Starcia play-off mają to do siebie, że poza walką na parkiecie, toczy się także intensywna rywalizacja pomiędzy trenerami. Aby wykorzystać element zaskoczenia, potrzebujesz na bieżąco swoja grę modyfikować. Jason Kidd zabrał głos przed piątym meczem serii. Szkoleniowiec Dallas Mavericks zdaje się wiedzieć, gdzie rywal będzie szukał przewagi.
Dallas Mavericks w poprzednim starciu niewątpliwie zaskoczyli Boston Celtics swoją intensywnością po obu stronach parkietu. Usprawnienia dotyczyły przede wszystkim obrony. Większa aktywność pod koszem i zmuszanie rywala do trudniejszych decyzji rzutowych spowodowały, że Mavs byli w stanie wypracować przewagę, która przyniosła im pierwsze zwycięstwo w serii. C’s nadal są w relatywnie dobrej sytuacji. Na kolejne starcie wracają do TD Garden, gdzie mogą liczyć na głośne wsparcie swoich kibiców.
To nie będzie jedyna zmienna w porównaniu z meczem numer cztery. Trener Jason Kidd jest świadomy potencjału przeciwnika i spróbuje pewne zachowania przewidzieć. – Oni nie są zespołem, który się zmienia. Są zespołem, który Ciebie zmusza do zmian – zaznaczył szkoleniowiec Mavs. – Na pewno widzieli, że nie wpadło im kilka rzutów z dystansu, które zazwyczaj wpadają. Możliwe, że będą chcieli, by Jayson [Tatum] i Jaylen [Brown] już w pierwszych minutach mocno atakowali naszą defensywę – dodał Kidd.
Uruchomienie dwójki liderów miałoby na celu zbudowanie rytmu już w pierwszych minutach spotkania. Tego na pewno zabrakło Celtics w poprzednim spotkaniu. Brak dużego zaangażowania Jaysona Tatuma i Jaylena Browna spowodował, że Mavs znacznie łatwiej było rywala zatrzymać. – W ich grze chodzi o kreowanie rzutów za trzy i ich trafianie. Poza tym potrafią wykorzystać twoje błędy. W meczu numer cztery udało nam się je ograniczyć i mam nadzieję, że tak samo będzie w meczu numer pięć – skończył szkoleniowiec Mavs.
Zespoły wrócą do rywalizacji już kolejnej nocy. Jeszcze żaden zespół w play-offach NBA nie wygrał serii, w której przegrał trzy pierwsze mecze. Zatem w Dallas nie tylko mierzą się z mocnym rywalem, ale także z historią. Celtics pomimo porażki pozostają faworytem. Teraz jednak piłeczka jest po stronie wspomnianych Tatuma i Browna, bo to oni – jako liderzy składu – muszą wziąć na siebie najwięcej odpowiedzialności. Pod znakiem zapytania stoi występ kontuzjowanego Kristapsa Porzingisa.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET