiej opcji i dołożyli do składu Lonniego Walkera.
Informację o podpisaniu kontraktu jako pierwszy podał Adrian Wojnarowski informując, że będzie to roczna umowa. Chwilę później doprecyzował te informacje Shams Charania, stwierdzając, że Celtics i Walker podpiszą tzw. kontrakt Exhibit 10. Jest to roczna umowa o minimalnej wartości, która nie ma żadnej gwarancji, dzięki czemu drużyna może podziękować zawodnikowi w każdej chwili.
Walker zdecydował się na taki ruch, bo choć minęły już prawie dwa miesiące od startu offseason, to nie znalazł dla siebie nowego zespołu. A przecież jego ostatnie sezony nie były zły. W barwach Brooklyn Nets notował średnio 9,7 punktu na mecz, grając niespełna 18 minut. Był jednym z bardziej efektywnych graczy jeśli przeliczymy punkty zdobywane na minuty w całej lidze.
Do tego pokazał umiejętność, którą Celtics bardzo lubią, czyli rzucanie za trzy punkty. W ostatnim sezonie Walker trafił 38,4% swoich trójek. Powinien zatem mieć pewne miejsce w rotacji drużyny z Bostonu, ale najpierw musi przebić innych zawodników w walce o miejsce w składzie na początek sezonu.
Jego umowa nie jest gwarantowana, ale jeśli Walker zostanie zwolniony może dostać dodatkowe pieniądze. Jeśli po opuszczeniu zespołu spędzi 60 dni w drużynie filialnej, grającej w G League, w tym przypadku są to Maine Celtics. Taki bonus wynosi 75 tysięcy dolarów. Nie jest to duża kwota, ale dla zawodnika balansującego pomiędzy NBA a G League jest to ciekawa opcja.
Walker ma dopiero 25 lat i może być wciąż wartościowym graczem. Było dla mnie zaskoczeniem, że tak długo nie znalazł sobie nowego zespołu na kolejne rozgrywki. Zdziwię się, jeśli nie załapie się do którejś z drużyn na kolejne rozgrywki.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.