Zach LaVine oraz Nikola Vucević pozostają zawodnikami Chicago Bulls, choć władze Byków od miesięcy starają się znaleźć im nowy dom. Arturas Karnisovas ma coraz mniej czasu, aby wytransferować jednego lub obu zawodników przed startem sezonu. A jeśli mu się nie uda, to trener Billy Donovan może mieć spory ból głowy.
Już kilka tygodni temu Marc Stein donosił, że Chicago Bulls bardzo aktywnie starają się znaleźć wymianę dla Zacha LaVine’a i Nikoli Vucevica, lecz coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że obaj ci zawodnicy rozpoczną nowy sezon NBA w Wietrznym Mieście. Chętnych na któregokolwiek z tej dwójki na razie brak. Arturas Karnisovas, menedżer Byków, się nie poddaje, o czym donosi Joe Cowley z The Chicago Sun-Times, natomiast do tej pory zainteresowanie było znikome, a czasu na dopięcie transferu przed startem rozgrywek jest coraz mniej.
Największą przeszkodą są oczywiście zarobki obu graczy. LaVine za trzy kolejne sezony ma zarobić 138 mln dol., przy czym na rozgrywki 2026-27 ma wartą 49 milionów opcję zawodnika. Vucević z kolei ma ważny kontrakt do końca sezonu 2025-26 i za dwa sezony zainkasuje ponad 41 mln dol. W teorii reprezentant Czarnogóry powinien być więc „łatwiejszy” do wytransferowania, lecz jak dotychczas Bulls nie byli w stanie znaleźć zainteresowanego, który przejąłby 33-letniego środkowego. Bardziej prawdopodobny jest jego transfer już w trakcie nowego sezonu.
Jeżeli Bulls rozpoczną sezon z LaVine’em oraz Vucem w składzie, to spory ból głowy może mieć trener Billy Donovan. Zwrócił na to uwagę Cowley w swoim artykule, w którym opisał rotację Byków.
– LaVine oraz świeżo pozyskany Josh Giddey muszą być starterami na obwodzie. Karnisovas nie oddał Alexa Caruso do Thunder po to, by Giddey nie był głównym rozgrywającym w pierwszym składzie. A dlaczego LaVine? Bulls muszą zrobić wszystko, by zmienić narrację wokół dwukrotnego all-stara i odbudować jego wartość na rynku. Dlatego też właśnie Donovan musi upewnić się, że LaVine jest w stanie dalej egzystować w klubie, jednocześnie tłumacząc mu, że najszybszą dla niego drogą do innej drużyny jest jego świetna gra od meczu numer jeden w nowym sezonie. Nie wiadomo jednak, co na obwodzie zrobić z Cobym White’em – zauważa Cowley.
– White w ostatnich latach robił wszystko dobrze i wykonał sporo pracy. Policzkiem byłoby teraz powiedzieć mu, że wraca do roli rezerwowego. Jest więc trzecim starterem, ale to stawia Bulls w trudnej sytuacji po bronionej stronie boiska. LaVine i White nie są nawet przeciętnymi defensorami, a Giddey na razie może tylko mówić o swoich postępach po tej stronie parkietu. Ze względu na swój wzrost Giddey najpewniej będzie zmuszony bronić wyższych skrzydłowych i dlatego Patrick Williams musi być starterem. Będzie najlepszym, a wydaje się, że tak naprawdę jedynym, solidnym obrońcą w pierwszej piątce. I choć niektórym fanom Bulls się to nie spodoba, to Vucević pozostaje oczywistym starterem na pozycji środkowego – dodaje dziennikarz The Chicago Sun-Times.
Cowley przypomina też o „dzikiej karcie”, jaką w szeregach Byków pozostaje Lonzo Ball. Rozgrywający swój ostatni mecz w NBA zagrał w styczniu 2022 roku. Od tego czasu problemy zdrowotne skutecznie uniemożliwiły mu powrót na boisko. Wszystko to sprawia, że trener Donovan będzie musiał mocno się nagimnastykować, by jakoś to poukładać. – W powietrzu jest już wiele obiektów i lepiej żeby był on przygotowany do żonglowania nimi wszystkimi – kończy więc Cowley.