Terminarz NBA został oficjalnie ogłoszony, w związku z czym drużyny NBA mogą już zacząć planować nowy sezon od strony logistycznej. Nie inaczej jest w Los Angeles. Miejscowi Lakers z pewnością nie mogą się już doczekać starć z ligowymi rywalami, zaś władze organizacji zaplanowały już także ceremonię mającą uhonorować jedną z klubowych legend.
W fioletowo-złotej części Miasta Aniołów panuje niepisana zasada, że zastrzegają numery swoich byłych gwiazd tylko i wyłącznie wówczas, gdy dany zawodnik zostanie wprowadzony do Koszykarskiej Galerii Sław im. Jamesa Naismitha. Ten zaszczyt czeka w tym roku Michaela Coopera, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby koszulka z numerem 21 została zawieszona pod kopułą Crypto.com Arena. Ceremonia odbędzie się 13 stycznia 2025, gdy do Kalifornii przyjadą San Antonio Spurs.
Właściwie trudno cokolwiek zarzucić tej decyzji władz Los Angeles Lakers. 68-letni dziś były koszykarz spędził w tej drużynie swoją całą karierę w NBA, w latach 80-tych odgrywając kluczową rolę w sukcesach ery Showtime. Zazwyczaj to właśnie Cooper był podstawowym obwodowym obrońcą Jeziorowców, zawsze biorąc na siebie starcia jeden na jednego z najlepszym zawodnikiem drużyny rywala. Był uznawany za jednego z najlepszych defensywnych graczy swojego pokolenia, o czym świadczy choćby fakt, że w aż ośmiu z dwunastu sezonów spędzonych w najlepszej lidze świata miał pewne miejsce w jednej z dwóch piątek najlepszych obrońców.
Jakby tego było mało, w 1987 roku popularny Coop otrzymał wyróżnienie dla Defensive Player of the Year. Za jego kadencji Lakers aż ośmiokrotnie meldowali się w Finałach NBA, z czego pięć razy zakończyło się to triumfem Jeziorowców. Trudno zaprzeczyć, że taki stan rzeczy byłby możliwy bez obecnego trenera koszykówki na Uniwersytecie Cal State. Nie bez kozery sam Larry Bird nazywał Coopera najlepszym obrońcą, z jakim musiał się mierzyć. Bogata kariera Michaela stanęła na 873 występach, w których notował średnio 8,9 punktu, 3,2 zbiórki, 4,2 asysty oraz 1,2 przechwytu na mecz. Trafiał 46,9% wszystkich rzutów z gry, z czego 34% zza łuku. Na zakończenie spędził jeszcze sezon we Włoszech, gdzie w barwach Virtusu Roma również to i owo zdążył zaprezentować.
Ciekawostką jest fakt, że Lakers zastrzegą numer swojej legendy akurat w dniu, w którym będą się mierzyć z jednym z czołowych defensorów NBA ery nowożytnej, czyli Victorem Wembanyamą. Wprawdzie olbrzymi Francuz ma za sobą dopiero jeden sezon gry wśród najlepszych, jednak niektórzy uważają, że to on, jako lider klasyfikacji bloków powinien zostać obrońcą roku, gdy tymczasem zajął w tej klasyfikacji drugie miejsce za plecami rodaka Rudy’ego Goberta. Do osiągnięć Coopera obu Europejczykom trochę jeszcze jednak brakuje.
Jedynymi, którzy mogą się nie zgodzić z tym, że 68-latek zasługuje na tego typu uhonorowanie, mogą być kibice Dallas Mavericks, a zwłaszcza Luki Doncicia. Emerytowany koszykarz ostatnio w dosadnych słowach wypowiedział się o reprezentancie Słowenii, którego wprost nazwał „leniem”, o czym pisaliśmy już w tym miejscu. Opinię jednak każdy może mieć swoją, zaś Coop nigdy nie należał do osobników gryzących się w język.