Wielkie mecze są tym co oddziela świetnych zawodników od tych, którzy zapisują się wielkimi zgłoskami w historii koszykówki. Luka Doncic ma wszelkie papiery, żeby zapisać kilka stron, ale w meczu numer trzy zapisał na kartach swojej historii coś całkowicie przeciwnego.
Po dwóch meczach rozegranych w Bostonie to Dallas Mavericks stali się minimalnymi faworytami bukmacherów spotkania numer trzy. Pomóc miała własna hala oraz brak Kristapsa Porzingisa. Pomógł też świetny występ Kyriego Irvinga, ale zabrakło wybitnego meczu Luki Doncica. Pod kątem statystycznym ten mecz nie wyszedł mu źle. Ale wciąż zdecydowanie poniżej poziomu, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.
Czwartą kwartę lider Dallas zaczynał z dwoma faulami, a na ponad cztery minuty przed jej końcem popełnił szósty, po którym musiał opuścić boisko. Jason Kidd spróbował jeszcze ratować sytuację i poprosił o challenge, ale okazał się on nieskuteczny. Z resztą patrząc na faule popełnione przez Słoweńca trudno się do którejkolwiek z decyzji sędziego przyczepić:
W trakcie konferencji prasowej pytany o faule Luka powiedział, że Nie przypominam sobie, żeby coś takiego mi się przytrafiło. Nie mogliśmy grać fizycznie. Nie chcę tego za bardzo komentować. Wiecie, sześć fauli w finałach NBA. Stać mnie zdecydowanie na więcej.
Mavericks byli w trakcie świetnej serii 20:2 w czwartej kwarcie, zmniejszając stratę do Celtics do zaledwie trzech punktów. To w tym momencie Doncic popełnił szósty faul. Ten był poddany challenge’owi, ale patrząc na powyższe wideo, to nie tam trzeba szukać problemów Słoweńca. Popełnił co najmniej dwa bezsensowne faule, które nic nie wnosiły, wręcz wynikały z jego frustracji i może nawet bezsilności.
Po tym jak w pierwszych dwóch meczach był zdecydowanym liderem zespołu tym razem nie szło mu tak dobrze. Rzucił co prawda 27 punktów, dodał po 6 zbiórek i asyst, ale trafił tylko 11 z 27 rzutów z gry i zaledwie 1 z 7 trójek. Doncic parokrotnie pudłował ze swoich ulubionych pozycji, w okolicy 3-4 metrów od kosza z obrońcą u boku. A wynikało to ze zmęczenia. Celtics regularnie przez całą serię robią wiele, by Luka nie mógł odpoczywać w obronie i angażują zawodnika krytego przez Słoweńca w akcje ofensywne. Tak go męczą.
W pomeczowym magazynie Sportscenter stacji ESPN o relację z meczu został poproszony doświadczony dziennikarz Brian Windhorst. Nie zostawił na Doncicu suchej nitki:
– Luka sprawił, że był w nieakceptowalnej sytuacji mając pięć fauli na cztery minuty przed końcem meczu. Gdy popełnia faul od razu patrzy na ławkę i krzyczy: Lepiej żebyście k…. wzięli challenge. Tak jakby to była wina ławki i sztabu. On sam po prostu zagrał w tej sytuacji fatalnie. […] Jeśli Luka ma być prawdziwym zwycięzcą, będzie musiał użyć tego co się stało w tych finałach jako doświadczenie. Jego postawa w obronie jest nie do zaakceptowania, jest dziurą w defensywie, a Celtics go atakują. Prowadzą w serii, bo atakują go w obronie. […] Jego narzekanie do sędziów rozbija jego zespół. Jest wybitnym zawodnikiem, robi tak wiele rzeczy bardzo dobrze, ale jego postawa w tym meczu była nie do zaakceptowania.
Amerykańscy dziennikarze nie często reagują w ten sposób, to trzeba przyznać. Z jednym się zgadzam z Windhorstem w stu procentach. Luka Doncic powinien bardziej skupić się na grze, a nie na dyskusjach z sędziami. Po meczu numer 1 w rywalizacji z Thunder zaprzestał kwestionować ich decyzję i od tego momentu do końca finałów konferencji Mavericks wygrali 8 z 10 spotkań. Teraz niestety frustracja wróciła i pokazała się w najgorszej postaci.
Mecz numer cztery rozegrany zostanie w piątkową noc, ale trudno się spodziewać, żeby Dallas grali w nim o cokolwiek więcej niż tylko przedłużenie sezonu. Jak dotąd w historii NBA w serii do czterech zwycięstw 157 razy jedna z drużyn prowadziła 3-0. Wszystkie 157 serii skończyło się zwycięstwem drużyny prowadzącej. Mavericks nie wyglądają w tej serii, żeby mieli odmienić tę statystykę.