Po typowym początkowym wzmożonym ruchu, w ostatnim czasie transakcji przeprowadzanych w ramach wolnych agentury jest jakby coraz mniej. Garstka pozostałych graczy, którzy liczyli na podpisanie tego lata lukratywnych kontraktów, musiała zweryfikować swoje oczekiwania i dostosować je do rzeczywistości. Wśród nich był Tyus Jones. Były już rozgrywający Washington Wizards liczył na zarobki na poziomie pierwszoplanowego zawodnika, a tymczasem większości drużyn, ze względu na ograniczenia budżetowe, nie było już stać by zaoferować mu tego typu pieniądze.
Wprawdzie musieli zaczekać z tym do sierpnia, ale Phoenix Suns wreszcie dopięli swego i sprowadzili długo wyczekiwanego zawodnika na pozycję rozgrywającego. Być może – choć przeszedł bez większego echa – będzie to jeden z najważniejszych ruchów transferowych podczas tegorocznej wolnej agentury. Do Arizony przeniósł się Tyus Jones. Według informacji podanych przez Adriana Wojnarowskiego obrońca, który poprzednio był graczem Washington Wizards, podpisał roczny kontrakt o wartości 3,3 mln dol. Tym samym Słońca dokonały niezbędnego wzmocnienia na „jedynce”, ściągając chyba najlepszego z dostępnych na rynku zawodników.
– Możliwość gry dla Phoenix Suns miała najwięcej sensu na wszystkich możliwych płaszczyznach dla mnie i dla mojej rodziny – począwszy od sposobu, w jaki (właściciel) Mat Ishbia i zarząd podeszli do procesu rekrutacji, aż po to, w jaki sposób trener (Budenholzer) pokazał mi, jak mogę znacząco wpłynąć na poprawę gry drużyny, która ma realną szansę na walkę o mistrzostwo NBA, jako jej podstawowy zawodnik. Mój agent (Kevin Bradbury) zaprezentował mi i mojej rodzinie wiele różnych ofert dla wolnych agentów oraz propozycji wymiany na różnych poziomach finansowych, ale to propozycja Suns wydała mi się tą, po przyjęciu której mogę najbardziej zmaksymalizować swoją wartość przed powrotem na rynek wolnych agentów w przyszłym roku, a także dać sobie szansę bycia częścią, tego, co uważam za wyjątkowy zespół i obiecujący sezon – skomentował sytuację sam zainteresowany.
Rzecz jasna, Suns nie byli jedyną drużyną zainteresowaną pozyskaniem 28-latka. Według powiązanego z Wizards dziennikarza Troya Haliburtona, były rozgrywający Czarodziejów poważnie rozważał powrót do którejś z ekip, w której już wcześniej występował. Sporo mówiło się choćby o ponownym związaniu się z Minnesota Timberwolves, gdzie spędził pierwsze cztery lata kariery, zanim przeniósł się do Memphis Grizzlies. Ostatecznie jednak do porozumienia nie doszło, z czego skorzystali w Arizonie.
Rzecz jasna wszystko zweryfikuje nowy sezon, ale na chwilę obecną wygląda na to, że decyzja o ściągnięciu Jonesa będzie dla Słońc strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Tyus to już od co najmniej paru lat jeden z najbardziej niezawodnych obrońców rotacyjnych w całej NBA. W ubiegłym sezonie zaliczył 66 spotkań (wszystkie w podstawie) w trykocie Wizards, osiągając średnio 12 punktów, 2,7 zbiórki, 7,3 asysty oraz 1,1 przechwytu na mecz. Trafiał 48,9% wszystkich rzutów z gry, w tym aż 41,4% zza łuku. Co najmniej przyzwoicie.
W Phoenix może stać się brakującym ogniwem. Przez większość minionego sezonu Suns grali bez prawdziwego rozgrywającego. Wprawdzie wcielający się w tę rolę Devin Booker radził sobie powyżej oczekiwań, nie jest to jednak jego nominalna pozycja. Gdy w play-offach nie poradzili sobie już z pierwszą przeszkodą w postaci Timberwolves, było jasne, że w tej drużynie potrzebna jest znacznie lepsza organizacja w ofensywie.
Problem w tym, że nie było to łatwym zadaniem, biorąc pod uwagę ograniczone możliwości finansowe spowodowane tym, jak horrendalne pieniądze Suns płacą zwłaszcza swoim największym gwiazdom. Wydaje się, że z dostępnych materiałów wyciągnęli absolutne maksimum, najpierw ściągając Monte Morrisa, a teraz Tyusa Jonesa, z których zwłaszcza ten drugi prezentuje poziom zbliżony do gracza pierwszej piątki. Sprowadzenie takiego gracza za zaledwie 3,3 mln dol. to prawdziwa okazja a, choć największe nadzieje na sukces dalej pokładane są w osobach Bookera, Kevina Duranta i Bradleya Beala, były zawodnik Wizards może być ich idealnym uzupełnieniem.
Zresztą dla niego samego to również nowa szansa na udowodnienie wszystkim, że jest w stanie odegrać znaczącą rolę w drużynie z mistrzowskimi aspiracjami. Jeśli dobrze się spisze, a Suns zaliczą przynajmniej awans do fazy play-off, być może na nową, korzystniejszą finansowo umowę nie będzie musiał czekać aż do przyszłego lata.