W ostatnich tygodniach sympatycy Milwaukee Bucks mają wiele powodów do rozczarowań. Ich ulubieńcy nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań, co przed zbliżającymi się wielkimi krokami play-offami budzi ogromny niepokój. Na jednej z konferencji prasowych Doc Rivers próbował doszukać się przyczyn kiepskiej dyspozycji Kozłów podczas meczów wyjazdowych.
Milwaukee Bucks przegrali cztery z pięciu ostatnich spotkań, z czego dwa z dużo niżej notowanymi Washington Wizards i Memphis Grizzlies. Choć Kozły w dalszym ciągu plasują się na drugim miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej, to ich bilans wyjazdowy (18-20) pasowałby ich dopiero na ósmej pozycji.
Trzy ostatnie spotkania ekipa z Wisconsin musiała rozegrać bez Damiana Lillarda, ale początku problemów możemy doszukać się już wcześniej. Kiedy w Bucks dowodził jeszcze Adrian Griffin, bilans zespołu wynosił imponujące 30-13. Odkąd stery objął jednak Doc Rivers, Kozły odnotowały w tym czasie tylko o jedno zwycięstwo więcej od porażek (17-16).
Milwaukee (47-29) czują na swoich plecach oddech m.in. Cleveland Cavaliers (46-31), Orlando Magic (45-31) czy New York Knicks (45-31) i jeżeli ich kiepska dyspozycja potrwa do końca sezonu zasadniczego, to rozgrywki mogą zakończyć nawet na piątej pozycji, tracąc tym samym przewagę własnego parkietu już w pierwszej rundzie.
Na jednej z konferencji prasowych dziennikarze skierowali pytania o kiepską dyspozycję w kierunku Doca Riversa. Szkoleniowiec Kozłów podzielił się swoimi przemyśleniami na temat problemów panujących obecnie wewnątrz klubu i zarzucił niektórym brak profesjonalizmu.
– Skupienie? Nie wiem, co jest problemem. To zabawne. Czasami siadam z boku i przyglądam się wszystkiemu, nie tylko zawodnikom, ale sztabowi wyjazdowemu, wszystkiemu. Zapisałem sobie wiele rzeczy, którymi się nie podzielę. Nie ma w nas potrzebnego profesjonalizmu czy powagi podczas naszych wyjazdów. To coś, co możemy naprawić. To coś, co musimy naprawić – komentował Rivers.
Tak jak wspominaliśmy już wyżej, wyjazdowy bilans Bucks wynosi obecnie 18-20. Jeżeli uwzględnimy jednak wyłącznie spotkania, w których Milwaukee poprowadził Doc Rivers, to bilans ten to przeciętne 7-11. Wygląda jednak na to, że 62-letni trener nie obawia się o potencjalny wpływ takowej dyspozycji na play-offy.
– Nie jestem zmartwiony, play-offy to zupełnie inna bestia. Patrzę na to z długoterminowej perspektywy. Musimy być lepszym zespołem na meczach wyjazdowych. Jeżeli tak nie jest, to robimy coś nie tak. My, jako sztab szkoleniowy, musimy zrozumieć, co należy robić inaczej, jeżeli chodzi o treningi. Oni, zawodnicy czy sztab wyjazdowy, też muszą robić cos inaczej, bo czegoś nam brakuje. Po meczu wszyscy oprócz mnie wyglądają na szczęśliwych – dodał szkoleniowiec.
Trudno określić, czy przemyślenia Riversa są trafne, bo nie mamy wglądu w zespół podczas meczów wyjazdowych. Słowa trenera spotkały się jednak z krytyką internautów oraz analityków, którzy przytaczają jego brak sukcesów z naszpikowanymi gwiazdami zespołami, czyli Los Angeles Clippers (Chris Paul, Blake Griffin, DeAndre Jordan) i Philadelphia 76ers (Joel Embiid, James Harden, Tyrese Maxey).
Niektórzy przypomnieli również słowa JJ Redicka, członka kilku zespołów LA Clippers z Riversem za sterami, który krytykował niedawno sposób, w jaki szkoleniowiec szuka wyjaśniej za kiepską dyspozycję swoich zespołów.
– Widzę ten sam schemat od lat. Zawsze chodzi o szukanie wymówek. Rozumiemy, Doc. Przejęcie zespołu w trakcie trwania sezonu jest trudne, tak jak dla zawodnika trudna jest wymiana w trakcie rozgrywek. Rozumiemy to. Ale [dla ciebie] to zawsze jest wymówka. Zawsze wrzucasz swój zespół pod koła samochodu – mówił wówczas Redick.