Triple-double na swoje 25. urodziny zaliczył Luka Doncić, a Dallas Mavericks wygrali w Kanadzie z Toronto Raptors. Aż dwie dogrywki były potrzebne w Chicago do wyłonienia zwycięzcy meczu między Chicago Bulls a Cleveland Cavaliers. Ostatecznie to gospodarze cieszyli się z wygranej. Derby Miasta Aniołów dla Los Angeles Lakers, choć to Los Angeles Clippers jeszcze na początku czwartej kwarty prowadzili nawet 21 punktami. Swoje spotkania w środę wygrali również Indiana Pacers, Minnesota Timberwolves oraz Denver Nuggets.
Świetna końcówka w wykonaniu Tyrese Haliburtona zapewniła drużynie Indiana Pacers zwycięstwo nad New Orleans Pelicans. Gospodarze prowadzili w tym meczu już nawet 20 punktami, ale Pelikany nie dały za wygraną i udało im się w czwartej kwarcie zmniejszyć straty to zaledwie trzech punktów. Wtedy jednak kontrolę nad meczem przejął Haliburton. Najpierw trafił za trzy, a potem w trzech kolejnych akcjach asystował. W całym spotkaniu do 17 punktów dołożył 13 asyst.
— To niezwykle ważne zwycięstwo. Na tym etapie sezonu każdy mecz ma ogromne znaczenie — mówił po spotkaniu Rick Carlisle, czyli szkoleniowiec Pacers. Najlepszym strzelcem jego zespołu z dorobkiem 24 punktów był Pascal Siakam. Po stronie przegranych najlepiej spisał się Brandon Ingram, autor 30 punktów. Dla Pelicans to trzecia porażka w ostatnich czterech meczach.
W dobrym humorze swoje 25. urodziny świętować mógł Luka Doncić, bo zapisał na konto triple-double w postaci 30 punktów, 11 zbiórek i 16 asyst, a Dallas Mavericks wygrali z Toronto Raptors na wyjeździe. To pierwszy przypadek w historii ligi, by zawodnik w dzień swoich urodzin zaliczył triple-double z 30 punktami. — To dla niego po prostu normalny występ. Triple-double. Był naprawdę dobry. Skoro obchodzi dopiero 25. urodziny, to chyba cały czas będzie dobry — chwalił swojego zawodnika po spotkaniu Jason Kidd, a więc trener Mavericks.
29 punktów dla teksańskiego zespołu zdobył Kyrie Irving, z czego 15 punktów zapisał na konto w czwartej kwarcie, dzięki czemu Mavericks nie mieli większych problemów z dowiezieniem zwycięstwa. Już po trzech kwartach mieli 14 punktów przewagi. Po stronie Raptors najlepiej wypadł Immanuel Quickley, który zaliczył 28 punktów i dziewięć asyst.
Trzecia z rzędu wygrana Minnesota Timberwolves i trzecia kolejna porażka Memphis Grizzlies. Początek w sumie nic takiego nie zapowiadał, bo Wolves pierwsze punkty zdobyli dopiero po trzech minutach gry. Grizzlies zaczęli spotkanie od zdobycia 14 kolejnych punktów, ale gospodarze szybko wrócili do meczu. Już po 12 minutach gry ich straty do rywala wynosiły zaledwie dwa punkty. Kluczowa okazała się natomiast trzecia kwarta, w której ze znakomitej strony pokazał się Anthony Edwards.
Edwards z dorobkiem 34 punktów był najlepszym strzelcem spotkania. 17 ze swoich 34 punktów zdobył właśnie w trzeciej odsłonie, gdy Wilki przechyliły szalę zwycięstwa na swoją stronę. — Musisz pozostać mentalnie twardy w trakcie wszystkich wzlotów i upadków. Musimy zachować skupienie, bo zdarza nam się często zdekoncentrować, szczególnie mi. Dlatego uważam, że dzisiejsze zwycięstwo jest dla nas wielkie — powiedział po meczu bohater Timberwolves. 33 punkty oraz 13 zbiórek dla Grizzlies zdobył Jaren Jackson Jr.
Kibice Cleveland Cavaliers na brak emocji w ostatnich dniach narzekać nie mogą. We wtorek byli świadkami niesamowitego rzutu Maxa Strusa na zwycięstwo z Dallas Mavericks. W środę ich drużyna rozegrała natomiast dwie dogrywki w starciu z Chicago Bulls. Ostatecznie to jednak Byki okazały się lepsze. 35 punktów zdobył bowiem DeMar DeRozan, trafiając po drodze wielkie rzuty — w obu dogrywkach zapisał on na konto łącznie 16 punktów. Tym samym Bulls po bolesnej porażce z Detroit Pistons we wtorek szybko zmazali plamę, ogrywając jedną z topowych drużyn Wschodu.
Gospodarze zdominowali walkę na tablicach, osiągając najlepszy w tym sezonie wynik – 76 zbiórek. Aż 26 piłek zebrał Andre Drummond. — To wiele mówi o naszej drużynie. My po prostu cały czas walczymy. Wczoraj za bardzo się odsłoniliśmy. Wiedzieliśmy, co zrobiliśmy źle. Dzisiaj graliśmy z wysoko notowanym zespołem i wyszliśmy gotowi na takie wyzwanie — mówił po meczu Drummond.
Bulls w czwartej kwarcie przegrywali nawet 11 punktami, ale to oni mieli szansę na zwycięstwo w regulaminowym czasie gry. DeRozan nie trafił jednak ostatniego rzutu. W pierwszej dogrywce wydawało się, że to Cavs przechylą szalę wygranej na swoją stronę. Trafienie Donovana Mitchella spod kosza na 26 sekund przed końcem dodatkowych pięciu minut dało ekipie z Ohio cztery punkty przewagi. Ale Bulls walczyli dalej. Doprowadzili do remisu, a następnie zdobyli osiem pierwszych punktów w drugiej dogrywce i zwyciężyli. W meczu nie zagrał kontuzjowany Alex Caruso.
Tylko pierwsza kwarta zwiastowała ciekawy mecz. Od odsłony numer dwa tylko Denver Nuggets byli przy głosie i ostatecznie z wielką łatwością wygrali z Sacramento Kings. 32 punkty dla zwycięzców zdobył Jamal Murray, a czwarte z rzędu triple-double zaliczył Nikola Jokić. Serb był na parkiecie tylko przez trzy kwarty i w tym czasie zapisał na konto 14 punktów, 14 zbiórek oraz 11 asyst. To pierwsze w tym sezonie zwycięstwo Nuggets w starciu z ekipą z Sacramento. Wcześniej wszystkie trzy starcia padły łupem Królów.
Na około godzinę przed spotkaniem okazało się, że w meczu z powodu kontuzji kolana nie zagra De’Aaron Fox. 21 punktów dla Kings zdobył Keegan Murray, a double-double w postaci 13 punktów i 10 zbiórek zanotował Domantas Sabonis. Podkoszowy w połowie czwartej kwarty wrócił jeszcze do gry, bo brakowało mu zbiórki do podtrzymania serii kolejnych meczów z double-double. Gdy tylko je osiągnął, to zszedł z boiska.
Znakomita czwarta w wykonaniu LeBrona Jamesa pozwoliła Los Angeles Lakers odrobić aż 21 punktów straty do Los Angeles Clippers i wygrać derby Miasta Aniołów. James w ostatnich 12 minutach spotkania zdobył 19 ze swoich 34 punktów. Dość powiedzieć, że zebrał więcej punktów niż cała drużyna Clippers (16). W całym meczu LeBron trafił siedem z 12 trójek (w tym pięć z siedmiu prób w czwartej kwarcie). To jego najlepszy wynik w sezonie.
Na pięć sekund przed końcem Kawhi Leonard miał rzut na remis, ale piłka nie znalazła drogi do kosza, a w odpowiedzi James posłał długie podanie do Cama Reddisha, który przypieczętował efektowne zwycięstwo Lakers. Dla Clippers to druga kolejna porażka w drugim kolejnym meczu bez kontuzjowanego Paula George’a. Z powodu choroby nie zagrał także Ivica Zubac. Najlepszym strzelcem zespołu prowadzonego przez trenera Tyronne’a Lue był Leonard z dorobkiem 26 punktów.
Clippers prowadzili 98:77 po minucie czwartej kwarty, a mimo to Lakers prowadzeni przez LeBrona zaliczyli fantastyczny comeback. To trzecia w tym sezonie wygrana Lakers nad rywalami zza miedzy. Tym samym udało im się wygrać serię z Clippers w sezonie zasadniczym po raz pierwszy od rozgrywek 2011-12. Wiele wskazuje na to, że były to ostatnie derby L.A. w sytuacji, gdzie i Lakers, i Clippers rozgrywają swoje mecze w tej samej hali. Clippers od nowego sezonu przenoszą się do Intuit Dome. Oczywiście może jeszcze dojść do starcia tych zespołów w fazie play-off, ale to jak do tej pory w historii NBA nigdy się jeszcze nie wydarzyło.
