Sacramento Kings mają w tym sezonie wzloty i upadki. Walka o play-offy nie byłaby możliwa bez fantastycznego Domantasa Sabonisa. Litwin rozgrywa prawdopodobnie najlepszy sezon w karierze, a niedawno zapisał się w historii ligii, osiągając coś, czym może się pochwalić niewielu graczy.
Nie da się ukryć, że ten sezon regularny nie jest dla Sacramento Kings aż tak udany jak poprzednie rozgrywki. Zespół ze stolicy Kalifornii zalicza się co prawda do szerokiej czołówki Zachodu, ale różnice między zespołami są minimalne. Kings zajmują ostatnie miejsce premiowane bezpośrednim awansem do fazy play-off, a po piętach depczą im Dallas Mavericks i Phoenix Suns.
Powodem do optymizmu dla fanów Kings jest jednak forma Domantasa Sabonisa. Litewski środkowy rozgrywa statystycznie najlepszy sezon kariery, notując 20,1 punktu, 13,7 zbiórki i 8,3 asysty na mecz. Sabonis ma bardzo dobrą skuteczność rzutową (60,9 proc. z gry) i jest najlepszym zbierającym ligi, ze sporą przewagą nad drugim Rudym Gobertem. Litwin to obok De’Arona Foxa centralny punkt ofensywy Kings.
Akcje bardzo często przechodzą przez podkoszowego, który odnajduje kolegów na dobrych pozycjach, co odzwierciedla najwyższa w karierze średnia asyst. Jakby tego było mało gracz Kings ma również w tym sezonie 23 triple-double, co jest najlepszym wynikiem w NBA. Co ciekawe mimo tak dobrej gry, Sabonis nie dostał w tym sezonie nominacji do Meczu Gwiazd.
W poniedziałkowym starciu z Memphis Grizzlies środkowy zaliczył natomiast 25 punktów, 18 zbiórek i tym samym zanotował 50 double-double z rzędu, stając jest dopiero dziewiątym graczem w historii NBA, któremu się to udało. Wcześniej dokonywali tego Elgin Baylor, Walt Belamy Wilt Chamberlain, Bill Russell, Elvin Hayes, Jerry Lucas, Moses Malone i Kevin Love. Rekordzistą jest rzecz jasna Chamberlain, który ma na koncie aż 227 double-double z rzędu, więc wątpliwe by środkowy Kings przebił osiągnięcie Wilta.
Kings z bilansem 39-28 zajmują obecnie 6. miejsce w Konferencji Zachodniej, ale mają mniej zwycięstw niż będący pozycje niżej Dallas Mavericks. W następnym meczu podopieczni Mike’a Browna zagrają na wyjeździe z Toronto Raptors.