Zaledwie cztery i pół sezonu spędził w New Jersey Nets Vince Carter. To wystarczyło, żeby dostąpił zaszczytu zastrzeżenia koszulki z numerem 15. Do ceremonii dojdzie w trakcie kolejnego sezonu.
Kiedy Vince Carter trafiał do New Jersey Nets w grudniu 2004 roku towarzyszył temu duży rozgłos. Najlepszy strzelec Toronto Raptors chciał odejść z zespołu z Kanady i wprost żądał wymiany, co w tamtych czasach było niezwykle rzadkie. Efekt osiągnął, bo trafił do dobrego zespołu, z którym mógł rywalizować w play-off. No i miał obok siebie Jasona Kidda.
W barwach Nets Carter zagrał łącznie 374 spotkania, notując w nich średnio 23,6 punktu, 5,8 zbiórki i 4,7 asysty na mecz. Ten czas wystarczył, żeby do dzisiaj zajmował trzecie miejsce w historii klubu pod względem liczby zdobytych punktów – 8 834 – tylko za Brookiem Lopezem i Buckiem Williamsem.
Carter w tym roku trafi do Hall of Fame, a Nets postanowili wykorzystać tę okazję i sami też uhonorują swojego gracza. Za te cztery i pół roku jego koszulka z numerem 15 zawiśnie pod dachem hali Barclays Center i już nikt nie zagra z numerem 15 w tej drużynie. Dzięki temu dołączy do Drazena Petrovica, Johna Williamsona, Bucka Williamsa, Juliusa Ervinga i Jasona Kidda, którzy zostali w ten sposób wyróżnieni.
Co prawda drużyna z Vince’em w składzie nie odniosła wielkich sukcesów – trzy razy dostała się do play-off i wygrała w tym czasie tylko jedną serię, ale za to liczba efektownych akcji przyprawia do dzisiaj o zachwyt wielu kibiców na świecie. Nie wiemy jeszcze kiedy dokładnie dojdzie do uhonorowania Cartera, ale ja już nie mogę się doczekać.