W trzecim meczu fazy play-off przeciwko Miami Heat Boston Celtics odnieśli ważne wyjazdowe zwycięstwo, zapewniając sobie przynajmniej chwilowe prowadzenie w serii 2-1. Choć gracze z Massachussets na papierze zdają się być faworytami nawet do końcowego triumfu w rozgrywkach, podopieczni Erika Spoelstry na pewno tanio skóry nie sprzedadzą. Coś o tym wie Kevin Love, weteran, który z niejednego koszykarskiego pieca chleb jadł.
Zapraszam na raport z play-offów i majówkę z NBA. Podcast PROBASKET na żywo we wtorek 30 kwietnia o godz. 21:00.
Doświadczony środkowy jest realistą. Zdaje sobie sprawę, że najlepsze lata ma już dawno za sobą, co wiąże się ze zmniejszeniem czasu gry. W przegranym trzecim meczu przeciwko Boston Celtics, Kevin Love spędził na parkiecie zaledwie cztery minuty. Ewidentnie szkoleniowiec Miami Heat, Erik Spoelstra, wolał postawić na młodszych, ale może przede wszystkim bardziej wszechstronnych defensorów.
– Muszę po prostu pozostać w gotowości, niezależnie od tego czy zostanę wysłany na parkiet na kilkadziesiąt sekund w garbage time, czy dostanę dłuższą szansę – zauważył 35-latek, zresztą zgodnie z prawdą. Trener Spo zamiast niego wolał posyłać do gry chociażby utalentowanego Nikolę Jovicia. Z tego powodu w trwających play-offach Love spędza na parkiecie średnio po 7,6 minuty na mecz, co stanowi znaczącą obniżkę względem sezonu regularnego (wówczas – 17). Szkoleniowiec zapewnia jednak, że wciąż wierzy w swojego podopiecznego.
– Nie zamierzam nikogo w żaden sposób deprecjonować. W serii play-offów wszystko dzieje się w mgnieniu oka. Nie słyszałem, żeby na przykład Duncan [Robinson, który też dostaje mniej minut – przyp. red.) narzekał. Wszyscy moi zawodnicy mają odpowiednie umiejętności, żeby dobrze wykonywać swoją pracę. Zdajemy sobie sprawę z ogromu wyzwania będącego wodą na młyn dla naszych rywali. Wiemy, że musimy dawać z siebie wszystko i unikać błędów – przyznał Spoelstra.
Wracając jednak do Kevina Love’a, zawodnik Heat doskonale wie, jak ważny jest poniedziałkowy mecz numer cztery, który zbliża się wielkimi krokami. W rozmowie z lokalnymi mediami poinformował, że w Miami mają plan na starcie z Bostonem, który w zamierzeniu ma poskutkować doprowadzeniem do wyrównania stanu serii.
– Myślę, że Celtics wygrali [w meczu numer trzy] dzięki silnej woli. Szczególnie dobrze radzili sobie w defensywie, przez co my z kolei czuliśmy się dość niekomfortowo. Jeśli chodzi o naszą ofensywę, z pewnością nie wykorzystaliśmy ruchu piłki i tych przypadków, gdy mieliśmy przewagę wzrostu pod koszem. Myślę, że [na mecz numer cztery] mamy o wiele lepszy plan – powiedział dość zagadkowo Love. Po chwili, być może czując, że powiedział zbyt wiele, starał się zmienić temat i skupiając się na tym, co nie zadziałało w grze Miami, zamiast mówić o taktyce.
– Nasz plan gry nie zadziałał, co było w dużej mierze kwestią mentalną. Mieliśmy znakomity pomysł na ten mecz, ale nie wszystko zagrało jak należy. To wszystko zadziało się przede wszystkim w naszych głowach. Nie graliśmy na poziomie, do jakiego i sami jesteśmy przyzwyczajeni. Nie byliśmy sobą i to musi się zmienić – przyznał center Miami Heat.
Szczegółów na temat planu na mecz numer cztery nie chciał zdradzić, ale można spekulować, że ma to jakieś powiązanie z powrotem do gry Delona Wrighta. 32-letni obrońca musiał opuścić poprzednie spotkanie z Celtami z powodów osobistych. Nawet jeśli tak nie jest, z pewnością intrygująca będzie możliwość weryfikacji słów Love’a w kontekście ewidentnej zmiany mentalności defensywnej podopiecznych Joego Mazzulli, do jakiej doszło już po drugim meczu serii.
– Przez cały mecz staraliśmy się utrzymywać ten sam poziom intensywności w grze w obronie. Przez całe 48 minut graliśmy niezwykle mocno pod własnym koszem. Rywale podjęli rękawicę pod koniec trzeciej i na początku czwartej kwarty, my jednak przez cały czas walczyliśmy z pełną mocą. Przez cały mecz byliśmy zaangażowani szczególnie w grę defensywną. To był idealny sprawdzian naszych umiejętności i myślę, że bezproblemowo go zdaliśmy, a to jest najważniejsze – powiedział po meczu numer trzy szkoleniowiec Celtics.
Jakiego asa w rękawie by nie miał trener Spoelstra, na pewno ekipie z Florydy będzie się grało trudniej bez wciąż będących poza grą dwóch głównych ogniw ofensywy Heat – Jimmy’ego Butlera i Terry’ego Roziera. Czy mimo braku dwóch głównych armat, Kevinowi Love’owi i spółce uda się wyrównać stan serii? A może to Celtics podwyższą prowadzenie? Dowiemy się już w nocy z poniedziałku na wtorek. Starcie rozpoczyna się w Kaseya Center w Miami o 1:30 czasu polskiego.