Donovan Mitchell wrócił do gry, a Cleveland Cavaliers zatrzymali rozpędzonych New Orleans Pelicans. 46 punktów zdobył z kolei DeMar DeRozan, prowadząc Chicago Bulls do efektownego zwycięstwa nad Indiana Pacers po dogrywce. Luka Doncić nie zaliczył kolejnego triple-double, ale Dallas Mavericks ograli Golden State Warriors. Denver Nuggets okazali się lepsi od Miami Heat w starciu finalistów z ubiegłego roku, a Domantas Sabonis wygrał 10. z rzędu mecz z Anthonym Davisem, bo Sacramento Kings po raz czwarty w tym sezonie ograli Los Angeles Lakers. W środę kolejne zwycięstwa dopisali sobie także gracze Pistons, Magic, Hornets i Trail Blazers.
Detroit Pistons – Toronto Raptors 113:104
- Detroit Pistons nie wygrywają w tym sezonie zbyt wielu spotkań. Ale udało im się wygrać dwa z trzech starć z Toronto Raptors. W środę Tłoki zwyciężyły 113:104 przed własną publicznością i w tej chwili mają na koncie więcej zwycięstw (12) niż Washington Wizards (11), którzy oficjalnie stali się teraz drużyną z najgorszym bilansem w lidze. Co więcej, Pistons wygrali trzy z ostatnich swoich czterech meczów. To się zdarzyło pierwszy raz od niemal dwóch lat!
- Do wygranej poprowadził ich Jalen Duren, autor 24 punktów oraz najlepszych w karierze 23 zbiórek. Środkowy do swojego dorobku dodał także pięć asyst, a takie liczby w tym sezonie wykręcali jeszcze tylko Nikola Jokić oraz Domantas Sabonis. 19 punktów dodał Cade Cunningham, a łącznie sześciu graczy Pistons zdobyło co najmniej 10 punktów.
- W drugiej kwarcie Raptors mieli nawet 16 punktów przewagi, ale dziś w NBA nawet taka zaliczka nie jest absolutnie bezpieczna. 25 punktów dla przegranych zdobył Immanuel Quickley. Kanadyjska drużyna, która w ostatnim czasie zmaga się z plagą kontuzji, przegrała już piąte kolejne spotkanie. To wyrównanie najdłuższej serii porażek w tym sezonie.
Orlando Magic – Brooklyn Nets 114:106
- Kolejne solidne, zespołowe zwycięstwo Orlando Magic, którzy ograli 114:106 ekipę Brooklyn Nets i cały czas są w grze o czwarte miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej, które dałoby im przewagę parkietu minimum w pierwszej rundzie fazy play-off. 21 punktów (6-6 z gry, 8-9 z wolnych) oraz dziewięć asyst zapisał na konto Paolo Banchero, a łącznie siedmiu graczy Magic zdobyło 10 lub więcej punktów i ekipa z Florydy zrównała się liczbą zwycięstw z New York Knicks (38).
- Gospodarze dominowali od samego początku spotkania, a w narzuceniu warunków gry pomógł wracający na parkiet Jalen Suggs. Magic po pierwszych 12 minutach prowadzili więc 33:16 i potem nie oglądali się za siebie, choć Nets do przerwy zmniejszyli straty. Po zmianie stron do głosu częściej dochodził Mikal Bridges, ale goście nie byli już w stanie dogonić rywala. Nowojorska ekipa ma więc coraz mniejsze szanse na miejsce w top10 Wschodu i grę w turnieju play-in.
Indiana Pacers – Chicago Bulls 129:132
- DeMar DeRozan udowadnia, że jest królem zaciętych końcówek. Tym razem obrońca Chicago Bulls zdobył 46 punktów i najpierw trafił z półdystansu równo z syreną na dogrywkę, a potem w dodatkowych pięciu minutach trafił jeszcze wielką trójkę dla Byków. A wszystko to w wygranym 132:129 starciu z Indiana Pacers. Gospodarze mieli jeszcze próbę na remis, ale rzut Tyrese Haliburtona nie znalazł drogi do kosza tuż przed końcową syreną.
- Spotkanie dostarczyło sporo emocji, szczególnie w ostatnich momentach regulaminowego czasu gry, gdy wydawało się, że dwie kolejne trójki Mylesa Turnera przesądzą sprawę i przechylą szalę zwycięstwa na korzyść Pacers. Prowadzenie zmieniało się łącznie 12 razy w czwartej kwarcie. Najlepszym strzelcem po stronie przegranych z dorobkiem 27 punktów był właśnie Turner.
Miami Heat – Denver Nuggets 88:100
- Nie udało się Miami Heat zrewanżować za ubiegłoroczne finały. Denver Nuggets są bowiem w wielkiej formie od czasu powrotu do gry po przerwie na Weekend Gwiazd. W środę podopieczni Michaela Malone’a wygrali czwarte spotkanie z rzędu, zwyciężając 100:88 na Florydzie. Ogółem mają dziewięć zwycięstw w ostatnich 10 meczach, a przy kilku wpadkach Thunder oraz Timberwolves w ostatnim czasie udało się Nuggets odzyskać pierwsze miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej. To mistrzowie mają teraz najwięcej zwycięstw (46) na Zachodzie.
- W środę do wygranej poprowadził ich Michael Porter Jr., który był najlepszym strzelcem drużyny z 25 punktami. Ważną rolę w zwycięstwie odegrał też m.in. Reggie Jackson, który w kluczowych momentach trafiał w trzech kolejnych akcjach. Dla Heat była to czwarta kolejna porażka.
Memphis Grizzlies – Charlotte Hornets 98:110
- Najlepszy mecz w swojej krótkiej na razie karierze w NBA zaliczył w środę Vasilije Micić, który w wygranym 110:98 starciu z Memphis Grizzlies zdobył 25 punktów (9-10 z gry, 5-6 za trzy) oraz osiem asyst dla Charlotte Hornets. Nie był to jednak najwyższych lot mecz. Obie ekipy popełniły łącznie ponad 40 strat. Szerszenie po prostu były bardziej skuteczne.
- Ekipa z Charlotte już w pierwszej połowie zbudowała sobie dość wysokie prowadzenie, a potem odpowiadała na próby zmniejszenia strat przez Grizzlies.
- 27 punktów zdobył najlepszy strzelec spotkania, czyli Miles Bridges. Jeden punkt mniej zapisał na konto GG Jackson. Dla Grizzlies był to kolejny mecz w ogromnym osłabieniu i z bardzo długą listą kontuzjowanych.
New Orleans Pelicans – Cleveland Cavaliers 95:116
- Po siedmiu meczach przerwy do gry powrócił Donovan Mitchell i choć nie był to jego najlepszy występ, to Cleveland Cavaliers w dobrym stylu wygrali 116:95 z New Orleans Pelicans na wyjeździe. Przed tym meczem Pelikany miały na koncie serię czterech kolejnych zwycięstw, ale w środę nie dały radę zatrzymać Cavs, którzy trafili aż 20 trójek. 27 punktów oraz 11 asyst dla ekipy z Cleveland zdobył Darius Garland.
- — Tak właśnie powinniśmy grać. Dobry ruch piłki, solidna obrona. Fajnie się to oglądało i fajnie, że byłem tego częścią. Naprawdę weszliśmy na wyższy poziom przeciwko świetnej drużynie. To było piękne — mówił po meczu Mitchell, autor 14 punktów i czterech trójek. Sześć trafień z dystansu dołożył Garland, pięć – Sam Merrill, a cztery Georges Ning. Dla porównania, Pelicans jako drużyna w całym meczu trafili… cztery trójki.
- Najwięcej punktów w całym meczu zdobył Zion Williamson. Skrzydłowy zespołu z Nowego Orleanu zakończył mecz z dorobkiem 33 punktów oraz dziewięciu zbiórek.
Dallas Mavericks – Golden State Warriors 109:99
- Przerwana seria Luki Doncica, bo w środę Słoweniec nie zaliczył ósmego kolejnego triple-double, ale jego Dallas Mavericks wygrali 109:99 z Golden State Warriors i zaliczyli czwarte z rzędu zwycięstwo. Wojownicy zagrali bez Stepha Curry’ego, który opuścił trzecie kolejne spotkanie. Przed meczem okazało się, że nie zagra również Draymond Green.
- Jest też jednak jedna zła wiadomość dla fanów Mavs. Na początku czwartej kwarty Doncić zszedł z parkietu, narzekając na problemy ze ścięgnem udowym i na razie nie wiadomo, czy będzie on w stanie polecieć razem z resztą zespołu do Oklahomy na czwartkowe starcie z Thunder.
- Doncić przed zejściem zdobył 21 punktów i dziewięć asyst. 23 punkty oraz osiem zbiórek i 10 asyst zapisał na konto Kyrie Irving. 5/5 rzutów trafił natomiast Daniel Gafford, który do swojego dorobku dołożył także siedem bloków. Środkowy Mavericks od kilku spotkań trafia wszystkie swoje próby z gry. To już łącznie 33 kolejnych trafień. Rekord ligi w tym aspekcie należy do Wilta Chamberlaina i wynosi 35 kolejnych celnych rzutów. Został ustanowiony w 1967 roku.
- Po stronie osłabionych Warriors najlepiej wypadł Jonathan Kuminga, który zdobył 27 punktów. Z ławki środowe spotkanie rozpoczął Brandin Podziemski i wypełnił on boxscore liczbami, bo mecz zakończył z dorobkiem 11 punktów (4-12 z gry), pięciu zbiórek, sześciu asyst i czterech przechwytów.
Portland Trail Blazers – Atlanta Hawks 106:102
- Sporo emocji dostarczyło środowe spotkanie między Portland Trail Blazers a Atlanta Hawks, które ostatecznie padło łupem tych pierwszych. Blazers wygrali 106:102 po świetnym meczu m.in. Anfernee Simonsa (36 punktów) czy DeAndre Aytona (33 punkty, 15-20 z gry, 19 zbiórek). Dla coraz bardziej osłabionych Hawks najmocniej starał się Dejounte Murray (40 punktów), ale było to za mało. Jastrzębie w pierwszej połowie prowadziły nawet 16 punktami, jednak gospodarze w trzeciej kwarcie najpierw odrobili straty, a potem zbudowali sobie nawet przewagę i nie oddali jej już do końca, mając nieco więcej argumentów w zaciętej końcówce.
- W spotkaniu nie zagrali Trae Young, Saddiq Bey czy Jalen Johnson po stronie Hawks oraz Jerami Grant, Malcolm Brogdon czy Shaedon Sharpe po stronie Blazers.
- Dla ekipy z Portland ta wygrana i tak nie ma już większego znaczenia w kontekście miejsca w tabeli. Hawks z kolei cały czas walczą o pewne miejsce w turnieju play-in. Na ten moment z bilansem 29-36 zajmują 10. lokatę na Wschodzie, czyli w turnieju play-in raczej zagrają. Ich potknięcia w środę nie wykorzystali bowiem Brooklyn Nets (bilans 26-40).
Sacramento Kings – Los Angeles Lakers 120:107
- Czwarty mecz tych drużyn w tym sezonie i czwarte zwycięstwo Sacramento Kings nad Los Angeles Lakers, tym razem 120:107. Co więcej, wciąż niepokonany w swojej karierze w meczach przeciwko Anthony’emu Davisowi jest Domantas Sabonis, dla którego była to 10. z rzędu wygrana przeciwko AD. Środkowy Kings w środę zapisał na konto kolejne triple-double: 17 punktów, 19 zbiórek i 10 asyst. Nikt w lidze nie zaliczył w tym sezonie więcej triple-double od niego (23). Siedem trójek trafił Harrison Barnes.
- Kluczowa dla wyniku okazała się trzecia kwarta, w której gospodarze odskoczyli na 15 punktów. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana, ale po zmianie stron Lakers w ciągu 12 minut trzeciej odsłony trafili zaledwie cztery rzuty z gry i zdobyli łącznie 17 punktów. Po spotkaniu trener Darvin Ham skrytykował swoich zawodników za brak przywiązania wagi do detali. Najwięcej punktów dla Lakers zdobył Austin Reaves, który zakończył mecz z 28 punktami na koncie. 18 punktów oraz 13 zbiórek zdobył LeBron James.