Minionej nocy Minnesota Timberwolves zdemolowali Denver Nuggets 115:70 w szóstym spotkaniu półfinałów Konferencji Zachodniej i doprowadzili tym samym do decydującego Game 7. Po raz kolejny kluczową rolę odegrał Mike Conley, który wprowadził do zespołu spokój i cenne doświadczenie. Jak się okazuje, weteran nie chciał w ogóle grać dla Timberwolves, a na szczycie jego listy życzeń jeszcze niedawno znajdowali się Lakers i Clippers.
Minnesota Timberwolves to jeden z „najgorętszych” zespołów bieżącego sezonu. Choć Leśne Wilki ukończyły sezon zasadniczy na trzecim miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej, to ich strata Denver Nuggets i Oklahoma City Thunder wyniosła zaledwie jedno zwycięstwo. Pomimo zaledwie 22 lat Anthony Edwards zdążył zapracować już na miano jednego z najlepszych graczy w całej lidze.
Kluczową rolę w Minneapolis odgrywa również Mike Conley. Doświadczony rozgrywający odgrywa rolę swego rodzaju mentora, choć w dalszym ciągu wnosi wiele na poziomie koszykarskim. W bieżącym sezonie 36-latek notował średnio 11,4 punktu, 5,9 asysty oraz 1,2 przechwytu na mecz, trafiając 45,7% wszystkich rzutów z gry (najwięcej od 2017 roku), w tym aż 44,2% za trzy (rekord kariery).
Okazuje się jednak, że Conley mógł w ogóle nie trafić do Timberwolves. Kiedy w lutym 2023 roku Utah Jazz zdecydowali się na handel rozgrywającym, to z uwagi na szacunek do swojego zawodnika zapytali go o jego preferowany kierunek. Ten liczył przede wszystkim na ostatnią w swojej karierze szansę na walkę o mistrzowski tytuł, dlatego swoją uwagę skierował na Los Angeles Lakers oraz Los Angeles Clippers.
– [Jazz] zapytali mnie o mój preferowany kierunek. Powiedziałem im wtedy: „Gdzieś, gdzie mam szansę wygrywać”. Minnesota nie była nawet na mojej liście zespołów. Byli to Clippers, Lakers i kilka innych organizacji – wspomina Conley w rozmowie z Yahoo Sports.
Wydaje się, że Conley nie ma powodów, by żałować, iż to właśnie tak potoczyła się jego kariera. Zarówno Lakers, jak i Clippers zakończyli sezon na pierwszej rundzie, a to czy w kolejnych rozgrywkach będą w stanie włączyć się do walki o najwyższe laury stoi pod znakiem zapytania.
Zanim jednak sytuacja w Minneapolis stała się godna pozazdroszczenia, Conley wspomina o problemach, z jakim musieli zmierzyć się zawodnicy Leśnych Wilki. – Myślałem sobie wtedy „Musimy zmienić nasze nastawienie. Nie jesteśmy tutaj, by awansować do play-offów czy walczyć o jedno zwycięstwo. Musisz zacząć myśleć o mentalności zwycięzcy i tym, co to w ogóle znaczy. Każdego dnia musisz chcieć stać się lepszy i myśleć o końcowym sukcesie – wspomina rozgrywający.
O nieocenionym wpływie Conleya na zespół wypowiedział się m.in. Naz Reid, który ma za sobą prawdopodobnie najlepszy sezon w swojej dotychczasowej karierze, zwieńczony nagrodą dla najlepszego zmiennika. – Był w różnych sytuacjach. Może więc dać nam informacje i w pewien sposób poprowadzić nas, przygotować na doświadczenia zanim jeszcze przez nie przejdziemy – mówi skrzydłowy.
Conley już po raz drugi został niedawno wybrany najlepszym partnerem z zespołu na przestrzeni całego sezonu. Tytuł ten ma na celu wyróżnienie danego gracza za jego bezinteresowny, oparty na współpracy styl gry, odgrywanie roli prowadzącego zespół mentora na i poza parkietem, bycie przykładem dla pozostałych graczy oraz zaangażowanie i poświęcenie drużynie. To dodatkowo wskazuje, jak wartościowym elementem układanki trenera Chrisa Fincha jest 36-latek.