Brooklyn Nets obrali tego lata kurs na przebudowę. Od Seana Marksa i zarządu klubu zależy teraz, czy będzie ona gruntowna, czy jedynie powierzchowna. W zależności od tego już wkrótce z klubu odejść mogą najbardziej wartościowi doświadczeni zawodnicy, w tym Cam Johnson.
Wymiana Mikala Bridgesa i pozyskane w niej pierwszorundowe picki pozwolą Brooklyn Nets w kolejnych latach na dodanie do składu kilku ciekawych zawodników. Co istotnie, klub oprócz wyborów New York Knicks i Houston Rockets posiada również własne, co może pozwolić im na selekcję z jednym z czołowych numerów. W kolejnych trzech latach klub z pickami w pierwszej „30-stce” będzie wybierał aż siedmiokrotnie.
Wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec roszad w składzie Nets tego lata. Gdy cały koszykarski świat skupiać będzie się na olimpijskich zmaganiach w Paryżu, klub będzie chciał wymienić kolejnych najbardziej wartościowych dla drużyny z ambicjami zawodników. Na wylocie z zespołu wkrótce znaleźć mogą się Cam Johnson oraz Dorian Finney-Smith.
– Nadal próbuję się tego dowiedzieć – odpowiedział Johnson na pytanie o swoją dalszą rolę w Nets. Zawodnikiem interesują się Lakers, Kings i Magic, a za „czarnego konia” wyścigu po skrzydłowego uważani są Warriors, Spurs oraz Raptors.
Johnson wchodzi właśnie w drugi sezon czteroletniej umowy opiewającej na 94,5 mln dol. Podwyższenie salary cap sprawia, że w ostatnim roku swojej umowy zawodnik będzie zarabiać maksymalnie 13% płac całego zespołu, co zwiększa dodatkowo jego wartość na rynku. W ubiegłym sezonie z powodu urazów kostki i ramienia zawodnik ograniczony został do 58 występów, w których notował średnio 13,4 punktu i 4,3 zbiórki. Na przestrzeni całej kariery Johnson rzuca zza łuku na 39,2% skuteczności przy blisko sześciu próbach na spotkanie.